To cheat the system [1/3]

- Tylko on spełnia kryteria?

Akaashi przełknął ciężko ślinę, czując gulę w gardle. Stał ze spuszczoną głową, wbijając wzrok w czubki swoich palców u stóp.

- Zgadza się, ale, szczerze mówiąc, odradzam zakup. Nie jest odpowiednio przeszkolony. Może sprawiać problemy.

- Cóż, jestem trochę zdesperowany. Potrzebuję kogoś do tańca i do różańca, jeśli wie Sensei, co mam na myśli. Zależy mi na czasie, a to jedyny Omega, który ma jakiekolwiek pojęcie o siatkówce w całej prefekturze. – Głos mężczyzny sugerował oczywiste oburzenie tym faktem. 

- Z całym szacunkiem, omegi nie potrzebują takiej wiedzy. To i tak cud, że znalazł się chociaż on.

- Akurat my potrzebujemy kogoś takiego dla tego idioty – mruknął nieznajomy pod nosem, po czym dodał głośniej: – Nasz as ma szansę załapać się do reprezentacji krajowej, ale jego nagłe zmiany nastrojów są destrukcyjne na boisku. Obecność ślicznego Omegi powinna go odpowiednio zmotywować.

- Jeśli chodzi o… odpowiednie motywowanie alf, sugerowałbym kogoś bardziej doświadczonego. Jak wspominałem przez telefon, czternastka nie zakończyła szkolenia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie stawiał Alfie opór, gdy ten zechce z nim współżyć. Przypominam, że jako klient zobowiązuje się pan oddać go nam w nienaruszonym stanie. Żadne znaki na jego ciele nie będą akceptowane. Nasz przedstawiciel odwiedza każdą omegę, która znajduje się pod naszą opieką i pilnuje, by nie działa jej się krzywda. 

Akaashi milczał jak grób. Tak teraz wyglądało jego życie.

- Tym akurat nie musi się Sensei martwić – burknął potencjalny nabywca, patrząc na omegę z namysłem. Mimo tego, że mężczyzna nie chciał oglądać go nago, nie pozwolono mu się ubrać. Był zmuszony stać z ulegle spuszczoną głową, zupełnie nagi i bezbronny, kiedy dobijano targu i przypieczętowywano jego los.

- Jak długo grał w siatkówkę?

- Czternastka? – Sensei spojrzał na swojego podopiecznego twardo. – Odpowiedz.

- W gimnazjum i liceum grałem na pozycji rozgrywającego – odparł monotonnym głosem.

- Pierwszy skład? – dopytał nieznajomy.

- W trzeciej klasie gimnazjum i w pierwszej i drugiej klasie liceum.

- Świetnie. To powinno nam ułatwić sprawę. Chcę go wypróbować.

- Wspaniale. Zapraszam w takim razie do gabinetu, gdzie podpiszemy umowę, a czternastka przygotuje się do opuszczenia zakładu. Damy mu też zastrzyk z antykoncepcją, którego efekt utrzymuje się przez sześć miesięcy. Nie wpływa on oczywiście na ruję, którą czternastka powinien mieć za kilka tygodni. Z naszych informacji wynika, że do tej pory nie był aktywny seksualnie, co z pewnością będzie miłym bonusem dla Alfy, o którym pan mówił. Co do umowy…

Akaashi nic więcej nie usłyszał, bo zakładowy lekarz wskazał ręką, żeby za nim iść. Po ostatnim krótkim badaniu i bolesnym zastrzyku w pośladek lekarz założył mu na szyi obrożę, dwa razy sprawdzając, czy na pewno Akaashi nie da rady jej zdjąć. Dopiero wtedy pozwolił mu się ubrać w normalne ciuchy i opuścić pomieszczenie, gdzie czekał już na niego nowy właściciel z białą teczką w ręce i torbą, która zapewne skrywała część rzeczy Akaashiego. Mężczyzna pożegnał się krótko z pracownikami zakładu i po chwili Akaashi siedział już w jego samochodzie, wpatrując się w dłonie splecione na kolanach.

Akaashi nie wiedział, czego się spodziewać po swoim nowym ciemiężcy. Słyszał wiele historii, jedne bardziej przerażające od drugich, na temat omeg, które znikały z zakładu, kupione lub wypożyczone przez swoich nowych właścicieli. Słyszał o gwałtach, biciu i dehumanizowaniu ich na wszelkie możliwe sposoby. Słyszał o brutalnych szkoleniach, które przechodziły niektóre osoby z jego klasy społecznej. Próbował mentalnie przygotować się na najgorsze. W świecie, w którym omegi stanowiły jedynie pięć procent społeczeństwa (o omegach płci męskiej nawet nie chciał myśleć, były tak rzadkie), rząd postanowił odebrać im wszystkie prawa. Alfy wręcz miały obowiązek się nimi między sobą dzielić, żeby dla wszystkich starczyło, więc gdy tylko ktoś okazał się Omegą podczas pierwszej rui, zabierano go do specjalnego zakładu, gdzie był trenowany na posłuszną omegę, a potem sprzedawany temu, kto dał więcej lub wynajmowany jednemu Alfie po drugim jak zwykła prostytutka. Oczywiście, wszystko działo się pod przykrywką „dbania o dobro omeg”, które jako „słabsza płeć”, nie mogły się same bronić. Miało to też pomóc w przywróceniu balansu pomiędzy ilością alf i omeg, by te mogły się swobodniej parować, ale w rzeczywistości był to czysty biznes, gdzie rząd sprzedawał nastolatki bogatym i wpływowym alfom, czerpiąc z tego ogromne dochody, a procent omeg w społeczeństwie spadał z roku na rok coraz bardziej.

Jedyną opcją ratunku byłoby sparowanie się z Alfą, ale było to praktycznie niemożliwe – omegi zmuszone były do noszenia obroży, która zakrywała ich gruczoły zapachowe. To oznaczało, że Alfa nie mógł ich ugryźć i związać się z nimi, a żaden nie dałby się ugryźć omedze w pierwszej kolejności.

Gdyby Akaashi miał trochę więcej szczęścia i był bardziej socjalną osobą, sparowałby się z jakimś Alfą ze swojego otoczenia, zanim rząd dał radę odkryć jego klasę. Tak się jednak nie stało, dlatego Akaashi trafił do zakładu w eskorcie policji, która siłą zabrała go z rodzinnego domu.

- Akaashi Keiji, zgadza się? – zagaił nieznajomy po dłuższej chwili ciszy.

- Zgadza się, proszę pana – potwierdził cicho.

- Nazywam się Tanamaki Ryu, jestem trenerem uniwersyteckiej drużyny siatkarskiej. Wypożyczyłem cię dla naszego najlepszego zawodnika, który dostał propozycję gry w reprezentacji narodowej. – Westchnął cicho. – Szczegóły wyjaśnię ci podczas treningu. Myślę, że będzie ci łatwiej zrozumieć, na czym ma polegać twoje zadanie.

Samochód zatrzymał się dość gwałtownie. Akaashi zauważył, że znajdują się na uniwersyteckim parkingu. Trener wyciągnął klucze ze stacyjki i kiwnął mu głową w stronę ogromnego budynku.

- Przejdźmy na halę, chłopcy niedługo powinni się pojawić.

Akaashi posłusznie podążył za mężczyzną.

W ciszy weszli do środka, a potem do góry po schodach. Po chwili znaleźli się na trybunach, z których bez przeszkód mogli obserwować rozgrzewającą się poniżej drużynę siatkarską. Była całkiem spora, choć trudno się było doliczyć, kiedy wszyscy nosili koszulki i spodenki w takim samym kolorze. Z całego tłumu wyróżniało się tylko kilka osób, które miały to szczęście lub nieszczęście posiadać inny kolor włosów niż czarny.

- Widzisz numer cztery? – Trener wskazał palcem jednego z graczy, z czarnobiałymi nastroszonymi włosami. Akaashi zagryzł dolną wargę. Kogoś z taką absurdalną fryzurą ciężko było przeoczyć, w dodatku Alfa gestykulował żywo, opowiadając o czymś dwóm obserwującym go kolegom z drużyny.

- To Bokuto Koutarou. Najlepszy zawodnik, jakiego mieliśmy od roku dziewięćdziesiątego ósmego. Trener reprezentacji narodowej kilka razy kontaktował się ze mną w jego sprawie. Problem z Bokuto polega na tym, że bardzo szybko się demotywuje i brakuje nam kogoś, kto umiejętnie by go postawił na nogi w rekordowym czasie. To będzie twoja robota. – Mężczyzna złapał go za podbródek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. – Dam ci dwa miesiące na poznanie go lepiej i przetestowanie, jakie metody perswazji działają na tego idiotę. Nie obchodzi mnie, czy będzie to gotowanie, głaskanie, krzyczenie czy seks. Możesz go nagradzać, czym chcesz, byleby grał na miarę swoich możliwości. Czy to jasne?

Akaashi skinął głową i spuścił wzrok.

- Widziałem twoje oceny, zanim dopadł cię system. Wiem, że jesteś inteligentnym chłopcem. Dobrze to wykorzystaj. – Zapadła chwila ciszy. Trener dodał po chwili zastanowienia: - Chciałbym, żebyś dzisiaj obserwował trening z góry. Przyjdę tu z Bokuto jak reszta opuści boisko.

Z tymi słowami obrócił się na pięcie i odszedł. Chwilę później pojawił się na dole i zagwizdał, zwracając na siebie uwagę wszystkich graczy.

Akaashi zagryzł dolną wargę, w ciszy obserwując zawodników, a w szczególności numer cztery, który miał dostać go na własność już za kilka godzin. Obserwując go w akcji – wysokie skoki, intuicyjną, inteligentną grę, silne ścinki – Akaashi musiał przyznać, że był naprawdę dobry. Możliwe, że Alfa wiedział o jego obecności i próbował się popisać, bo cały trening przebiegł bez żadnych problemów, a Bokuto w pojedynkę zdobył chyba z połowę punktów dla swojej drużyny, ciesząc się jak dziecko z każdego jednego. Trener na niego krzyczał, żeby ścinał więcej piłek po skosie, ale poza tym Akaashi nie do końca rozumiał, co było takiego problematycznego z tym zawodnikiem.

Gdy trening się skończył, członkowie drużyny podziękowali trenerowi za pomoc, posprzątali po sobie, a potem poszli do szatni. Trener zatrzymał Bokuto, na co jego koledzy zareagowali żartobliwymi komentarzami, że znowu coś przeskrobał. Alfa wydął usta, szykując się na werbalne lanie. Ramiona opadły mu komicznie.

Akaashi nie słyszał, o czym rozmawiali, ale trener wskazał Alfie drogę na trybuny. Z sercem w gardle czekał na ich przyjście, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. Wstał ze swojego miejsca. Alfy nie lubiły, kiedy omegi siedziały w ich obecności, a Akaashi nie chciał go zdenerwować zanim w ogóle mieli okazję się poznać. Splótł dłonie za plecami niemal do bólu i czekał.

Najpierw usłyszał podekscytowany głos, a potem kroki. Chwilę później w wejściu na trybuny pojawił się trener w towarzystwie młodego, dobrze zbudowanego Alfy. Miał on szerokie ramiona, ładnie wyrzeźbione bicepsy i wąskie biodra. Jako jedyny z drużyny nosił ochraniacze, które oprócz kolan zakrywały też jego uda i znikały pod krótkimi siatkarskimi spodenkami. Oprócz specyficznych włosów, które łamały wszelkie prawa fizyki, wzrok przyciągały złociste oczy, wpatrujące się w niego z wyraźnym podekscytowaniem.

Akaashi spuścił wzrok, wiedząc, że alfy nie reagowały za dobrze, kiedy ktoś patrzył im prosto w oczy. Ostatnie, czego chciał, to rzucić mu nieme wyzwanie.

- Dla mnie? – spytał Alfa, niemal podskakując z ekscytacji i wskazując na siebie palcem. Jego usta rozciągnięte były w szerokim uśmiechu.

- Przecież powiedziałem, że tak – mruknął trener, splatając ręce na piersi. – Nazywa się Akaashi Keiji. To prezent w nagrodę za twoje osiągnięcia sportowe. Jest do twojej dyspozycji tak długo, jak spisujesz się na boisku. Uczelnia sporo za niego zapłaciła, więc dobrze go traktuj.

Alfa pokiwał entuzjastycznie głową, wpatrując się w Akaashiego z niezbyt dobrze skrywaną ciekowością.

- Hej, hej, hej! – Akaashi drgnął nerwowo, kiedy Alfa w trzech susach znalazł się obok niego i wyciągnął do niego rękę. Gdy Akaashi zdębiał, odruchowo patrząc mu w oczy, Alfa uśmiechnął się szeroko i sam sięgnął po jego rękę. Uścisnął mu dłoń i potrząsnął nią entuzjastycznie. – Nazywam się Bokuto Koutarou, miło cię poznać! Będziemy się razem świetnie bawić, zobaczysz! Mam nadzieję, że masz dobrą kondycję. Mało kto daje radę za mną nadążyć. – Podrapał się po głowie z zastanowieniem, zanim jego twarz rozjaśnił kolejny uśmiech. – Co ja gadam, skoro uniwersytet cię tu sprowadził, na pewno wiesz, co robisz!  Aww, ale jestem podekscytowany!

Akaashi zbladł i przełknął nerwowo ślinę. Choć Alfa wydawał się niegroźny, Akaashi mógł sobie tylko wyobrazić, jaki rodzaj zabawy miał na myśli. Kątem oka spojrzał na trenera, który patrzył na ich interakcję z pełną politowania miną. Mężczyzna pokręcił głową, mamrocząc coś o ptasich móżdżkach.

- Na dzisiaj to wszystko – powiedział trener. – Resztę zostawiam w twoich rękach. – Mówiąc to, mężczyzna spojrzał na Akaashiego porozumiewawczo.

Bokuto skinął na zgodę i pożegnał się krótko, a potem złapał Akaashiego za nadgarstek i pociągnął go do wyjścia.

- Coach powiedział, że będziesz ze mną mieszkał. W sumie fajnie, bo mieszkanie samemu jest totalnie nudne. Kuroo i Tsukki często wpadają w odwiedziny, ale to nie to samo, co dzielić z kimś mieszkanie – paplał Alfa, z łatwością wypełniając ciszę. – Och, Kuroo to mój najlepszy kumpel, a Tsukki to jego Omega – wyjaśnił, zdając sobie sprawę, że Akaashi nie ma pojęcia, o kim mówi. – Na pewno ich polubisz, są mega cool. – Bokuto pchnął drzwi, otwierając je energicznie i wchodząc do szatni sportowej. – Hmm, reszta już poszła. Poczekasz na mnie chwilę? Wezmę szybki prysznic i pójdziemy do mnie.

Nie czekając na odpowiedź, Bokuto niemal pokicał do jedynej torby, która leżała otwarta w rogu. Zdjął koszulkę – obnażając absurdalnie wyrzeźbione plecy – a potem buty, skarpetki i ochraniacze na kolana. Akaashi zarumienił się i odwrócił wzrok, kiedy Alfa bez skrępowania pozbył się reszty ubrań i z przyborami do kąpieli poczłapał do pomieszczenia obok, gdzie znajdowały się prysznice. Chwilę później Akaashi usłyszał szum płynącej wody i radosne nucenie.

Wykorzystując tę chwilę, wciągnął głęboko powietrze, a potem powoli je wypuścił, próbując się uspokoić i przeanalizować sytuację, w jakiej się znalazł.

Został kupiony przez uniwersytet dla jednego ze sportowców z obiecująco zapowiadającą się karierą. Coach dał mu do zrozumienia, że musi znaleźć na niego sposób, ale niekoniecznie miało się to wiązać z seksem. Akaashi naprawdę wolałby uniknąć kontaktu cielesnego, ale nie był na tyle naiwny, żeby wierzyć, że ma coś w tej kwestii do powiedzenia. Choć coach dał mu za zadanie radzenie sobie z huśtawką nastrojów swojego najlepszego zawodnika, Bokuto dostał go w prezencie, a to oznaczało, że mógł z nim zrobić, co zechciał, i nikt nawet nie mrugnie okiem. Taka była rzeczywistość.

Chwilę później Bokuto wrócił do szatni z ręcznikiem przewiązanym w biodrach. Z opadniętymi włosami wyglądał jak zmokła, godna politowania kura.

- Jeszcze tylko chwilka – zapewnił. Z plecaka wyciągnął czystą parę slipów, które założył chwilę później. Akaashi mimowolnie podążył za nimi wzrokiem, kiedy Bokuto przełożył je przez jedną stopę, potem drugą, dostrzegając szczupłe, choć umięśnione łydki oraz uda prowadzące do umięśnionego, jędrnego tyłka. Omegi i Alfy były naturalnie kompatybilne, o wiele bardziej niż z betami lub między sobą, a Akaashi – nie licząc filmików edukacyjnych w zakładzie oraz książek biologii – jeszcze nigdy nie widział nagiego Alfy. Nic więc dziwnego, że choć tkwił w nim głęboko zakorzeniony strach przez stosunkiem z którymś z nich, wpojony przez starsze i doświadczone omegi, ta bardziej prymitywna część niego była ciekawa jak to jest.

Jego rozmyślania przerwał trzask zamykanej szafki. Bokuto założył buty i zarzucił sobie na ramię plecak worek, do którego wepchnął brudny strój sportowy. Z bidonem w ręce podszedł do niego.

- Gotowy!

Akaashi uciekł wzrokiem w bok. Alfa przekrzywił głowę.

- Wszystko okej? – spytał, przyglądając mu się uważnie.

Akaashi skinął głową.

- Nie jesteś zbyt rozmowny, co? Jak nic dogadasz się z Kenmą.

Bokuto dalej paplał radośnie, prowadząc go przez kampus uniwersytecki w stronę swojej kawalerki. Po drodze wskazywał mu różne budynki i opowiadał ciekawostki na temat kampusu. Akaashi słuchał go bardzo selektywnie, bardziej martwiąc się o chwilę, kiedy już dotrą do mieszkania.

Kawalerka Bokuto była nowoczesna i w normalnych okolicznościach wynajem musiał sporo kosztować. Była całkiem przestronna, ze sporą kuchnią oddzieloną od salonu kawałkiem ściany, na której zamontowano blat i przy którym postawiono barowe krzesełka. Było to niezwykle mądre rozwiązanie, które entuzjastom telewizji pozwalało oglądać podczas jedzenia. Na prawo od wejścia znajdowała się mała łazienka, mieszcząca spory, przeszklony prysznic z dużym lustrem przed umywalką; na lewo, małe pomieszczenie, w którym mieściła się tylko szafa oraz biurko zarzucone stosami książek i kartek. W rogu leżał niedbale zrolowany futon, na którym Bokuto musiał spać, ze sporym oknem tuż przy głowie. Całe mieszkanie urządzone było ze smakiem. Dominowała w nim biel i delikatne odcienie szarości, jeśli nie liczyć kolorowych rzeczy Bokuto porozrzucanych tu i ówdzie. W wejściu leżało kilka par rzuconych niedbale butów, o które Akaashi potknął się od razu po przekroczeniu progu, na co Alfa zarumienił się lekko, zawstydzony. Na ławie w salonie leżało kilka magazynów sportowych oraz niedokończona miska płatków.

- Witam w moich skromnych progach. Podoba ci się? – Bokuto wypiął dumnie pierś, jakby pokazywał mu dom, który sam zbudował.

Akaashi skinął posłusznie głową. Nawet gdyby mu się nie podobało, w życiu by mu tego nie powiedział.

- Zaraz zrobię ci miejsce w szafce, żebyś mógł włożyć swoje rzeczy – zapowiedział Alfa. Akaashi patrzył ze zdumieniem, jak otworzył szafę, zgarnął dwa naręcza ubrań, opróżniając kilka półek, i wrzucił je z innymi ubraniami, ani trochę nie przejmując się tym, żeby je jakoś ładniej ułożyć. Ciuchy, które miał powieszone, ścisnął bardziej na jednej stronie, zostawiając mniej więcej jedną czwartą miejsca dla Akaashiego. – Tyle starczy? Przynajmniej na razie?

- Oczywiście, Alfo – odparł posłusznie. Dobrze, że dostał jakiekolwiek miejsce na swoje rzeczy.

Bokuto zamrugał.

- Och, um, mów po imieniu. Dziwnie bym się czuł, gdybyś się tak do mnie zwracał, chyba że tak wolisz, to wtedy nie ma problemu. Tylko mogę czasami nie zareagować, bo nikt nigdy się tak do mnie jeszcze nie zwracał i… - Alfa podrapał się po głowie, zakłopotany.

Akaashi poczuł, jak kąciki jego ust samowolnie się unoszą, widząc jego nieporęczność.

- Rozumiem. Dziękuję, Bokuto-san.

Alfa uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach widać było wyraźną ulgę.

- Ekstra. Skoro to mamy z głowy, to pora rozglądnąć się za czymś do jedzenia. Umieram z głodu.

Kompletne zapominając o tym, że Akaashi jeszcze nie miał okazji wypakować swoich rzeczy, Bokuto poprowadził go z powrotem do kuchni, gdzie otworzył zamaszyście lodówkę, a potem zmarszczył brwi w zastanowieniu, przyglądając się jej zawartości.

Chyba nic mu nie przyszło do głowy, bo po chwili spojrzał na niego przez ramię i spytał:

- Więc? Na co masz ochotę? 

Alfa zawsze decyduje. 

- Cokolwiek jest okej – odparł Akaashi.

- Jeśli nic z tego nie wygląda zachęcająco, możemy zamówić coś na wynos. Mam całe stosy menu miejsc, które dowożą na kampus.

- Uhm, nie ma takiej potrzeby, cokolwiek jest naprawdę w porządku.

Bokuto uniósł jedną brew, patrząc na niego sceptycznie. Akaashi przez chwilę poczuł przypływ paniki. Czy to był jakiś test? W zakładzie wyraźnie mu powiedziano, że omegi nie miały prawa głosu. Akaashi opierał się temu, co próbowano mu tam wmówić, ale sytuacja, w jakiej się znalazł, nie pozwalała mu na czynny opór. Bokuto mógł wydawać się bardziej niż przyjacielski, ale nadal był Alfą i nadal miał prawo zrobić z nim, co chciał. Jeśli podporządkowanie się mu oznaczało lepsze życie, Akaashi był gotowy przełknąć swoją dumę.

Niestety, zachowanie tego Alfy wyłamywało się ze wszystkich scenariuszy, jakie mu przedstawiono w ostatnich miesiącach i Akaashi nie był pewny, co powinien zrobić.

- Ryż z warzywami? – wybrał, patrząc na Alfę niepewnie.

- Yoshi! – powiedział głośno Bokuto, wracając wzrokiem do zawartości swojej lodówki, a potem zaczął wygrzebywać z niej potrzebne składniki. Jak na studenta miał zaskakująco dobrze zaopatrzoną kuchnię. – Umiesz gotować?

Każda Omega powinna umieć. Akaashi nigdy wcześniej nie poświęcał gotowaniu za dużo myśli. W zakładzie też nie było to priorytetem, ale sporadyczne zajęcia uświadomiły mu, że nie tylko miał do tego naturalny talent, ale również zaskakujące zamiłowanie. Udało mu się dopracować do perfekcji kilka przepisów i był całkiem dobry w podążaniu za instrukcjami, choć szefem kuchni by się nie nazwał. 

- Kilka potraw – przyznał.

- Tyle wystarczy. Możesz pokroić warzywa jeśli masz ochotę pomóc.

Przez chwilę pracowali w ciszy, Akaashi czekając na najgorsze, cokolwiek to miało być, a Bokuto całą uwagę skupiając na przygotowaniu posiłku. Akaashi coraz bardziej się stresował, ale Bokuto w żaden sposób nie dał mu do zrozumienia, że chce się do niego dobrać.

Skończyli gotować, zjedli wspólnie, Akaashi wziął gorący prysznic, obejrzeli razem film, z którego Akaashi nic nie pamiętał i nim się obejrzał, za oknem zrobiło się ciemno, a Bokuto nie dotknął go nawet palcem.

- Mam niestety tylko jeden futon, Kuroo załatwił mi drugi. – Bokuto splótł ręce na piersi, zirytowany tym faktem. – Masz coś przeciwko, żeby go ze mną dzielić? Mamy co prawda kanapę, ale jest mega niewygodna. Kenma spał na niej jakiś czas temu i przez tydzień nie mógł przekręcić głowy w prawo.

- Mogę wziąć kanapę – zapewnił Akaashi. Wszystko było lepsze niż spanie w jednym łóżku z nieznanym Alfą. Akaashi wziąłby kanapę, nawet gdyby była najeżona gwoździami.

Bokuto zamachał zamaszyście rękami.

- Argh, kurde, nie mogę ci przecież dać spać na tym potworze. Na pewno nie możemy spać razem? Przysięgam, że nie chrapię i nie zabieram w nocy koca!

Akaashi zawahał się chwilę. Bokuto nie wyglądał na wkurzonego jawnym przejawem niesubordynacji z jego strony, więc może miał szansę postawić na swoje?

Bokuto spojrzał na niego z nadzieją, błędnie interpretując jego wahanie.

- Nic mi nie będzie – powiedział wolno Omega, decydując się na podjęcie ryzyka.

Ramiona Bokuto opadły komicznie. Nic więcej już nie powiedział na ten temat, choć widać było, że chce się kłócić.

Dziesięć minut później Akaashi leżał na futonie, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w sufit, podczas gdy Bokuto wiercił się i próbował ułożyć na kanapie w salonie.

Następny dzień nie przyniósł ani trochę więcej informacji potrzebnych do rozwiązania zagadki, jaką był Alfa Bokuto Koutarou. Mimo worów pod oczami i bólu w karku, siatkarz nadal nie zrobił nic, co mogłoby Akaashiego w jakikolwiek sposób zranić lub wywołać uczucie dyskomfortu. Rano nawet przygotował mu śniadanie, a potem poszli razem na zajęcia.

Akaashi podążał za nim z jednej sali do drugiej, ignorując ciekawskie spojrzenia innych ludzi. Jego obroża była doskonale widoczna i musiała się mocno rzucać w oczy, na szczęście nikt nie próbował zagadać ani do niego, ani do Bokuto. Alfa próbował go namówić, by Akaashi robił za niego notatki podczas zajęć, ale jedno uniesienie brwi Omegi wystarczyło, by Bokuto westchnął teatralnie i z niezadowoloną miną zaczął notować słowa wykładowcy.

Między zajęciami Bokuto miał cztery godziny przerwy, które poświęcił na kupienie Akaashiemu „potrzebnych rzeczy”. Jak się okazało był to strój sportowy: dwie koszulki i dwie pary spodenek oraz bardzo wygodne buty do gry w siatkówkę. Akaashi nie bardzo rozumiał, po co mu były potrzebne te rzeczy, ale nie zamierzał się kłócić. Dobrze było mieć jakieś swoje rzeczy – gdy zabrano go do zakładu, nie pozwolono mu zabrać nic z domu, żeby „zamknąć ten rozdział jego życia”. Wszystko, co miał, było własnością zakładu, który wyposażał omegi w odpowiednie ciuchy, gdy te wypożyczano na jakiś czas. Fajnie było mieć wreszcie coś swojego, nawet jeśli tylko na trochę.

Zakupy wypełniły im całą przerwę. Bokuto tak się wkręcił, że prawie spóźnił się na wykład.

Po jego zakończeniu poszli razem na trening.

- Będziesz ćwiczył z nami, prawda? – zagadał Bokuto. W szatni nikogo jeszcze nie było.

- Mam ćwiczyć z drużyną? – zdziwił się.

- Oczywiście. Po to tutaj przecież jesteś, prawda? – Akaashi zagapił się na Alfę. – Przebieraj się i choć, pomożesz mi ze ścinaniem.

Omega przekrzywił głowę, kompletnie skołowany, ale posłusznie przebrał się w nowe ciuchy. Rzeczy na zmianę zostawił w szafce Bokuto i razem weszli na halę sportową.

Po dokładnej rozgrzewce Bokuto poprosił go o wystawianie mu piłki. Akaashi grał latami na tej pozycji, więc mimo kompletnej dezorientacji i niezrozumienia sytuacji, skupił się na wystawianiu Alfie piłki. Chwilę im to zajęło, żeby w miarę się zgrać, ale po około dziesięciu minutach Bokuto całkiem naturalnie był w stanie dopasować tempo swoich skoków do piłek wystawianych przez Akaashiego, które uderzały głuchym echem w parkiet po drugiej stronie boiska.

Byli mniej więcej w połowie kosza z piłkami, kiedy na hali zaczęli pojawiać się kolejni zawodnicy.

- Łoo, a to kto? – spytał jeden z fryzurą jeszcze gorszą niż fryzura Bokuto. Jego ciemne włosy wyglądały, jakby każdy chciał uciec w inną stronę świata, kompletnie się nie układając. Był całkiem przystojny, miał kocie oczy i głupawy uśmieszek na twarzy.

Alfa.

- Hej, hej, Kuroo! To Akaashi! – wyjaśnił Bokuto entuzjastycznie. – Coach mi go dał. Będzie mi pomagał w treningach.

Kuroo spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Bo, to Omega – zauważył.

- Mhm, i?

- Coach ci go dał – powtórzył wolno, unosząc jedną brew.

- Zgadza się? – Bokuto spojrzał na kolegę z niezrozumieniem.

- Żeby ci pomagał w treningach – dokończył Kuroo z niedowierzaniem.

- Dokładnie! Ekstra, co? Teraz mogę wreszcie trenować tak długo, jak chcę! – Brzmiała entuzjastyczna odpowiedź.

Kuroo pacnął się w czoło i pokręcił głową. Akaashi miał ochotę zrobić to samo. Na jego usta wypłynął mimowolny uśmiech, bo Bokuto mówił całkiem serio i naprawdę myślał, że takie było jego zadanie.

Może jego czas z tym Alfą nie będzie wcale taki straszny.

- Hej, hej, hej, Akaashi, powystawiaj mi jeszcze piłkę, dopóki reszta się porządnie nie rozgrzeje.

Omega skinął głową. Kuroo parsknął pod nosem i podążył za resztą zawodników, którzy zaczęli biegać okrążenia na rozgrzewkę. Co ciekawe, nawet gdy reszta skończyła i mogli normalnie trenować, Akaashi dostał pozwolenie na dalsze uczestniczenie w treningu. Kolejnych kilka godzin przebiegło bez większych ekscesów, nie licząc ścinki, którą Bokuto wziął prosto na twarz, bo rozproszył go na chwilę ból w karku.

Po treningu Bokuto, Kuroo i Tsukki, wysoki blondyn w okularach, postanowili zostać i potrenować dłużej. Akaashi zauważył, że zarówno Kuroo jak i Tsukishima, bo tak brzmiało pełne nazwisko blondyna, mieli na szyi widoczne ślady ugryzienia, co oznaczało, że są sparowani. Ze sobą, jeśli wierzyć temu, co mówił Bokuto. Akaashi poczuł przypływ zazdrości. Sparowane Omegi znajdowały się pod opieką swojego Alfy. Jeśli Alfa zdecydował, że Omega może się kształcić dalej lub zapisać do jakiegoś klubu, nikt inny nie miał prawa się sprzeciwić. Tsukishima miał dużo szczęścia, znajdując kogoś takiego.

Przez kolejne dwie godziny Akaashi wystawiał piłkę Bokuto, a Kuroo i Tsukishima próbowali go zablokować. W międzyczasie Kuroo dawał Omedze wskazówki, jak powinien ułożyć ręce oraz się ustawić, by mieć większe szanse na zablokowanie ataku.

Po treningu poszli pod prysznic. Akaashi czuł się pewniej w obecności większej ilości osób, nawet jeśli Kuroo też był Alfą. Nie zaszkodził fakt, że on i Bokuto spędzili cały czas pod prysznicem, śpiewając razem głośno i kręcąc gołymi tyłkami w rytm muzyki, którą Kuroo puścił z telefonu. Wyglądali przekomicznie. Gdy Akaashi spojrzał na Tsukishimę pytająco, ten tylko westchnął i pokręcił głową.

Tego wieczoru, gdy Bokuto ze zwieszonymi ramionami zapytał, czy mogą spać razem na futonie, Akaashi zagryzł dolną wargę i skinął głową.


Po tygodniu mieszkania z Alfą Akaashi zdał sobie sprawę, że przestał pilnować się na każdym kroku i zaczął wracać do swojego dawnego ja, kiedy nie był jeszcze Omegą. Bokuto ani razu nie dał mu odczuć, że ma wobec niego niecne zamiary, wręcz przeciwnie, podchodził do jego obecności z niezwykle niewinnym entuzjazmem i nadskakiwał mu na każdym kroku. Przygotowywał mu posiłki, nie pozwalał wykonywać zbyt dużo obowiązków domowych i chętnie zabierał go na miasto.

Akaashi towarzyszył mu niczym cień na zajęciach i treningach, zostawał też z nim dłużej niż wszyscy inni, żeby wystawiać piłkę do zbijania. Po kilku dniach pokusił się nawet o skorzystaniu z komunalnego prysznica po zakończeniu treningu, mimo że byli tylko we dwóch. Gdy i to nie zaowocowało żadnym aktem przemocy na tle seksualnym, Akaashi poczuł się o wiele pewniej we własnej skórze.

Bokuto był prawdziwą zagadką. Choć nie brakowało mu inteligencji ani samozaparcia, czasami wpadał w dziwny nastrój i trudno go było zmotywować do działania. Wolał ćwiczyć do późna wieczorem niż wstać wcześnie rano i chociaż faktycznie nie zabierał w nocy koca i nie chrapał, spał z otwartymi ustami i ślinił się na poduszkę. Pierwsze dwie noce na wspólnym futonie Akaashi niemal nie zmrużył oka, ale Bokuto szybko zasnął i jedynie objął go kończynami niczym bluszcz oraz wcisnął nos w jego kark, wdychając równomiernie jego słodki zapach. Choć śpiący Alfa był nadmiernie dotykalski, jego dotyk był ciepły i niewinny i Akaashi ani przez chwilę nie czuł się zagrożony. Mało tego, zapach Alfy zdawał się działać na niego uspokajająco. Po zaledwie kilku dniach znajomości Bokuto kojarzył mu się z bezpieczeństwem, przez co Akaashi zaczął sypiać lepiej niż kiedykolwiek. Jeśli tak wyglądało życie z nieagresywnym i opiekuńczym Alfą, Akaashi nie miał nic przeciwko.

Co zabawne, Bokuto nadal trwał w przekonaniu, że Akaashi został sprowadzony, żeby pomóc mu w trenowaniu. Na szczęście nikomu z drużyny nie spieszyło się, żeby wyprowadzić go z błędu. Zamiast tego robiono zakłady, ile czasu zajmie mu zorientowanie się, jak rzeczywiście wygląda sytuacja. Omega nie zamierzał wyprowadzić go z błędu, skupiając się na jak najlepszym poznaniu go i zrozumieniu. Trener postawił sprawę jasno. Akaashi miał zadbać o to, by jakikolwiek spadek motywacji dusić w zarodku, rozpalając pod tyłkiem Alfy ogień. Żeby to zrobić, Akaashi potrzebował więcej informacji.

Siedem spokojnych dni uśpiło jego czujność, dlatego gdy ósmego obudził się ze wzwodem Alfy ocierającym się o jego tyłek, serce podeszło mu do gardła. Bokuto mamrotał coś pod nosem, obejmując go kurczowo i przyciskając krocze do jego lekko wypiętych pośladków. Akaashi wziął głęboki oddech, próbując powstrzymać ogarniającą go panikę. Zagryzając dolną wargę, spróbował uciec biodrami, ale ciało Alfy podążyło za nim jak po sznurku, szukając tarcia.

Omega otworzył szeroko oczy, kiedy poczuł ciepły śluz gromadzący się pomiędzy jego pośladkami. Feromony wydzielane przez Alfę musiały działać na jego wewnętrzną omegę. Akaashi poczuł ciepło w dole brzucha, a jego penis drgnął mimowolnie.

Nie. Nie, nie, nie.

Używając więcej siły, Akaashi złapał Bokuto za nadgarstek i odsunął jego dłoń. Zanim Alfa zdołał go ponownie chwycić, Akaashi w pośpiechu wyczołgał się na czworaka z posłania i wstał, patrząc na śpiącego Alfę szeroko rozwartymi oczami. Jego klatka unosiła się w przyspieszonym tempie, a w uszach dudniło mu bicie własnego serca.

Bokuto zamruczał coś, obracając się bardziej na brzuch i wiercąc się na wszystkie strony. Akaashi zarumienił się, kiedy biodra Alfy zaczęły miarowo się poruszać, ocierając krocze o prześcieradło. Nie mogąc dłużej znieść silnego zapachu feromonów, które działały na niego niezwykle pobudzająco, Akaashi wyszedł z sypialni i poszedł do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Mimo odcięcia się od zapachu Alfy, jego mózg ciągle podsyłał mu obraz bioder Alfy poruszających się w prymitywnym ruchu, przez co ilość wypływającego z niego śluzu tylko się zwiększyła. Akaashi jęknął ze zgrozą, kompletnie nie potrafiąc tego kontrolować. Wiedział, że jego ciało reagowało w ten sposób na gotowość Alfy. Śluz miał ułatwić Alfie wsunięcie w niego członka, który z zasady był pokaźnych rozmiarów. Choć Akaashi był na nie, jego zdradliwe ciało miało inne plany. Mimo ciągłego przecierania okolicy odbytu i wymywania śluzu, ciągle czuł się tam mokry, a jego wejście pulsowało w oczekiwaniu.

Bycie omegą było zdecydowanie najgorszą rzeczą, jaka mu się w życiu przydarzyła.

Minęły długie minuty, zanim wreszcie opanował się na tyle, bo dokończyć prysznic i wyjść spod strumienia wody. Bojąc się tego, co czekało na niego w sypialni, Akaashi zdecydował, że tym razem to on przygotuje śniadanie dla siebie i Alfy. Jeszcze kilka dni temu by się na to nie odważył, ale Bokuto ani razu go nie skarcił, na wszystkie jego pomysły i uwagi reagując niezwykle entuzjastycznie, więc Akaashi nie czuł najmniejszego strachu, że bez pozwolenia sięga po jego jedzenie.

Zaczął już smażyć przygotowane przez siebie ciasto na naleśniki, kiedy Alfa jak przeciąg wystrzelił z pokoju, wpadając do łazienki i głośno zamykając za sobą drzwi. Akaashi pokręcił głową. Tydzień z Bokuto wystarczył, by przestać dziwić się jego dziwnemu zachowaniu.

Gdy piętnaście minut później Bokuto nadal nie wyszedł z łazienki, Akaashi zapukał delikatnie do drzwi.

- Bokuto-san? Wszystko w porządku? – spytał spokojnie, nasłuchując.

- T-tak! Wszystko super! – Brzmiała stłumiona przez drzwi odpowiedź. Akaashi usłyszał szelest zasłonki od prysznica, a potem dziwne ŁUP i wyburczane pod nosem przekleństwo.

- Śniadanie gotowe, Bokuto-san. Jeśli się nie pospieszysz, wszystko wyst…

Drzwi otworzyły się z rozmachem. Akaashi aż podskoczył, przestraszony.

- Śniadanie? – spytał Alfa z radosnym niedowierzaniem i szeroko otwartymi ustami. 

Akaashi uśmiechnął się do niego lekko.

- Wszystko gotowe. Chodźmy zjeść zanim wystygnie.

Bokuto nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chwilę później siedział już przy stole, nakładając sobie solidną porcję naleśników i owoców, a potem posypał cukrem pudrem. Jak do wszystkiego innego, tak i do jedzenia podszedł z niezwykłym entuzjazmem. Wsunął sobie do ust spory kawałek naleśnika, mrucząc itadakimasu. Oczy rozszerzyły mu się komicznie. 

- Suuugeee, Akaashi! – pochwalił, popijając pierwszą porcję sokiem i z uśmiechem nabijając na widelec kolejną.

Akaashi poczuł jak coś ściska go za serce, a w brzuchu rozlewa się przyjemne ciepło. Uśmiechnął się nieśmiało, dziękując cicho za pochwałę i nakładając na swój talerz o wiele mniejszą porcję. Bokuto był młodym, aktywnym fizycznie Alfą. Nic więc dziwnego, że sporo jadł. Omegi z natury miały o wiele mniejszy apetyt.

Po posiłku Bokuto zaproponował, że posprząta. Kiedy jednak Akaashi powiedział, że w takim razie pójdzie się przebrać, Bokuto wyprostował się i zarumienił po czubki uszu.

- Ugh, czekaj! Czekaj, ja pierwszy, okej?

Wycierając wodę i płyn do naczyń w szorty, Bokuto pognał do sypialni i zamknął za sobą drzwi. Wyszedł kwadrans później i pozwolił mu wreszcie się przebrać. Po wejściu do pokoju Akaashi zauważył, że Alfa przebrał pościel i otworzył okno oraz zapalił świeczkę neutralizującą feromony z powietrza. Było to mało subtelne. Zachowanie Alfy nabrało nagle większego sensu.

Sytuacja z porannym wzwodem powtarzała się przez trzy kolejne dni. Akaashi nie wiedział, jak wykręcić się od wspólnego spania, więc codziennie rano budził się z twardym przyrodzeniem ocierającym się o jego tył. Jednego dnia, zanim zdążył wyplątać się z uścisku Alfy, ten obudził się i uciekł z krzykiem do łazienki. Akaashi nie mógł się zdecydować, czy bardziej go ta sytuacja przeraziła, czy rozbawiła.

Piątego dnia, zanim którykolwiek z nich się obudził, cały tył bielizny Akaashiego był pokryty śluzem, jednocześnie mocząc spodenki Alfy w okolicy krocza. Obaj wiedzieli, co się dzieje, ale żaden nie czuł się na siłach, by zaadresować problem. Bokuto zaproponował, plącząc się i czerwieniąc jak burak, że będzie spał na kanapie, ale Akaashi mu na to nie pozwolił. Bokuto musiał być wyspany i gotowy na brutalne treningi. Od tego zależało, czy Akaashi zostanie odesłany do zakładu czy nie. Jeśli niezręczne poranki były ceną, jaką musiał zapłacić za zostanie z Alfą, był na to gotowy.

Szóstego dnia obudził się przegrzany i podniecony, z nosem Alfy wciśniętym w jego kark i rękami zaciśniętymi niemal do bólu na jego biodrach. Bokuto był znowu podniecony do granic możliwości, ale tym razem nie wyszedł z łóżka, mimo że między nogami Akaashiego panował jeszcze większy bałagan niż dzień wcześniej.

Dopiero wtedy Akaashi uświadomił sobie, że zaczęła się jego ruja. Do tej pory miał tylko jedną, która złapała go dość niespodziewanie i, z tego co powiedziano mu w zakładzie, różniła się od pozostałych intensywnością, długością i objawami. Akaashi był zbyt młody, by rozpoznać sygnały, takie jak nadmierne produkowanie feromonów, na które ciało Bokuto musiało samoistnie reagować (stąd pewnie poranne erekcje, których Alfa, ku swemu ogromnemu zażenowaniu, nie umiał kontrolować), obfita ilość śluzu i zwiększona reakcja na zapach Alfy.

Akaashi wypuścił głośno powietrze, próbując uspokoić swoje serce. Przełknął ciężko, gdy ramiona Alfy oplotły go ciaśniej, a z jego gardła wydobył się cichy, prymitywny pomruk.

- Bokuto-san? – spytał cicho Omega, bojąc się tego, co usłyszy w odpowiedzi.

- H-hej, hej, ‘Kaashi – brzmiała odpowiedź. Alfa oddychał urywanie. – D-daj mi chwilkę. Zaraz sobie pójdę, słowo, tylko chwilkę, okej? – Jego biodra otarły się bardziej natarczywie o pośladki Omegi. Obaj jęknęli cicho na ten kontakt. – Przepraszam, nie mogę… Tak cudownie pachniesz. – Jego biodra ponownie przycisnęły się do Akaashiego.

Akaashi chciał mieć do niego pretensje o to, że nie potrafi nad sobą panować, ale nie umiał, kiedy jego tył mimowolnie przesunął się w stronę krocza Alfy, szukając intensywniejszego kontaktu. Racjonalna część jego umysłu była przerażona. Nie chciał, by doszło między nimi do zbliżenia, podczas gdy jego wewnętrzna Omega wręcz błagała go, by pozwolił Alfie się posiąść. Niedorzecznym było, jak uspokajająco i podniecająco działała na niego sama obecność Alfy. Akaashi nigdy jeszcze nie doświadczył tak skrajnych emocji jednocześnie, rozdzierających jego silną wolę na strzępy.

Bokuto przysunął się jeszcze bardziej, niemal się na nim kładąc, a jego prawa dłoń zjechała z biodra Omegi i podążyła w stronę krocza. Akaashi zamknął oczy. Chwilę później Bokuto odsunął się gwałtownie, podnosząc do klęku i patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Gdy Akaashi na niego spojrzał, wszystko było zamazane. Płakał. Jego łzy musiały otrzeźwić Alfę, bo zamiast pożądania w jego oczach widać było tylko strach i zmartwienie.

- Przepraszam. Przepraszam, Akaashi, nie chciałem… - Bokuto przycisnął nos do swojej pachy na tyle, ile dał radę, i wciągnął głęboko powietrze, a potem zatkał nos. – Kuroo. Kuroo będzie wiedział, co robić – powiedział do siebie. Ostrożnie, nie spuszczając wzroku z Omegi, nachylił się i wyciągnął spod poduszki swój telefon. Przez chwilę klikał po ekranie, zerkając niepewnie na Akaashiego, zanim włączył głośnomówiący. W tle słychać było sygnał połączenia.

- Joł, Bo. Lepiej miej dobry powód, żeby mnie budzić w środku nocy. – Kuroo ziewnął głośno.

- Akaashi… chyba jest w rui – przyznał Bokuto.

- Och. Okej?

- Nie wiem, co robić. Chyba mu coś zrobiłem.

Akaashi pokręcił przecząco głową.

- Nie twoja wina, Bokuto-san – mruknął. Od feromonów Alfy kręciło mu się w głowie. Nic dziwnego, że Bokuto czuł to samo.

- Okej, Bo. Macie zamiar uprawiać seks?

Bokuto zarumienił się, patrząc na Omegę niepewnie. Jego mina wyrażała większe przerażenie niż ekscytację na myśl o seksie z Omegą w rui.

- W-wolałbym nie – powiedział cicho Akaashi, odwracając wzrok. Ledwo przeszło mu to przez gardło.

- Uhm, Akaashi nie chce tego robić.

- Wiesz, że nie musisz go pytać o zdanie, prawda? – W głosie Kuroo zabrzmiała dziwna nuta.

- Jeśli Akaashi nie chce, to znaczy, że nie będziemy tego robić! – obruszył się Bokuto.

Kuroo zaśmiał się.

- Wiem, Bo, tylko się drażnię. Okej, to skoro chcecie pominąć całą zabawę, co radziłbym przemyśleć, seks w rui jest obłędny i dla omeg i alf, najlepiej będzie, jeśli zostawisz go w spokoju. Zadbaj, żeby Akaashi miał dużo płynów i lekkostrawne jedzenie oraz dostęp do miękkich rzeczy, które noszą twój zapach. Dużo czasu spędzacie razem, więc powinno to na niego zadziałać uspokajająco. Jeśli Akaashi do tej pory nie używał zabawek, żeby się zaspokoić, najlepiej, by po prostu się zdrzemnął. Im później zacznie się masturbować, tym mniejszą będzie czuł ku temu chęć. Możesz z nim zostać, Bo, ale odradzam. Kiedyś testowaliśmy z Tsukkim, czy dam radę się powstrzymać, ale po kilku godzinach niemal odszedłem od zmysłów i sam przyspieszyłem swój cykl, więc...

- Woda, przekąski, miękkie rzeczy z zapachem – powtórzył Bokuto. – Coś jeszcze?

- Ile dni trwa jego cykl?

- Akaashi? – Bokuto spojrzał na niego pytająco.

- Nie wiem, to dzieje się dopiero drugi raz. Za pierwszym trwało pięć dni.

- Pierwszy cykl Omegi jest zwykle dłuższy niż kolejne – wyjaśnił Kuroo. – Tsukki pamięta zawsze całą ruję, ale nie wszystkie omegi tak mają. Iwaizumi mówił, że Oikawa pamięta zwykle to, jak się czuł podczas rui, ale nic więcej. Nie przejmuj się więc, gdyby Akaashi nie do końca kontaktował, co się z nim dzieje. Zadbaj, żeby choć raz dziennie wziął letni prysznic i miał czystą pościel. Dzięki temu będzie mu łatwiej się zdrzemnąć między intensywnymi falami gorączki. Możesz też rozstawić w domu świeczki blokujące feromony. Można je kupić w aptece, a dzięki temu żaden napalony Alfa nie będzie próbował ci się włamać do chaty, żeby się do niego dostać. Polecam też specjalny żel pod nos dla alf, który upośledza nasz zmysł powonienia. Będziesz się po nim czuł jak niedorozwinięty, ale dzięki temu feromony Akaashiego będą dla ciebie prawie niewyczuwalne. To powinno ci pomóc się nim zająć bez ewentualnego przyspieszenia własnego cyklu.

- Łoo, Kuroo! Serio sporo o tym wiesz! Ratujesz mi życie! – powiedział Bokuto z ogromną ulgą.

- Nie pierwszy i nie ostatni raz. – Kuroo ziewnął. – Zajmij się Akaashim zanim mu się pogorszy. Widzimy się później.

Bokuto jeszcze raz podziękował zażarcie i rozłączył się.

- Skoczę szybko do apteki po wszystkie potrzebne rzeczy, okej? Wrócę tak szybko jak się da.

- Dziękuję, Bokuto-san – powiedział cicho Akaashi, czując, że łzy zbierają mu się w kącikach oczu. Ruja mocno rozhuśtała jego nastrój. Miał ochotę płakać z ulgi.

- Uhm. Zaraz wracam.

Alfa wstał i wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Akaashi słyszał, jak krząta się po domu, a potem wychodzi. Mógł być nieobecny kilka minut lub kilka godzin, Akaashi nie był pewny, bo w jednej chwili wpatrywał się tępo w sufit, a w kolejnej już spał, zakopany w pościeli. Obudził go intensywniejszy zapach Alfy. Gdy otworzył oczy, zobaczył Bokuto klęczącego przy futonie ze wszystkimi rzeczami, które Kuroo polecił mu kupić.

- Hej, hej, Akaashi. Jesteś głodny? Kupiłem ci batoniki energetyczne i owoce. Sprzedawczyni zapewniła mnie, że świetnie sprawdzają się w takich sytuacjach. Mam też wodę, jeśli chciałbyś się napić…

Bokuto wyglądał na zagubionego. Akaashi uśmiechnął się do niego nieśmiało i wyciągnął rękę po wodę. Przez chwilę męczył się z nakrętką i ostatecznie podał butelkę z powrotem Alfie, by mu ją otworzył. Gdy wziął pierwszy łyk chłodnej wody, jego ciało zaczęło drżeć niczym porażone prądem. Dopiero wtedy Akaashi uzmysłowił sobie, jak bardzo chciało mu się pić. Bokuto zrobił wielkie oczy, kiedy w zaledwie kilkanaście sekund Omega opróżnił całą półlitrową butelkę, wzdychając z ukontentowaniem chwilę później i opadając na pościel z zadowoleniem. Z wnętrza jego gardła wydobywał się pełen zadowolenia pomruk.

- Łał, naprawdę chciało ci się pić.

- Mhm. Dziękuję, Bokuto-san.

- Położyłem ci tutaj jedzenie, gdybyś zgłodniał. Przyniosę jeszcze trochę schłodzonej wody na później. Zapaliłem już świece, więc powinieneś być bezpieczny. Dzwoniłem jeszcze raz do Kuroo i powiedział, że mogę iść na zajęcia i że dasz sobie radę sam, ale jeśli wolałbyś, żebym został… - Bokuto podrapał się po karku, sfrustrowany i niepewny.

- Dam sobie radę. Dziękuję, Bokuto-san, jesteś najlepszy – pochwalił Akaashi.

Bokuto wypiął dumnie pierś.

- Uhm, nie mam dla ciebie komórki, więc zostawię ci swoją, okej? Możesz pograć w gry, gdybyś się nudził w międzyczasie i jeśli będziesz potrzebował pomocy, zadzwoń do Kuroo, okej? Będzie wiedział, jak mnie znaleźć na kampusie lub pomóc.

Akaashi podziękował po raz tysięczny, nie mogąc nadziwić się, z jakim oddaniem i uporem Bokuto się o niego troszczył. Jeszcze kolejne pół godziny Alfa kręcił się po mieszkaniu, zanim zapowiedział, że wychodzi i powtórzył, żeby Akaashi dzwonił do Kuroo w razie pytań czy problemów.

Kilka minut później Akaashi został w mieszkaniu sam, otulony w miękkie koce i z zapasem żywności i wody. Jeśli do tej pory miał jeszcze jakieś wątpliwości co do zamiarów Bokuto, zostały one rozwiane bezpowrotnie. Bokuto był dobrym Alfą, a nie dupkiem chcącym go wykorzystać. Mimo że choć część niego musiała być zainteresowana Akaashim – tak już w końcu było między omegami i alfami, że je do siebie ciągnęło – komfort i potrzeby Omegi postawił na pierwszym miejscu. Gdyby to Akaashi mógł wybrać swojego Alfę, zdecydowanie byłby to, ręce w dół, Bokuto Koutarou.


***

Hej, hej, hej!

Jak obiecałam, tak przybywam z nowym tekstem. W końcu! Aż się wierzyć nie chce, że przez tyle czasu nie było mnie na blogu. Jestem już totalnie stara i czas przecieka mi przez palce...

Nie zdecydowałam jeszcze, w jakich odstępach czasu będę publikować rozdziały, ale obstawiam maks 2 tygodnie. Sytuacja może wyglądać inaczej z przerwami między opowiadaniami, ale to zobaczymy.

Przepraszam za ewentualne błędy.

Pytania? :)

Pozdrawiam!


Komentarze

  1. Bardzo mi się podobało! Nie oglądałam nigdy Haikyuu, ale wczułam się w postacie. Tak dobrze opisałaś sytuację inpostacie, że czuję jakbym siedziała w fandomie od dawna 😇
    Bokuto jest uroczy - taki nieświadomy i troskliwy. Polubiłam jego relację z Akashim.
    Będę czekać na kolejny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bokuto to słodziak! Ilekroć oglądam Haikyuu, mam ochotę się do niego przytulić :)
      Kolejny rozdział niedługo!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Uwielbiam motyw omegaverse. Do tej pory szukam dobrych opowiadań z tym wątkiem, ale teraz już porzucam tę wyczerpującą robotę. Wiem, że na tobie się nie zawiodę, więc wystarczy grzecznie czekać na rozdziały opowiadań xD
    Nie oglądałam tego anime, kojarzę, ale nigdy nie ciągnęło mnie do obejrzenia. Całe szczęście, nie muszę znać fabuły, by ogarnąć akcję. Charaktery postaci świetnie przedstawione. Jeju, bardzo się cieszę, że wróciłaś ♡
    Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział. Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie ciągnęło, ale jak w to wlazłam, tak przepadłam. Haikyuu!! jest fenomenalne, zwłaszcza teraz, kiedy cały świat zdaje się walić na głowę. Postacie są tak pozytywne, a fabuła pełna humoru, że od razu ciśnie się uśmiech na usta.
      Jeśli czytasz po angielsku, zajrzyj na mój profil ao3. Mam tam kilka perełek omegaverse z różnych fandomów, które mogłyby Cię zainteresować :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bardzo mi się spodobało, a Bokuto to taki slodziak, o tak potrzeby Akashiego postawił na pierwszym miejscu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

A perfect mate [2/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

When two forces clash [5/7]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

"Wszystko albo nic" dostępne na Bucketbook!