A perfect mate [2/6]


 - Wybrałem Alfę – powiedział Atsumu bez ogródek, rozsiadając się na krześle i zarzucając nogi na okrągły stół tuż obok papierów, które przeglądał Iwaizumi.

Król spojrzał na niego, nie kryjąc zaskoczenia.

- Naprawdę? Kogo?

- Sakusa Kiyoomi – przyznał spokojnie.

- Jesteś pewny? Ten Alfa nie ma zbyt dobrej reputacji.

Atsumu prychnął.

- Bo te wymuskane i wycackane omegi nie potrafiły dać mu rady jak był w rui? Proszę cię.

Iwaizumi wyraźnie się wahał, co nie spodobało się siedzącemu obok Omedze.

- Powiedziałeś, że dasz nam wolną rękę w kwestii wyboru partnera.

- Wiesz, że w twoim przypadku sytuacja jest bardziej skomplikowana. To on oznaczy ciebie a nie na odwrót. Ich kultura traktuje omegi z góry. Jesteś zbyt cenny, bym pozwolił ci się związać z byle kim.

Atsumu zmarszczył brwi. Nie był idiotą i nie podobało mu się, że Iwaizumi pośrednio właśnie to mu sugerował.

- Ich kultura wyznaje też związki monogamiczne – odbił piłeczkę. – Co już daje mu znaczną przewagę nad jakimkolwiek Alfą z naszych stron. Sakusa umie się bić, ma dobrą pozycję społeczną i jest wystarczająco inteligentny, by wiedzieć, że próba traktowanie mnie jak wycieraczki nie przejdzie bez echa. W każdej chwili mogę mu spuścić wpierdol.

Iwaizumi uśmiechnął się lekko, słysząc to.

- Rozmawiałeś z nim na ten temat?

- Pobieżnie – przyznał. – Popytałem też tu i ówdzie. Po tym, jak w rui omal nie zabił jednego Omegi, przyklejono mu łatkę outsidera. Omi-kun najwyraźniej pogodził się z myślą, że swoje życie spędzi samotnie.

- A co z dziećmi? Na pewno będzie je chciał.

- Wyglądam, jakbym miał z tym problem? Chętnie urodzę kilka uroczych smarkaczy. O to w tym wszystkim przecież chodzi, co nie?

I wcale nie żartował. Domyślił się, że Omi o to właśnie poprosi. Choć nie cieszyła go myśl, że przez długie miesiące nie będzie mógł trenować, jakaś jego część pragnęła takiego życia. Mógł być twardą sztuką, ale nadal był Omegą. Jego brat miał już dwuletniego syna i tak strasznie zazdrościł mu chwil, kiedy kołysał go w ramionach i tulił do snu. Chciał poczuć, jak to jest.

Iwaizumi zagapił się na niego.

- Łał. Nie wierzę własnym uszom. Miya Atsumu gotowy na urodzenie jakiemuś Alfie dziecka? Musi ci się bardzo podobać.

Miya wzruszył ramionami, odwracając wzrok. Iwaizumi nawet nie miał pojęcia, jak ogromne wrażenie zrobił na nim ten Alfa. Pomijając już oczywiste umiejętności w walce, Sakusa miał wszystko to, czego chciał od swojego partnera: był inteligentny, miał ugruntowaną pozycję społeczną i akceptował ideę życia w związku monogamicznym. Atsumu musiał jeszcze go sprawdzić w łóżku, ale przeczuwał, że Sakusa i tam sprosta wyzwaniu. A nawet jeśli nie, nauczenie go tego i owego nie powinno być specjalnie trudne.

- Dla jasności, nie przyszedłem tutaj prosić o pozwolenie. - Wstał ze swojego miejsca i wyprostował się. - Chcę Sakusę i dołożę wszelkich starań, by go mieć. Czuj się ostrzeżony.

Iwaizumi zdębiał, zaskoczony pewnością w głosie generała. Wszyscy doskonale wiedzieli, jaki Atsumu miał stosunek do alf. Tym bardziej jego chęć do związania się z jednym była zaskakująca.

- Nie jestem twoim ojcem, żeby ci mówić, jak masz żyć - odparł Iwaizumi, otrząsając się ze zdumienia. - Sakusa jest twój, nawet jeśli niezbyt mi się to podoba.

- Fair.

Atsumu pożegnał się z królem i wyszedł z sali bojowej. Przechadzając się bez celu po zamku, próbował wymyślić, w jaki sposób poruszyć temat z Sakusą. Nie był typem owijającym w bawełnę, co nieraz przysparzało mu sporych kłopotów, ale nie chciał robić tego bez uprzedniego przygotowania się. Iwaizumi mu słusznie wytknął, że to Atsumu więcej stawiał na szali, bo to on miał zostać oznaczony, ale wierzył, że jest w stanie wynegocjować satysfakcjonujące warunku. Nie zamierzał popełniać błędu bliźniaka.

Nie chcąc zostawić niczego przypadkowi, Atsumu wpadł na pomysł dobicia targu z Akaashim, Omegą Bokuto, by wzajemnie sobie pomóc. Na wspomnienie tego, co Akaashi chciał w zamian, na usta cisnął mu się uśmiech. Kto by mógł przypuszczać, że za tą dostojną i zimną powierzchownością kryła się taka siła i zaparcie. Atsumu rzadko dawał się zaskoczyć, ale tego by się nigdy nie spodziewał.

Nauka czytania i pisania była cholernie zawstydzająca i Atsumu prawie wymiękł. Powstrzymała go myśli, że jeśli chciał, by Sakusa się zgodził na jego propozycję, musiał dać z siebie wszystko, a te kwestie w Aoba Johsai był ważne. Czuł się głupio ze swoim brakiem w edukacji, nawet jeśli taki panował standard na ich ziemiach. Do tej pory był przekonany, że nie potrzebuje takich umiejętności, skoro jego życie obracało się wokół wymachiwania mieczem. Teraz jednak wyglądało na to, że wojna naprawdę dobiegła końca. Przejmując stolicę i aresztując najważniejszych urzędników w państwie, udało im się mocno zmniejszyć szanse na bunt. Iwaizumi zamierzał powierzyć Oikawie rolę królowej, no i nie wydzierał ludziom siłą ich włości. Stawiał raczej na dogadanie się z ich potomstwem i zmuszenie ich do przejęcia obowiązków po ojcach z nadzieją, że będą bardziej otwarci na współpracę. A dzięki takim związkom jak Bokuto i Akaashi - i być może on i Sakusa - wiele potężnych rodzin w kraju traciło cel, by się im przeciwstawiać. Zachowywali przecież autonomię i status oraz majątek, więź z osobą niższego urodzenia nie powinna ich aż tak bardzo boleć. Tak mu się przynajmniej wydawało, ale pewny nie był. Miał z Akaashim trzy lekcje, a już dowiedział się tylu zaskakujących rzeczy.

Będąc blisko pałacowej biblioteki - tej normalnej, nie tej samego króla - postanowił do niej zajrzeć, ciekawy, czy i tym razem zastanie tam gburowatego Alfę. Iwaizumi pozwolił Alfie przemieszczać się do woli na zamku i robić, co mu się podoba, ale do czasu koronacji nie miał prawa go opuszczać bez któregoś z generałów. Sakusa dostał własny pokój na jednym z wyższych pięter i tak krążył między dziedzińcem, na którym ćwiczył walkę, a biblioteką, w której czytał książkę za książką. Musiał się mocno nudzić, bo nawet już nie narzekał, kiedy Atsumu go zaczepiał i proponował wspólne spędzenie czasu. Wcześniej miał trochę łatwiej, bo na zamku przebywał Komori Motoya, jego kuzyn i dowódca straży królewskiej, ale Iwaizumi wysłał jego i wielu innych żołnierzy jako posłańców, wzywając właścicieli ziemskich do przybycia na koronację i złożenia im ślubów.

Atsumu pchnął drzwi niedbale, rozglądając się po pomieszczeniu. Szybko dostrzegł wyprostowaną sylwetkę w rogu kanapy, z książką na kolanach i zapatrzoną w okno.

- Omi-kun! Hej! - przywitał się. Szlachcic drgnął, wyrwany z zamysłu, i obejrzał się na niego. Promienie słońca rozświetlały jego loki, tworząc wokół jego głowy złocistą aureolę. Atsumu dał sobie kilka sekund na podziwianie tego pięknego mężczyzny, zanim uśmiechnął się zaczepnie. - Skąd ta kwaśna mina? Moja mama zawsze powtarzała, że kto się uśmiecha, ten dłużej żyje. Nie chcesz chyba wyciągnąć nóg przed czterdziestką, co?

- To najgłupsza rzecz, jaką w życiu słyszałem - odparł Alfa bez mrugnięcia okiem.

Atsumu padł na kanapę obok niego i wciągnął dramatycznie powietrze.

- Twierdzisz, że moja mama kłamie?!

- Twierdzę, że nie ma na to żadnych naukowych dowodów.

- Ew, Omi, naukowe dowody? Serio?

Sakusa zmarszczył brwi i odsunął się mało subtelnie, zwiększając dzielący ich dystans. Atsumu zamrugał, zaskoczony i trochę urażony.

- Masz ochotę trochę potrenować? - zaproponował.

Sakusa nigdy mu nie odmawiał, bo choć często udawało mu się pokonać Atsumu, zdarzały się pojedynki, kiedy to Omega był górą. Szlachcic niechętnie przyznał, że oprócz kuzyna nikt do tej pory nie stanowił dla niego wielkiego wyzwania.

- Nie, dziękuję.

- Co? - Ramiona Atsumu opadły w stylu Bokuto. - Dlaczego?

Sakusa skulił się bardziej w sobie. Jak na faceta o jego posturze, potrafił poskładać się do zaskakująco małych rozmiarów kulki.

- To nie jest dobry pomysł. Ja… - Alfa zawahał się. Atsumu przekrzywił głowę, patrząc na niego pytająco. Z westchnieniem Sakusa kontynuował: - Zbliża się moja ruja. Siedzenie w zamknięciu mi zbytnio nie pomaga. Jestem rozdrażniony. Mógłbym cię zaatakować jak te wcześniejsze omegi, jeśli podejdziesz za blisko. Dla własnego bezpieczeństwa powinieneś mnie unikać przez najbliższe dwa tygodnie.

- Ugh, nie ma takiej opcji. Nie przyszło ci do głowy, że może właśnie przez takie izolowanie się miałeś problem z kontrolowaniem swojego instynktu? To jakbyś wypuścił wygłodniałego wilka w zagrodzie dla owiec i oczekiwał, że żadnej nie zeżre. Głodzenie się nie jest tutaj odpowiedzią, Omi-kun. Zdecydowanie lepiej działają małe porcje.

Sakusa parsknął.

- Porównujesz to do diety?

- A to ma jakieś znaczenie? Ważne, żeby działało.

- Gdyby coś tak prozaicznego miało zadziałać, już dawno miałbym partnera. Dziesięć lat, Miya. Dwa razy do roku. Nie wierzę w magiczne rozwiązania ani szczęśliwe zakończenia.

- Ja też nie. Nie do końca. Ale dalej wierzę, że robiliście to źle.

Atsumu od samego początku zastanawiał się, jakim cudem Sakusa miał problem z oznaczeniem Omegi. Wejście w Omegę, wgryzienie się w gruczoł zapachowy, oznaczenie zapachem… Każdy Alfa tego chciał i o tym śnił. Ruja sprawiała, że te pragnienia stawały się bardziej naglące i alfy robiły się bardziej zdesperowane, ale nie agresywne do takiego stopnia. Nabić trochę siniaków, za mocno przycisnąć, zbyt szybko wejść, za mocno pchnąć… To było normalne. Ale żeby prawie zabić?

Temat seksu był popularny w ich plemionach. Atsumu miał wiele alf i plotkował o nich z innymi omegami, które chętnie dzieliły się własnymi doświadczeniami. Niejednemu pomagał w rui. Nie chciało mu się wierzyć, że nie dałby rady pomóc Sakusie.

- Pozwolisz mi czegoś spróbować? - spytał po chwili przedłużającej się ciszy.

Sakusa zawahał się.

- Ale nie podejdziesz blisko?

- Omi. Na moją odpowiedzialność. Nawet gdybyś mnie zaatakował, dam sobie radę. Widziałeś mnie w akcji. Nie będę miał pretensji, obiecuję.

Sakusa nadal wyglądał, jakby zgodzenie się na jego propozycję było ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę, ale ostatecznie się zgodził, napięty jak struna i niepewny. Atsumu klęknął na kanapie i zbliżył się do niego. Chwytając nadgarstek Alfy, uniósł go i przycisnął do swojego gruczołu zapachowego, pocierając ostrożnie, by ich zapach się wymieszał.

Alfa wciągnął gwałtownie powietrze.

- Powąchaj - powiedział Atsumu cicho. Gdy Sakusa obwąchał swój nadgarstek, skrzydełka jego nosa zadrgały, a z ust wydobył się zadowolony pomruk. Atsumu uśmiechnął się, widząc jego zaskoczoną minę. Nachylił się tak, by ich gruczoły u podstawy szyi się zetknęły, mieszając ich zapach razem. - Teraz powinno być lepiej - obiecał spokojnie.

Gdy się odsunął, Sakusa wypuścił ze świstem powietrze.

- I jak?

- Dziwnie. Nie śmierdzisz.

- Ugh, dzięki, Omi. Powinieneś popracować nad swoimi komplementami.

- Nie o to mi… - Sakusa westchnął. - Do tej pory wszystkie omegi, które miałem okazję napotkać przed i w czasie rui, waliły na kilometr. Nie miało znaczenia, czy były szlachetnie urodzone, czy kurwami w burdelu. Ich zapach był zawsze… dziwny. Kwaśny? W każdym razie, odpychający. Nigdy jeszcze nie spotkałem kogoś, kto pachniałby przyjemnie.

Atsumu wydął usta, nie wiedząc, czy powinien to odebrać jako komplement, czy obelgę.

- Dobrze wiedzieć, że nie śmierdzę jak kurwy z burdelu.

Sakusa jęknął, chowając twarz w dłoniach.

- Przepraszam, ja naprawdę nie… Nie o to mi chodziło. - Głos Sakusy zdradzał histeryczną frustrację.

- Zaczynam podejrzewać, że to nie silne instynkty nie pozwoliły ci się do tej pory sparować, tylko brak manier. A mówi ci to osoba dosłownie wychowana w lesie.

Sakusa westchnął cierpiętniczo.

- Nie umiem rozmawiać z omegami - przyznał z niezadowoleniem. - Cokolwiek powiem, zawsze jest źle odbierane. Może to dobrze, że nie mam Omegi - dodał z kwaśną miną. - Nie muszę się kryć ze swoją czarującą osobowością.

Atsumu parsknął śmiechem. I nie był to przyjemny dla ucha śmiech, tylko obrzydliwy rechot, który Sakusa skomentował ściągnięciem brwi i wydęciem ust.

Przez chwilę siedzieli w ciszy, z powietrzem wokół nich przesiąkniętym ich wymieszanymi feromonami. Atsumu wciągnął głęboko powietrze i zdecydował, że teraz albo nigdy.

- Omi? - Sakusa spojrzał na niego pytająco. - Chciałbyś spróbować jeszcze raz?

- Spróbować co?

- Związać się z Omegą.

Alfa westchnął ciężko.

- To nic nie da. Próbowaliśmy już tyle razy…

- Nie o to pytałem, Omi - wtrącił Atsumu. - Pytałem, czy chciałbyś spróbować.

Sakusa skinął.

- Co nie znaczy, że znajdzie się ktoś na tyle głupi, by się zgodzić.

Atsumu uśmiechnął się pod nosem.

- Cóż, właśnie patrzysz na takiego idiotę.

Sakusa spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Chyba nie nadążam. Myślałem, że rozmawiamy o więzi?

- Bo o tym rozmawiamy.

- Mówiłeś, że nie chcesz się wiązać.

- Nie chcę się wiązać z kimś, kto za chwilę przygrucha sobie kolejnego kochanka. Mój brat jest ze swoim Alfą od pięciu lat. W tym czasie wyzwał na pojedynek osiem omeg, które Suna chciał oznaczyć. Ja nie chcę tak żyć. - Wzruszył ramionami. - Zaciekawiłeś mnie od początku. Jeśli spełnisz moje warunki, pozwolę ci się oznaczyć.

Sakusa milczał przez chwilę, przyglądając mu się uważnie. Atsumu uznał jego ciszę za połowiczny sukces, bo nie został odrzucony na starcie. To oznaczało, że rozważał tę propozycję.

- Jakie warunki? - spytał Alfa ostrożnie.

Atsumu spojrzał mu prosto w oczy. Myślał nad tym przez ostatnie kilka dni, więc odpowiedzenie na te pytanie było dziecinne proste.

- Po pierwsze, żadnego ruchania na boku. - Twarz Sakusy poczerwieniała lekko. - Chcesz się bzykać, przychodzisz do mnie. I dla jasności, mam tutaj też na myśli prostytutki. Inaczej cię wykastruję. Po drugie, nie będziesz mnie ograniczał. Jeśli mam ochotę gdzieś iść, idę. Jeśli chcę powalczyć, walczę. Jem i ubieram się jak mi się podoba, żadna z tych bzdur z waszego kraju ze mną nie przejdzie. Jeśli będziesz szanował moje zdanie, nie będziemy mieć problemu. Po trzecie, mój brat i jego rodzina zawsze mogą nas odwiedzić i vice versa.

- To wszystko?

Atsumu skinął głową.

- Możesz zastanowić się nad swoimi warunkami.

- Chcę dziecko - powiedział Alfa od razu. Atsumu ledwo ukrył zwycięski uśmiech. Sakusa chciał spróbować! - I żebyś pozostał mi wierny. Reszta nie ma większego znaczenia.

- Jesteś pewny? - Atsumu zmarszczył brwi. - Jeśli przychodzi ci do głowy coś jeszcze, wolałbym wiedzieć teraz.

Sakusa pokręcił głową.

- To moje warunki.

- W porządku. Jeśli przyjdzie ci do głowy coś jeszcze, od razu mi powiedz. - Sakusa skinął głową na zgodę, zagryzając dolną wargę nerwowo. - Mówiłeś, że niedługo zaczyna się twoja ruja. Umiesz określić dokładnie, kiedy?

- W każdej chwili. Jestem w stanie kontrolować się przez kilka dni i nie dopuścić do jej rozpoczęcia lub pozwolić jej zacząć się już teraz.

Atsumu uniósł brwi z niedowierzaniem.

- Potrafisz to kontrolować? - spytał ze zdumieniem.

- Trochę. Zwykle starałem się z tym nie walczyć, żeby nie odczuwać nasilonej agresji w stosunku do potencjalnych partnerów, ale zdarzały się cykle, które byłem w stanie opóźnić kilkoma godzinami medytacji.

Atsumu nie skomentował tego, choć świerzbił go język. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał. Alfy z reguły nie miały najmniejszej kontroli nad swoją rują, poddając się jej i kierując prymitywnym instynktem. Jeśli instynkt Sakusy był rzeczywiście tak silny, że wyzwalał w nim takie pokłady agresji, dlaczego potrafił nad nim zapanować w chwili, kiedy był najbardziej bezbronny?

To nie miało najmniejszego sensu.

- Jeśli uprawialibyśmy seks, dałbyś radę się powstrzymać?

Policzki Sakusy zaróżowiły się.

- Nie jestem pewny. Nigdy nie próbowałem. Co ty kombinujesz, Miya?

- Mam pewien pomysł. - Atsumu wzruszył ramionami. Widząc, że Alfa otwiera usta w proteście, szybko kontynuował: - Skoro to ja ryzykuję, chcę zrobić to po swojemu.

Szlachcic nie wyglądał na zadowolonego, ale kiwnął głową na zgodę.

- Okej.

Atsumu wyjaśnił mu, czego od niego oczekuje, a potem zostawił go w bibliotece. Przez resztę dnia wykonywał swoje obowiązki automatycznie, myślami będąc przy ciemnowłosym Alfie. Czuł lekki ucisk w kroczu, zdradzający jego podniecenie. Kilka osób obejrzało się na niego, zapewne wyczuwając jego feromony w powietrzu, ale Atsumu ich zignorował.

Nie mógł się doczekać wieczoru.

Dwie godziny wcześniej niż zwykle zakończył swoje obowiązki i udał się do swojej komnaty. Wziął długą, relaksującą kąpiel, pozbył się włosów z okolic intymnych, nóg i pach, i wtarł swój ulubiony olejek w skórę, rozkoszując się jego przyjemnym zapachem. Zwykle nie zadawał sobie takiego trudu, ale chciał wyglądać dobrze. Poinformował strażników przed drzwiami, że oczekuje przybycia Sakusy i że mają go wpuścić. Ginjima rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie, które Atsumu skomentował znaczącym uśmiechem.

Niedługo później pod jego drzwiami zapanowało poruszenie. Atsumu przeczesał ostatni raz włosy i oparł się barkiem o konstrukcję baldachimu, czekając na przybycie Alfy. Gdy po długich sekundach konwersacja pod drzwiami się przeciągała, a po Sakusie nie było ani śladu, Atsumu zmarszczył brwi i poszedł sprawdzić, co się dzieje.

- … na pewno w porządku? - Głos Sakusy był niepewny i podenerwowany. - Wiem, że nasze tradycje i zwyczaje się różnią, ale nie mogą być aż tak in…

Atsumu otworzył drzwi, ściągając na siebie uwagę strażników i młodego szlachcica.

- Omi. Wszystko okej? - Rzucił Ginjimie krzywe spojrzenie. - Mówiłem, że macie go wpuścić.

- Zrobiłbym to, gdyby zechciał wejść - odszczeknął się Ginjima. Ramiona Akagiego zadrżały ze śmiechu, który próbował ukryć za ręką.

- Omi, zignoruj ich. - Atsumu zaprosił go gestem ręki do środka. - To zazdrosne prosiaki.

Sakusa zamrugał, zaskoczony nieformalnym sposobem, w jaki cała trójka się do siebie zwracała. Niepewnie wszedł do środka, rozglądając się po komnacie Atsumu.

- Oni zostają na zewnątrz? - spytał nerwowo.

- A co? Lubisz mieć publiczność? - spytał Atsumu.

Sakusa zarumienił się widocznie, słysząc rechot zza drzwi. Obejrzał się przez ramię, nie kryjąc swojego niezadowolenia.

- Rozgość się. - Atsumu objął go ostrożnie ramieniem i poprowadził w kierunku łóżka. Ciało Sakusy było napięte, wzrok spanikowany i rozbiegany. - Hej, wyluzuj. Pozwalam ci tu być. Gdybym cię tu nie chciał, nie miałbyś prawa wstępu.

Sakusa z wyraźnym oporem usiadł na brzegu łóżka, opierając tyłek tylko na tyle, by z niego nie spaść. Atsumu spodziewał się, że szlachcic będzie zdenerwowany, ale nie do tego stopnia. Na szczęście znał świetny sposób na rozluźnienie go i niemal od razu wcisnął mu do ręki kielich z winem. Sakusa bez słowa go od niego wziął i upił sporo, próbując się rozluźnić z marnym skutkiem.

- Skąd te nerwy, Omi? Myślałem, że moja propozycja ci się spodobała? - Atsumu go chciał, ale nie zamierzał mu się otwarcie narzucać. Jeśli ich układ miał funkcjonować, obaj musieli tego chcieć. - Już spędzaliśmy tak razem czas.

- Nie tak i dobrze o tym wiesz. Nigdy nie byłem w sypialni Omegi. Nie wiem, na ile będę umiał… Nie chcę ci zrobić krzywdy. Jeden ze strażników powinien tu być.

Atsumu przekrzywił głowę.

- A gdybyś tu przyszedł zawiązać więź? Nadal chciałbyś, żeby ktoś to widział?

- Z reguły tak to wygląda - przyznał Sakusa, kolejny raz zaskakując Omegę. - Szlachetnie urodzone pary są obserwowane podczas nocy poślubnej, dla pewności, że Alfa rzeczywiście…

- Nie kończ tego zdania. Jezu. - Atsumu upił łyk ze swojego kielicha. - Pozwalacie bandzie napalonych staruchów oglądać swój pierwszy raz z partnerem i walić do tego konia, a to nas nazywanie barbarzyńcami. Też powinienem się na coś takiego przygotować?

- Król Iwaizumi oznaczył księcia bez świadków, więc nie sądzę, żeby było to konieczne. Mój ojciec jest lordem Sakusą tylko na papierze. Nie ma już wpływu na takie rzeczy.

Sakusa dokończył swoje wino i odetchnął. Zaczynał się powoli rozluźniać. Atsumu polał mu jeszcze raz i zajął obok niego miejsce. Nie chciał go spić, a jedynie trochę podchmielić, żeby był bardziej otwarty na to, co Atsumu miał w planach. I chyba działało, bo Atsumu pocierał kciukiem wnętrze jego nadgarstka i Sakusa to akceptował, zerkając na niego tylko z trudnym do odczytania wyrazem twarzy.

Atsumu upił trochę wina ze swojego kielicha, po czym odstawił go na stolik nocny.

- Uprawiałeś kiedyś seks?

Sakusa nawet się nie zakrztusił na to bezpośrednie pytanie.

- Kilka razy z Betą. Z Omegą nie.

- Więc nie masz pojęcia - Atsumu powiedział cicho, zmysłowo, nachylając się do jego ucha - jak to jest pokryć jedną? - Z tymi słowami chwycił ucho Alfy między zęby i delikatnie pociągnął, ssąc opuszek wprawnie. Sakusa wciągnął gwałtownie powietrze i zadrżał na całym ciele. - Jak to jest mieć Omegę pod sobą, nagą i mokrą? - Ręką objął kark Alfy, wplatając dłonie w jego niesforne loki.

- Ty też tego nie wiesz - odparł Sakusa szorstko, rzucając mu spojrzenie pełne dezaprobaty.

Atsumu zaśmiał się, siadając mu okrakiem na kolanach. Sakusa musiał poprawić się na łóżku i przytrzymać Atsumu za biodra, żeby obaj nie upadli na podłogę. Atsumu zabrał mu kielich i odstawił go na stolik obok swojego, poprawiając się na kolanach Alfy tak, by otrzeć się o przód jego spodni. Sakusa z trudem powstrzymał jęk.

- Może nie. Ale za to wiem jak to jest mieć w sobie Alfę. I jak rozkoszne może to być, jeśli Alfa wie, jak użyć zawartości swoich spodni. Myślisz, że sprostasz wyzwaniu?

W oczach Sakusy zapłonął ogień na dźwięk słowa “wyzwanie”. Atsumu z rozbawieniem pomyślał, że zdecydowanie do siebie pasowali. Sakusa musiał czuć, jak bardzo jego bliskość działała na Omegę. Wydawał się trochę niedowierzać, ale ciało Atsumu nie kłamało: chciał mieć tego Alfę i nie zamierzał się z tym kryć.

Ciągle patrząc mu w oczy, Atsumu zbliżył się. Nie widząc tam sprzeciwu, pocałował go. Sakusa odwzajemnił pocałunek, muskając jego wargi delikatnie własnymi. Atsumu rozchylił usta, zachęcając go do głębszego pocałunku. Gdy ich języki się spotkały, Atsumu jęknął przeciągle, obejmując go mocniej za szyję i dociskając do niego swoje biodra. Czuł, że Sakusa robi się twardy w spodniach, co tylko bardziej go napędzało. Unoszący się zapach ich zmieszanych feromonów uderzał mu do głowy bardziej niż wino. Pachnieli razem tak dobrze, tak kusząco, zupełnie jakby byli połówkami jednej całości.

Atsumu sięgnął do ręki Alfy luźno spoczywającej na łóżku i pokierował ją w stronę swojego brzucha.

- Dotykaj mnie - polecił między coraz żarliwszymi pocałunkami. - Gdziekolwiek chcesz - dodał, głaszcząc jego ramiona. - Jakkolwiek chcesz.

- I to jest ten twój plan na stłumienie moich instynktów? - spytał Sakusa, łapiąc go za tyłek. Jego pocałunki zjechały na szyję Atsumu, pieszcząc skórę tuż nad jego gruczołem zapachowym. Atsumu jęknął i odchylił mocniej głowę, czując jak jego wejście robi się mokre. Całowanie go w takim miejscu było niezwykle śmiałe. Omegi nie pozwalały się tam dotykać byle komu.

- A co? Nie podoba ci się? - odszczeknął się Atsumu, odsuwając lekko. Oblizał usta i spojrzał Alfie prosto w oczy, a potem rozwiązał pasek szlafroka i rozchylił poły, obnażając swoje nagie ciało. Oczy Sakusy rozchyliły się komicznie, mimowolnie przesuwając po umięśnionych ramionach i klacie, płaskim brzuchu, aż do twardej męskości poniżej.  - Ja nie biorę kota w worku. A ty?

Sakusa zmarszczył brwi. Wiedział, że Atsumu celowo go prowokował, ale i tak dawał się wciągnąć w jego gierki, chcąc mu pokazać, że to on będzie górą. Złapał Atsumu za biodra, przesadzając go na łóżko bez większego problemu - co tylko mocniej nakręciło Omegę, bo wiedział, że do lekkich nie należy - i wstał ze swojego miejsca. A potem zaczął się rozbierać, uważnie obserwując reakcję Atsumu.

Po chwili stał już przed nim w samej bieliźnie, zsuwając ją niedbale na uda i niżej, obnażając się bez cienia skrępowania. Atsumu oblizał usta, obserwując jego pięknie zarysowane mięśnie ukryte pod bladą, obsypaną malutkimi pieprzykami skórą. Na widok jego twardej męskości mimowolnie oblizał usta, oceniając jej długość i grubość. Ciemne oczy Alfy pęczniały męską dumą, widząc jego oczywiste zainteresowanie.

Z szelmowskim uśmiechem Atsumu opadł na łóżko i przekulał się na brzuch, a potem klęknął, z torsem ciągle przyciśniętym do posłania. Jedną ręką odchylił bardziej pośladek, obnażając najbardziej intymną część swojego ciała. Patrząc przez ramię widział, jak oczy Sakusy ciemnieją, a jego pierś zaczyna falować.

- Podoba ci się to, co widzisz? - spytał Atsumu, doskonale znając odpowiedź.

A przynajmniej tak mu się wydawało.

- Nie - odparł Sakusa bez mrugnięcia okiem. - Masz niesymetryczne pośladki.

Atsumu zakrztusił się własną śliną. Zerwał się, gotowy mu przywalić za tak jawną zniewagę, ale Sakusa mu to uniemożliwił, łapiąc go za biodra i przyciskając mocno do własnego ciała. Atsumu pozwolił mu obwąchać swój kark, widząc, że jego zapach mu się podoba.

- Pachnie dobrze - mruknął Sakusa. - Choć nadal nie mam pojęcia, dlaczego tylko ty tak ładnie pachniesz.

- Mam pewną teorię - zdradził Atsumu. - Ale jesteś wredny, więc ci nie powiem. I nie obciągnę, a miałem taki zamiar.

- Ob… Masz na myśli?

- Yup.

Sakusa wydął wargi jak nadąsane dziecko. Atsumu dźgnął go palcem w policzek, nie mogąc się powstrzymać. Sakusa zawarczał cicho, niezadowolony z powodu jego rozbawienia i powalił go na łóżko, przyszpilając do posłania własnym ciałem. Atsumu odruchowo objął go nogami w pasie, całując głęboko.

- Dobrze nam idzie to poznawanie się - zauważył.

Sakusa tylko mruknął potakująco, skupiony bardziej na eksplorowaniu jego ust. Typowe. Od nieporadnego prawiczka do wprawionego samca, przekonanego o swojej wyższości nad innymi.

Atsumu planował posunąć się dalej, ale takie niespieszne pieszczoty i poznawanie się wzajemnie też mu odpowiadały. Z uśmiechem na ustach odpowiadał na zaloty Alfy, pozwalając mu odkryć wszystkie zakamarki własnego ciała i ucząc, co sprawia mu przyjemność.

A gdy wypite wino utuliło ich w końcu do snu, zasnęli w swoich ramionach, tuląc się pod kołdrą.

Z głębokiego snu wyrwał go cichy warkot. Atsumu zerwał się do siadu, rozglądając dookoła za wrogiem. Jego gwałtowny ruch tylko spotęgował warkot siedzącego obok Alfy, który wpatrywał się w niego intensywnie swoimi czerwonymi tęczówkami. Atsumu zdębiał, zaskoczony kolorem oczu Alfy. Nigdy nie widział ani nie słyszał o tym, by czyjeś oczy zmieniły kolor. Szybko jednak się pozbierał do kupy i obnażył kark, uznając jego wyższość.

- Omi? - spytał cicho.

- Zaprezentuj się.

Atsumu skinął i posłusznie ułożył się w pożądanej pozycji, obnażając się do Alfy. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że ruja Alfy właśnie się zaczęła, odbierając mu zdrowy rozsądek. Nie, żeby mu to przeszkadzało. Pomagał alfom w rui wielokrotnie, więc dobrze wiedział, jak to się potoczy. Gdzieś z tyłu głowy miał zakodowane, by na Omiego uważać, bo faktycznie może spróbować go skrzywdzić, ale w głębi serca w to nie wierzył.

Sakusa klęknął za nim, wciskając nos między jego pośladki i wąchając jego esencję u źródła. Atsumu zadrżał, gdy gorący język Alfy polizał jego wilgotniejące wejście, mrucząc z zadowolenia. Atsumu jęknął, zaciskając dłonie na pościeli, co nie umknęło uwadze Alfy. Z cichym pomrukiem przyciągnął biodra Atsumu do własnego krocza, ocierając się o niego swoim nabrzmiałym przyrodzeniem.

- Bez droczenia się - syknął Atsumu, sięgając za siebie ręką i próbując docisnąć go mocniej do siebie.

Sakusa przez chwilę ani drgnął. Atsumu słyszał, że pociąga nosem kilka razy, zapewne próbując odczytać z jego feromonów wszystkie emocje. Po chwili zamruczał z zadowolenia, łapiąc go za kostkę i ciągnąc w dół. Atsumu poddał się jego ruchom, ciekawy, czego Alfa chce, ale okazało się, że Sakusa chciał go pod sobą na wznak. Gdy Atsumu zmienił pozycję, mężczyzna od razu znalazł się pomiędzy jego rozsuniętymi udami, całując go głęboko.

Atsumu objął go nogami w pasie, odpowiadając na wszystkie pchnięcia ochoczo. Jęknął, gdy czubek męskości natrafił na jego wejście i wsunął się w niego przy jednym z pchnięć, zaskakując ich obu. Sakusa jęknął i pomógł sobie ręką, by wbić się w niego głębiej, aż wszedł po samą nasadę. Obaj jęknęli przeciągle, dysząc ciężko w swoje usta.

- Szlag, Omi, mocniej, mocniej, ach!

Sakusie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu narzucił szybki rytm, wbijając się w niego z agresją i desperacją samca, któremu odmawiano tego przez lata.

Skończyli zawstydzająco szybko, dochodząc jeden po drugim. Atsumu spiął się, gdy Sakusa go zakleszczył, lubiąc jak jego ciało samowolnie zaczęło się rozluźniać. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się działo, ale zakleszczenie zaskakująco relaksowało, zmieniając jego ciało w galaretę.

Sakusa uniósł głowę z jego ramienia i spojrzał mu prosto w oczy. Jego tęczówki wróciły do swojej zwyczajnej barwy, choć nadal czaiły się w nich czerwone refleksy. Atsumu przeczesał palcami jego niesforne loki.

- Wszystko okej? Wybacz, nie chciałem się tak na ciebie rzucić.

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Atsumu uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Nie zrobiłem ci krzywdy?

Atsumu pokiwał przecząco głową, choć miał ochotę wywrócić oczami. Tyle razy mu powtarzał i udowadniał, że twarda z niego sztuka, ale Omi ciągle miał wątpliwości.

- Nie wiem, czy uda mi się powstrzymać przed ugryzieniem cię - przyznał szlachcic, zagryzając dolną wargę. Wróciła mu trzeźwość umysłu, przynajmniej na moment.

- Możesz mnie oznaczyć - odpar Atsumu, patrząc mu prosto w oczy. - Ale jeśli przez ciebie będę nieszczęśliwy, zabiję cię, choćbym sam miał przypłacić to życiem.

- Okej - odparł Sakusa bez mrugnięcia okiem.


***


Atsumu chciałby powiedzieć, że ruja Sakusy nie była niczym niezwykłym, ale byłoby to wierutne kłamstwo. Być może był to rezultat tego, że jego gruczoł oficjalnie został oznaczony przez Sakusę, a może po prostu cykl Alfy był rzeczywiście ciężki do zniesienia - kolejne fale gorączki przychodziły za szybko i trwały zbyt długo. Po pierwszym, szybkim razie, nadeszły kolejne, podczas których Sakusa ani trochę się nie spieszył, przywłaszczając sobie jego ciało na dobre.

Po kilkunastu takich rundach Atsumu zaproponował wyjście na świeże powietrze, żeby mogli trochę odetchnąć. Miał nadzieję, że rozluźni to trochę Alfę, którego mogły nakręcać unoszące się w powietrzu feromony. Jego pomysł okazał się trafny, bo rzeczywiście obaj potrzebowali zmiany scenerii, ale nie powstrzymało to Alfy przed wzięciem go po raz kolejny, tym razem w plenerze, gdzie każdy mógł ich zobaczyć.

Atsumu absolutnie uwielbiał każdą ich wspólną chwilę.

Nie zmieniało to faktu, że gdy przebudził się kolejnego dnia bez “pomocy” Sakusy, odetchnął z ulgą. Wszystko miał obolałe. Sakusa ciągle spał, nieruchomy jak trup, obejmując go luźno ręką przez tors. Spał na brzuchu, z jedną nogą i tyłkiem wystającymi spod kołdry, lokami wyglądającymi jak ptasie gniazdo i lekko rozchylonymi ustami.

Atsumu ostrożnie wysunął się spod jego ręki, wstając z łóżka z cichym stęknięciem. Tyłek mu pulsował, wejście nabrzmiałe od ciągłego użycia. Trzymając się za tyłek poszedł do drzwi i otworzył je lekko.

- Powiedzcie służbie, żeby przynieśli wodę na kąpiel - polecił niemrawo.

Akagi uniósł brwi, widząc jego szyję i obojczyki obsypane purpurowymi malinkami oraz znamię odznaczające się na tle jego oliwkowej skóry.

- Nie wierzę…

- To uwierz. I żadnych plotek.

Akagi zasalutował, ale Atsumu wątpił, by go posłuchał. 

Służba na szczęście szybko się uwinęła z napełnianiem balii wodą. Była cieplutka, co jego obolałe ciało przyjęło z ulgą. Dodał tam trochę olejków, próbując się zrelaksować. Omi zdecydowanie stanął na wysokości zadania.

Myjąc swoje ciało niespiesznie, zaczął się zastanawiać, czy ich zbliżenia mogły zaowocować dzieckiem. Choć omegi były mniej płodne poza rują, nadal mogły zostać zapłodnione. Atsumu zapobiegał temu, pijąc specjalne eliksiry przygotowane przez Osamu, ale tym razem nie tknął nic, co mogłoby powstrzymać go przed zajściem w ciążę. Choć otwarcie by się do tego nie przyznał, w głębi serca chciał mieć rodzinę, ale z kimś, kto był go wart.

I nie potraktowałby go jak klacz rozpłodową. Prędzej by się zabił niż na to pozwolił.

- Atsumu?

Sakusa stanął w drzwiach. Był zaspany, a jego włosy sterczały na wszystkie strony świata. Wyglądał cholernie uroczo, zwłaszcza że do tej pory Atsumu zawsze widział go ładnie ubranego i ogarniętego. Nigdy by nie przypuszczał, że rano wychodził z niego taki zaspany potwór.

- Hej - przywitał się Atsumu, uśmiechając do niego lekko. Znamię na jego szyi zapulsowało, jakby wyczuwając bliskość Alfy, który je tam zostawił. - Dobrze widzieć cię wśród żywych. Spałeś jak zabity.

- Mój cykl zawsze jest krótki i bardzo intensywny - wymamrotał Sakusa, siadając na stołku obok balii. - Mogę…? - Alfa wskazał ręką szyję Atsumu.

Blondyn wzruszył ramionami i obnażył znak na szyi, obserwując uważnie reakcję partnera. Wzrok Sakusy wyrażał tyle emocji, których nie potrafił nazwać… Na pewno dostrzegał tam ulgę i radość, dumę, niedowierzanie i frustrację.

- Jak to możliwe? - spytał cicho, przesuwając opuszkami palców po znamieniu. I bez tego Atsumu wiedział, że Sakusa wgryzł się tak głęboko, że nie było mowy o pomyłce. - Próbowaliśmy tyle razy. Nikomu nie pozwoliłem się zbliżyć. Dlaczego ty…?

- Może jestem ci przeznaczony - zażartował Atsumu, ale widząc powagę w oczach Alfy, postanowił odpowiedzieć zgodnie z prawdą. - Nasze plemiona mają dużo ciekawych legend. O tym, jak w ogóle znaleźliśmy się po drugiej stronie gór i jak zdołaliśmy tam przeżyć przez tak długi czas. Jedna z legend mówiła o prawdziwych alfach, True Alphas, którzy byli silniejsi, odporniejsi, sprytniejsi, niemal dzicy, a ich instynktów nie sposób było okiełznać. Legenda głosi, że przez długi czas nasi przodkowie byli w stanie tam przeżyć tylko dzięki ich pomocy, ale ilekroć w zamian chcieli oddać część swoich omeg, ich prezent nie był dobrze przyjmowany. Prawdziwe Alfy były chętne sparować się tylko z omegami, które wybrało “ich serce”. - Atsumu wzruszył ramionami. - Wiele osób bardzo lubi tę legendę, przekonanych, że rdzenni mieszkańcy naszych ziem wierzyli w prawdziwą miłość. Mnie to wygląda, jakby szukali chętnych partnerów. - Sakusa zamrugał. - Jeśli twoje instynkty są rzeczywiście tak wyostrzone jak twierdzisz, feromony niechętnych ci omeg mogły działać na ciebie odpychająco. Ale ja byłem chętny, dlatego mój zapach ci się podobał i bez problemu mnie zaakceptowałeś. Ot i cała historia. Przy okazji, zdajesz sobie sprawę, że twoje oczy w rui zmieniają kolor na czerwony?

Sakusa drgnął.

- To pewnie gra światła.

- Nie, zdecydowanie nie? Wiem, co widziałem. Twoje oczy zmieniły barwę.

- Oczy nie mogą zmienić barwy tak po prostu.

- Twoje zmieniły. Nikt wcześniej tego nie zauważył?

Sakusa westchnął cicho.

- Dwie omegi twierdziły, że moje oczy błysnęły czerwienią, ale uznaliśmy to za psychologiczną reakcję na stres i strach.

- Mówiły prawdę. - Atsumu wyszczerzył się. - Wyszedł z ciebie prawdziwy zwierz.

Sakusa spojrzał na niego z niesmakiem.


***

- Ty cholerny idioto! - Osamu trzepnął bliźniaka w łeb, niemal przewracając do na podłogę. Jego brwi ściągnięte były w grymasie pełnym złości i niedowierzania. - Pozwoliłeś mu się oznaczyć? Co ty sobie myślałeś?!

Atsumu pomasował tył głowy i spojrzał na brata, wydymając usta.

- Że Omi poszanuje moje zasady i da mi to, czego pragnę?

- A co z miłością? Zawsze chciałeś, żeby twój Alfa cię kochał! Nie chce mi się wierzyć, że w tak krótkim czasie dałeś radę w sobie rozkochać tę bryłę lodu.

- Omi nie jest taki zły. On tylko nie umie się odnaleźć wśród ludzi. Poza tym ty związałeś się z miłości i wszyscy wiemy, do czego to doprowadziło.

Osamu odwrócił wzrok, niezadowolony, że Atsumu po raz kolejny poruszył ten temat. Wątek Suny był kością niezgody pomiędzy nimi od lat. Atsumu żałował, że nie wykończył go, gdy miał okazję. W ten sposób Osamu mógłby związać się z kimś innym, kto pokochałby go z całych sił.

Niestety, nawet jeśli Suna ranił Osamu, Osamu nigdy nie pozwoliłby go zabić. To właśnie z człowiekiem robiła miłość. Atsumu był świadkiem wielu wzlotów i upadków tej pary, mając wgląd w najbardziej intymne aspekty ich życia. Aż za dobrze wiedział, że miłość to za mało, by poradzić sobie z przeciwnościami losu i dopasować do siebie dwie zupełnie różne osoby.

Dlatego tak wzbraniał się przed parowaniem. Wiedział, że gdy jego potencjalny partner go zdobędzie, straci zainteresowanie i zacznie szukać innych przygód. A nawet jeśli nie, zechce powiększyć swoją rodzinę o kolejną Omegę, by pokazać swój status społeczny.

Z tego powodu Sakusa był bezpiecznym wyborem. Obiecał go szanować i być mu wiernym w zamian za upragnionego potomka. Atsumu zamierzał dotrzymać słowa.

A jeśli Sakusa złamie swoje, przypłaci to życiem razem ze swoim dzieckiem, choćby Atsumu sam miał skończyć w grobie z rozpaczy.

Coś mu jednak mówiło, że Sakusa jest honorowym Alfą i dołoży wszelkich starań, by wywiązać się ze swojej części umowy. A jak to faktycznie będzie, pokazać mógł tylko czas.

- Nic mi nie będzie, Samu - zapewnił Atsumu, przerywając przedłużającą się ciszę. Objął brata ramieniem. - Zawsze ufałem swoim instynktom i nigdy mnie nie zawiodły. Omi to dobry Alfa, nawet jeśli cholernie szorstki w obejściu. Zgodził się na wszystkie moje warunki, jeśli w zamian dam mu potomka. Ja nie potrzebuję miłości do szczęścia, Samu. Chcę żyć komfortowo. Nie chcę już dłużej być sam.

- Nie jesteś sam. Masz mnie.

- To nie to samo i dobrze o tym wiesz.

Osamu westchnął. Nawet jeśli Suna kilka razy sobie nagrabił, nie ulegało wątpliwości, że zależało mu na Osamu. No i mieli Hirokiego, który rósł jak na drożdżach i za którego Osamu dałby się pokroić.

Atsumu mógł walczyć jak Alfa, ale w głębi duszy był nadal Omegą i miał takie same pragnienia jak wszystkie pozostałe. Był gotowy na macierzyństwo i każda godzina spędzona sam na sam z Hirokim tylko go w tym upewniała.


***


Dzień koronacji nadszedł i przeminął w mgnieniu oka. Atsumu miał okazję poznać swojego teścia, który nawet nie próbował ukryć swojej niechęci względem niego. Kiyoomi za niego przeprosił i powiedział, żeby go ignorował, ponieważ jego ojciec nie miał już nic do powiedzenia w tej czy innej kwestii. Atsumu miał zdecydowanie lepszą alternatywę niż ignorowanie tego starego pryka i zamierzał wykorzystać wszystkie lata i umiejętności nabyte w swoich przepychankach z bliźniakiem, żeby zaleźć mu za skórę.

Ale najpierw musiał znaleźć na to czas. Kolejne miesiące po koronacji nie rozpieszczały nikogo. Od świtu do ciemnej nocy debatowali w salach obrad, starając się tak rozlokować ludzi w królestwie, by byli bezpieczni i mogli wdrożyć się w swoje nowe obowiązki. Nie było to łatwe. Choć było ich zdecydowanie mniej i wygraną z Aoba Johsai zawdzięczali tylko i wyłącznie umiejętnościom swoich najlepszych strategów - głównie Kuroo - nie chcieli nikogo narazić na życie w miejscu, gdzie ludzie mogliby ich zabić lub skrzywdzić. Sakusa zgodził się wziąć wiele osób do pracy w swojej kopalni złota. Wiele osób zdecydowało się wstąpić do wojska, a cała reszta… Cóż, Atsumu nawet nie chciał myśleć o tym, co Iwaizumi i Oikawa zamierzali z nimi wszystkimi zrobić. On sam brał się za to, gdzie akurat brakowało rąk do pracy. Jego głównym atutem były umiejętności ofensywne w walce, co trochę ograniczało jego użyteczność w kwestiach administracyjnych. Nie, żeby to wpłynęło na ilość obowiązków. Każdego dnia wracał do swoich komnat zmordowany.

Przez pierwsze kilka tygodni Kiyoomi pojawiał się tylko wtedy, kiedy Atsumu go zaprosił. Atsumu nie wiedział, czy wynikało to z jego niepewności, braku zainteresowania czy obawy, że się narzuca, dlatego powiedział mu prosto w twarz, że zawsze jest mile widziany i może przychodzić codziennie. Szlachcic nie wyglądał na przekonanego, dopóki Atsumu nie rzucił mimochodem, że jeśli chce dziedzica, to musi się o niego trochę postarać. No i… starali się. Prawie każdej nocy po kilka razy. Atsumu dał radę namówić Kiyoomiego do wypróbowania różnych pozycji i technik, dzięki czemu szybko złapali wspólny rytm i znaleźli pozycje, które odpowiadały im obu.

To było coś nowego dla nich obu. Atsumu nigdy nie miał stałego kochanka. Zdarzało się, że sypiał z kimś co kilka dni lub tygodni przez dłuższy czas, ale zawsze był to tylko sposób na rozładowanie napięcia seksualnego. Choć nie bez powodu alfy tak chętnie pakowały mu się do łóżka, Atsumu nigdy nie próbował poznać ich preferencji, by uczynić seks jeszcze przyjemniejszym. Z Kiyoomim było zupełnie inaczej. Zwracał uwagę na wszystkie jego reakcje, zapisując je w pamięci i ucząc się, co na niego działało, a co nie. Chciał mu sprawić przyjemność, a rozsuwanie dla niego nóg samo w sobie było cholernie stymulujące. Kiyoomi go podniecał, jako Alfa, ale też jako człowiek. Przekomarzanie się z nim przypominało mu stare czasy, kiedy on i Osamu potrafili porozumieć się tylko w ten właśnie sposób, a im lepiej go poznawał, tym bardziej upewniał się w przekonaniu, że dobrze wybrał.

Atsumu jęknął przeciągle, kiedy Kiyoomi ostrożnie się z niego wysunął i sięgnął po gładki ręcznik, by ich trochę wytrzeć ze spermy i śluzu. Gdy skończył, objął go od tyłu, wciskając nos w jego oznaczony gruczoł.

- Ile jeszcze mam się starać? - mruknął Alfa trochę niepocieszony, głaszcząc jego płaski brzuch.

- Chyba nie masz dość, co? - spytał Atsumu cicho, zamykając oczy.

- Nie. ale chciałbym zobaczyć jakieś rezultaty.

- Omegi nie są zbyt płodne poza rują - zauważył Atsumu. - Istnieje szansa, że do tego czasu nasze starania nic nie dadzą.

Kiyoomi zdawał sobie z tego sprawę, ale trudno było powstrzymać podekscytowanie na myśl, że po raz pierwszy w życiu miał realną szansę na spłodzenie potomka. Był gotowy poczekać. Czekał tyle czasu, mógł poczekać kolejnych kilka miesięcy, nawet jeśli wszystko w nim wyrywało się, by zrobić co w jego mocy, by ten proces przyspieszyć.

- Kuroo kończy rozlokowywanie ludzi w różnych częściach królestwa. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co zrobimy, gdy nie będziemy tu już dłużej potrzebni.

Atsumu obejrzał się na niego. W blasku świec blada skóra Kiyoomiego nabierała ciepłego, oliwkowego blasku, który tylko dodawał Alfie uroku.

- Co mielibyśmy zrobić? Podejrzewam, że będziesz musiał przejąć obowiązki swojego ojca, a ja jakoś wdrożyć się w życie twojego partnera.

- Moja posiadłość znajduje się kilka godzin drogi stąd. Jeśli do niej wrócimy, nie będziesz mógł widywać się z bratem tak często jak teraz.

- Myślisz, że z tobą nie pojadę? - spytał Atsumu z rozbawieniem. Przekręcił się w jego ramionach tak, by leżeli do siebie przodem i mogli patrzeć sobie w oczy. - Osamu i ja jesteśmy blisko, ale nie jesteśmy nierozłączni. On ma teraz swoje życie, rodzinę i obowiązki. Ja swoje. Będziemy się odwiedzać tak często, jak to tylko możliwe, ale nie zostanę tutaj tylko dla niego, jeśli to cię martwi.

Kiyoomi wzruszył ramieniem.

- Nie chcę żadnych niespodzianek. To prawda, że będziemy często tu wracać. Raz na kwartał wszyscy członkowie Izby Lordów zjeżdżają do stolicy, by zagłosować nad różnych projektami państwowymi. No i każde lato spędzamy tutaj, organizując bankiety dla wkraczających w dorosłość szlachciców i udzielając się towarzysko.

- Wasze zwyczaje są strasznie pokręcone.

- To samo mogę powiedzieć o waszych. Poligamia? Serio?

- Mnie nie pytaj. Nie bez powodu jestem tutaj z tobą i nikim innym. Choć sprawdzanie pierzyny w poszukiwaniu dziewiczej krwi jest równie pokręcone.

- Wiesz zaskakująco dużo o naszych zwyczajach.

- Ty mi o tym powiedziałeś.

- O tym może tak, ale nie o wielu rzeczach, które wiesz. Kto ci to wszystko powiedział?

- Akaashi.

- Akaashi Keiji?

- Mhm.

- Widziałem go ostatnio z Bokuto. Wyglądali na całkiem szczęśliwych.

- Bokuto to idiota, ale ma wielkie serce. Dobrze o niego zadba, jestem tego pewny.

- Nasze posiadłości są oddalone tylko o godzinę drogi konno od siebie. Jeśli zdecydują się wrócić w rodzinne strony Akaashiego, będziecie mogli się często widywać.

Atsumu rozpromienił się na samą myśl. Lubił Akaashiego i uważał, że był dobrym wyborem dla Bokuto. Choć obaj wychowali się w dwóch zupełnie różnych kulturach, mieli wiele wspólnego. Atsumu wątpił, by szlachta z Aoba Johsai go zaakceptowała, tym bardziej jego kwitnąca relacja z młodym Omegą przynosiła mu ulgę, że nie będzie z tym wszystkim sam. A jeśli podejrzenia Atsumu co do stanu Akaashiego okażą się prawdą - a wiele na to wskazywało - ich dzieci będą mogły się wspólnie bawić i jeździć do siebie na wakacje. Nie wspomniał jednak o swoich podejrzeniach Kiyoomiemu, nie chcąc mu robić przykrości.

Miał nadzieję, że wkrótce będzie mógł podzielić się z nim równie dobrą nowiną.


***


- Co się stało?

Atsumu obejrzał się na Kiyoomiego, który wręcz wtargnął do jego komnaty. Nikt go nie zatrzymywał, bo bywał tam tak często, że równie dobrze mógłby tam mieszkać. Atsumu odetchnął głęboko.

- Akaashi został ranny - przyznał Atsumu, zagryzając dolną wargę. - Jedna Omega z plemienia ostrzyła sobie zęby na Bokuto i zmusiła go do konfrontacji. Prawie go zabiła.

- A co stało się tobie? - Kiyoomi uniósł jego twarz i zerknął na jego siny policzek i i zadrapaną szyję.

- Tego typu pojedynki to świętość, za przerwanie i wtrącenie się czeka surowa kara. Czasami nawet śmierć. - Atsumu skrzywił się. - Znajomi Sakumi nie byli zachwyceni, że się jej z Samu pozbyliśmy. Zaatakowali nas, ale na to wszystko nadszedł Iwaizumi i kazał im nas puścić.

- Czy oni mogą coś ci…?

- Nie, Akaashi jest w ciąży. Wiedząc o tym, miałem prawo zabić ją w jego obronie.

Dzieci były rzadkością w ich stronach. Rodziły się, ale nie tak często, jak by sobie tego życzyli. Część z nich umierała, zbyt słaba by przeżyć w panujących tam warunkach. Dlatego Omegi w ciąży były nietykalne, a Alfie nawet nie przyszłoby do głowy, by szukać kolejnej.

- Kolejne pokręcone prawo.

- Kolejne pokręcone prawo - potwierdził Atsumu z westchnieniem. Przez to prawo omal nie stracił brata. Nawet gdyby miał ponieść surowe konsekwencje i Akaashi nie byłby w ciąży, Atsumu i tak by mu pomógł.

- Myślę, że najwyższa pora wracać do domu - zapowiedział Kiyoomi, przesuwając kciukiem po siniaku na kości policzkowej Atsumu. - Skończyliśmy swoją część. Resztą mogą zająć się inni, jest tutaj wystarczająco dużo rąk do pracy.

- Chcesz wracać w swoje rodzinne strony?

Kiyoomi skinął głową.

- Czułbym się o wiele spokojniejszy, wiedząc, że nikt cię tam nie zaatakuje.

- Umiem o siebie zadbać.

- Jestem tego świadomy - uciął Kiyoomi, widząc niezadowoloną minę Atsumu. - Ale wszystko ma swoje granice. Nie jesteśmy tu teraz potrzebni. Zrobiliśmy swoje. Możemy wracać.

Atsumu zagryzł dolną wargę. Wiedział, że Kiyoomi miał rację. Ich wysiłek się opłacił i widzieli już tego efekty. Znaczna część ludzi z plemion przeniosła się w inne regiony i zajęła się organizowaniem swojego nowego życia, wybrano wszystkich członków Izby Lordów i podjęto najbardziej naglące decyzje. Atsumu nie był chwilowo potrzebny. Mieszane pary miały na celu spłodzenie wspólnych potomków, które raz na zawsze miały zjednoczyć dwa wrogie narody. W tej sytuacji najlepiej przysłużyłby się ich sprawie, starając się zajść w ciążę i dając Sakusie potomka, w którego żyłach płynęłaby mieszana krew.

- W porządku. Kiedy chciałbyś wyjechać?

Kiyoomi odetchnął z wyraźną ulgą.

- Za tydzień lub dwa, jeśli nie masz nic przeciwko.

Atsumu pokręcił przecząco głową. Nie widział powodu, by dłużej to wszystko przeciągać.

- Okej.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

When two forces clash [5/7]

When two forces clash [4/7]