When two forces clash [1/7]

- Otwierać na rozkaz króla!

Ciężkie drewniane drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wkroczyło kilku żołnierzy. Ich prymitywny ubiór jasno dawał do zrozumienia, że należą do oddziałów barbarzyńcy, który po wielu latach bitew zdołał podbić ich królestwo.

Ludzie na ulicy krzyczeli. Słychać też było odbijający się głuchym echem szczęk mieczy uderzających o siebie tu i ówdzie. Nie każdy zamierzał się poddać, nawet jeśli walka była już dawno przesądzona.

Akaashi przyjrzał się osobom, które wkroczyły do ich domu w stolicy. Było to trzech rosłych mężczyzn, wszyscy muskularni i młodzi, ubrani jedynie w brązowe bojówki oraz buty wojskowe. Każdy był uzbrojony po zęby. Ich wzrok sugerował, że nie zawahają się użyć siły, jeśli ktoś będzie im stawiał opór.

Ojciec Akaashiego stanął przed nim, zasłaniając go własnym ciałem.

- Na rozkaz króla każda niesparowana Omega, w której żyłach płynie szlachecka krew, ma natychmiast stawić się w pałacu – obwieścił dowódca, patrząc na nich spokojnie. Jego dłoń zacisnęła się na trzymanym w ręce nożu. Ostrze było zbroczone świeżą krwią, na widok której Akaashiemu zrobiło się trochę słabo.

- W jakim celu? – spytał jego ojciec butnie, rozeźlony.

- Król pragnie nagrodzić wojowników, którzy dzielnie mu służyli i walczyli u jego boku – wyjaśnił jeden, wzruszając ramionami. Jego wzrok automatycznie skierował się na Akaashiego. – Jednocześnie chce zacieśnić więzi pomiędzy naszymi nacjami, jednocząc je w najbardziej trwały sposób: wiążąc nierozerwalną więzią.

- Po moim trupie! – oburzył się ojciec Akaashiego, chowając go bardziej za siebie. – Mój syn jest zaręczony, został przyrzeczony lordowi Sakusie.

- Tak długo, jak nie jest z nim sparowany, król może oddać go komuś innemu. – Widząc, że ojciec Akaashiego ani drgnął, żołnierz uniósł rękę z nożem. – Drugi raz nie powtórzę – ostrzegł.

Kiedy stało się jasne, że żaden nie zamierza ustąpić, Akaashi wyszedł zza pleców ojca.

- Pójdę z wami, ale nie róbcie nikomu krzywdy – poprosił.

- Keiji! – Ojciec złapał go za rękaw tuniki. – Nie musisz tego robić, nie mają prawa!

- Tak czy siak mnie zabiorą – powiedział, odsuwając się. – Nie chcę, byś zginął przez coś takiego.

- Lord Sakusa…

Akaashi pokręcił tylko głową. Zacisnął dłoń na nadgarstku ojca i uśmiechnął się do niego słabo, po czym obrócił się i podszedł do żołnierzy. Ukłonił się im lekko, jak nakazywał ich obyczaj.

Dowódca, Alfa z krwi i kości, podrapał się po policzku, patrząc na niego z namysłem. A potem odkłonił się niezdarnie. Widząc zdumienie Akaashiego i jego ojca – tylko omegi miały obowiązek się kłaniać w ich kulturze  – chrząknął cicho i wskazał mu ręką, żeby wyszedł z domu.

Akaashi uczynił to, nie oglądając się za siebie. Na ulicy panowało istne zamieszanie. Ludzie wyraźnie nie wiedzieli, co robić, kiedy kolejni żołnierze siłą wdzierali się do domów, wyciągając z niektórych młode omegi. Kilka trupów leżało tu i ówdzie, ale ogółem sytuacja nie wyglądała aż tak źle.

Odetchnął cicho. Trójka żołnierzy otoczyła go, eskortując do wagonu, w którym siedziały już dwie inne omegi. Akaashi nie znał żadnej z nich. Z pomocą żołnierza wdrapał się po schodkach na górę i zajął miejsce na jednej z ławek. Wagon obstawiało pięciu kolejnych, uzbrojonych w miecze i toporki żołnierzy.

Pozostałe omegi szlochały cicho, przerażone i zagubione. Trzymały się za ręce, choć Akaashi wątpił, by wcześniej się znały. Sam nie mógł powiedzieć, by mocno przejął się sytuacją, skoro trafił z deszczu pod rynnę. Czas strachu i szlochania w poduszkę miał już za sobą. Zdążył pogodzić się z faktem, że ojciec obiecał go swojemu dobremu przyjacielowi. Akaashi nie sądził, by poślubienie jakiegoś dzikusa było dużo gorsze od poślubienia pięćdziesięcioletniego właściciela kopalni złota, znanego ze swojego apetytu seksualnego. Panikowanie w niczym by nie pomogło, siedział więc spokojnie i czekał na rozwój wydarzeń.

Minęła dłuższa chwila, nim do wagonu przyprowadzono jeszcze jedną Omegę. Wyglądała na równie przerażoną, co pozostałe. Widząc niewzruszoną minę Akaashiego, zamrugała i automatycznie dosiadła się do dwóch pozostałych, szukając w nich oparcia. Akaashi ledwo powstrzymał się przed wywróceniem oczami.

Nie tylko towarzyszące mu omegi wydawały się zaskoczone jego postawą. Strzegący wagonu żołnierze zerkali na niego co jakiś czas, wytrąceni z równowagi jego spokojem i opanowaniem. W międzyczasie sytuacja na ulicy zaczynała się poprawiać. Mieszkania, które przeszukano, znakowano czerwoną farbą i zamykano od zewnątrz. Pierwszy szok minął i mieszkańcy trochę się uspokoili, widząc, że nie są bezmyślnie atakowani i zabijani.

Żołnierze przyprowadzili jeszcze jednego Omegę, niewiele starszego od Akaashiego.

- To wszyscy. Jedziemy – zarządził dowódca, wskakując na tył.

Po chwili już kierowali się w stronę pałacu. Tam odeskortowano ich do pomieszczenia, gdzie mieli zaczekać na zebranie generałów w sali tronowej. W środku siedziało już pięć innych omeg. W międzyczasie poczęstowano ich szczodrze pałacowym jedzeniem oraz winem. Akaashi nie był zbyt głodny, ale wina nie odmówił. Podejrzewał, że będzie mu potrzebne. 

Po upływie co najmniej kilku godzin drzwi się otworzyły i strażnicy zaprowadzili ich do sali tronowej. Tam kazano im klęknąć przed nowym królem, po którego stronach stało pięciu żołnierzy – cztery alfy i, ku jego zdumieniu, jeden Omega. Wszyscy ubrani byli w szare bojówki znikające w żołnierskich butach. Na torsie każdy miał koszulę bez rękawów, która ukazywała imponujące mięśnie ramion. Akaashi zauważył, że jeden z nich wpatruje się w niego intensywnie. Schylił więc głowę, zagryzając dolną wargę.

- Cudownie – mruknął król, przyglądając im się. – Wszystkie niesparowane i w wieku do zamążpójścia? – upewnił się, zerkając na dowódcę straży.

Mężczyzna skinął.

Król zwrócił się do omeg:

- Moich czterech generałów wybierze spośród was swoje żony. W ten sposób pragniemy zjednoczyć dwa narody, by nasze wspólne dzieci mogły żyć w pokoju i dostatku. Te z was, które nie zostaną wybrane, będą mogły powrócić do rodzin do czasu, aż znajdziemy dla was odpowiednią partię. Omegi wybrane przez moich ludzi zostaną jeszcze dzisiaj pokryte przez swoich partnerów. – Król przeniósł wzrok na swoich żołnierzy: - Zgodnie z obietnicą, każdy z was za swoje zasługi otrzyma własną ziemię oraz Omegę, w której żyłach płynie szlachecka krew. Wiem, jak wiele wam zawdzięczam. Nigdy nie zaszlibyśmy tak daleko, gdyby nie wasze wsparcie i lojalność. – Generałowie skinęli królowi. Mimo podniosłości chwili, uśmiechali się szeroko, dumni i zadowoleni ze swoich osiągnięć. – Macie okazję przyjrzeć się omegom. Jeśli żadnej nie uważacie za odpowiednią, niedługo do pałacu powinny zostać przywiezione kolejne. Jeśli jednak któryś z was już wybrał, niech wystąpi z szeregu.

Jeden z generałów od razu wyszedł przed szereg, niemal potykając się o własne nogi. Pozostali śmiali się z niego pod nosem, ale on nic sobie z tego nie robił. Jego wzrok przyklejony był do Akaashiego, któremu serce zadudniło w piersi z nerwów. Omega spuścił głowę w dół, dyskretnie biorąc głęboki, uspokajający oddech.

- Już wybrałeś, Bokuto? – spytał król. Alfa musiał mu niewerbalnie odpowiedzieć, bo władca kontynuował: - Ta Omega jest twoja. Może zająć miejsce u twego boku.

Nie tylko Akaashi wstrzymał oddech, kiedy Alfa się zbliżył. Klęcząca obok niego dziewczyna omal nie zemdlała, przerażona do granic możliwości.

To jednak nie nią był zainteresowany Alfa. W polu widzenia Akaashiego pojawiły się czubki ciężkich żołnierskich butów. Zatrzymały się tuż przed nim. To mogło oznaczać tylko jedno.

Akaashi uniósł wzrok. Alfa wpatrywał się w niego intensywnie swoimi złocistymi oczami, nie kryjąc zachwytu i pożądania. Mężczyzna wyciągnął do niego rękę, nie spuszczając wzroku nawet na sekundę. Akaashi przełknął ciężko, pobieżnie przyglądając się nastroszonym, czarno-szarym włosom i postawnej sylwetce. Wypuścił ze świstem powietrze i wyciągnął rękę. Choć był o wiele bardziej spokojny niż pozostałe omegi, jego ręka drżała.

Akaashi drgnął, kiedy ich dłonie się dotknęły. Dłoń Alfy była ciepła, duża, pokryta odciskami. Dłoń Akaashiego była delikatna, gładka i mniejsza. Alfa pociągnął go do góry, niemo prosząc, żeby wstał. Chwilę później zajęli miejsce pomiędzy dwoma innymi generałami. Alfa nie puścił jego dłoni, nawet kiedy stanął bezpośrednio za nim i trzymanie jego ręki w takiej pozycji musiało być niewygodne. Nie krył też faktu, że obwąchiwał ostrożnie jego kark. Ciepły, lekko szorstki kciuk masował delikatnie wnętrze jego nadgarstka.

Zanim jeszcze jeden generał zdecydował się wybrać Omegę spośród tych klęczących, Alfa Akaashiego dosłownie wisiał mu na plecach, z nosem wciśniętym w jego kark i wzwodem ocierającym się o jego pośladki. Akaashi czuł, że cała jego twarz jest pokryta krwistoczerwonym rumieńcem, ale nie odważył się odsunąć. Nie miał pojęcia, jakie zwyczaje panowały na ich ziemiach. Kiedy wojna się przeciągała i szala przechylała się na korzyść przeciwnika, Akaashi spędził sporo czasu w bibliotece, szukając informacji o zwyczajach i kulturze ich północnych sąsiadów. Niestety informacji było niewiele, a te, które zebrano, mogły już być nieaktualne lub przerysowane. Większość skupiała się też na dynamice klanów i społeczności. O relacjach między alfami i omegami nie było nic.

Król coś jeszcze powiedział, kierując się głównie do dwóch generałów, którzy nie byli zainteresowani przedstawionymi im omegami oraz Omegi, której dano prawo wybrania sobie dowolnego Alfy spośród szlachciców podbitego królestwa. Akaashi go nie słuchał, licząc w myślach do dziesięciu i skupiając się na regularnym oddychaniu. Jego wzrok spotkał się z inną Omegą, która została wybrana. Po jej policzkach płynęły ciche łzy. Stojący obok niej Alfa wywrócił oczami, widząc jej zachowanie. Akaashi miał ochotę go zdzielić w łeb za tak jawne dewaluowanie jej strachu i cierpienia.

- Bokuto, Daishou, jesteście na dzisiaj wolni. Jutro w południe spotkamy się przy okrągłym stole, czeka nas dużo pracy – zakończył król.

Akaashi bez sprzeciwu dał się poprowadzić w kierunku drzwi, a potem długim korytarzem. Wzrok wbił w podłogę, nie mając śmiałości spojrzeć Alfie prosto w twarz. Po kilku minutach krążenia, wydawałoby się bez celu, Alfa pomachał wolną ręką do dwóch strażników.

- Hej, hej, hej!

Strażnicy otworzyli przed nim drzwi, zerkając z zaciekawieniem na towarzyszącą mu Omegę.

- To twoja nowa żona? – spytał jeden z nich.

- Yup – zgodził się Alfa, wypinając dumnie pierś.

- Dobrze, że zasłużyłeś się w walce, inaczej nie miałbyś u niego najmniejszych szans – zażartował drugi.

- Ej! – obruszył się Alfa.

Akaashi ukrył uśmiech, spuszczając głowę bardziej w dół.

- Wszystko jest gotowe. Druga zmiana powinna pojawić się za kilka godzin, w razie czego krzycz.

Alfa pokiwał energicznie. Weszli do środka, a strażnicy zamknęli za nimi drzwi.

Kwatera była ogromna. Pomieszczenie musiało należeć do któregoś z członków rodziny królewskiej, bo mnóstwo przedmiotów wykonanych było ze szczerego złota. Królewskie łoże z imponującym, satynowym baldachimem w kolorze błękitnego nieba stało na małym podwyższeniu, oświetlone kilkoma zapalonymi świecami. Na jego widok serce Akaashiego zaczęło bić mocniej.

Jesteś gotowy, pomyślał.

Przez ostatnie pół roku jego osobisty nauczyciel przygotowywał go na ten dzień. Akaashi wiedział, co się stanie i jak się zachować. To, że ostatecznie skończył z innym Alfą niż początkowo sądził, nie zmieniało sytuacji. Oczekiwania wobec niego się nie zmieniły.

Ciała omeg były stworzone do tego, by zadowalać alfy. I takie było jego zadanie. Pokornie pozwolić, by ten Alfa zaznał rozkoszy, robiąc dla siebie miejsce w jego ciele.

Akaashi wiedział, że to nie będzie przyjemne. Że opieranie się może tylko pogorszyć sytuację i że to nie o niego w tym wszystkim chodziło. Taka była kolej rzeczy. Jednak nawet tak przygotowany nie mógł pozbyć się uczucia strachu dławiącego go w gardle.

Alfa złapał go od tyłu za biodra, obsypując jego szyję pocałunkami. Akaashi odchylił głowę w bok, robiąc mu więcej miejsca. Dłonie na jego biodrach zaczęły naciskać na niego od tyłu, zmuszając go do zrobienia niepewnego kroku do przodu. Alfa, nie przerywając pieszczot, kierował go powoli w stronę łóżka. Akaashi pozwolił mu na to, przekonany, że im szybciej będzie miał to za sobą, tym lepiej.

Gdy znaleźli się przy łóżku, Alfa obrócił go dość gwałtownie w swoich ramionach i złapał pod udami, podnosząc do góry. Nim Akaashi zdążył zareagować, mężczyzna oplótł się jego nogami w pasie i przycisnął go mocno do siebie, całując namiętnie w usta. Akaashi złapał go za ramiona dla utrzymania równowagi i zarumienił się, kiedy twarda męskość naparła na jego pośladki, ocierając się o nie sugestywnie. Mimo braku doświadczenia i strachu, jego ciało zaczynało odpowiadać na pieszczoty, przygotowując się do stosunku.

Alfa nachylił się bardziej nad nim, zmuszając go do położenia się na łóżku, a potem językiem rozsunął mu usta, całując go głęboko. Jego biodra cały czas poruszały się rytmicznie, ocierając bezwstydnie o Omegę.

- Jak masz na imię? – spytał Alfa, odsuwając się lekko i patrząc na niego wyczekująco.

- A-Akaashi – odparł cicho Omega. – Akaashi Keiji.

- Akashi – powtórzył Alfa. Powieka Akaashiego drgnęła, słysząc, że mężczyzna źle wypowiedział jego rodowe nazwisko. – Bokuto Koutarou – dodał po chwili. Jedną dłonią złapał za pas związany na kokardę i rozwiązał go, a potem rozsunął poły tuniki. Opuszki jego palców przejechały ostrożnie, niemal z czcią, po nagim torsie i brzuchu Omegi. W oczach Alfy widać było jawną fascynację i niemy zachwyt. – Jesteś piękny, Akashi Keiji.

I znowu powiedział to źle, pomyślał Omega. Bokuto nachylił się, ponownie złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Akaashi rozchylił lekko wargi, pozwalając mu wsunąć język do środka. Bokuto podparł się na jednym przedramieniu obok jego głowy, pieszcząc wnętrze jego ust i ssąc delikatnie czubek jego języka. Jego druga dłoń złapała za pasek spodni Omegi, po omacku zsuwając go w dół najpierw z jednej, potem z drugiej strony. Po kilku sekundach Akaashi leżał pod nim zupełnie obnażony, mając jedynie obrożę swego niedoszłego narzeczonego za osłonę. Po chwili i to poszło w niepamięć. Bokuto zmarszczył brwi, przez chwilę siłując się z zapięciem. Gdy zdał sobie sprawę, że musi mieć klucz, by ją otworzyć, złapał po obu bokach zapięcia i rozerwał zamek brutalną siłą, a potem jakby nigdy nic zaczął całować go po karku. Akaashi zadrżał, widząc ten niezamierzony pokaz siły. Nawet nie chciał myśleć, co ten Alfa mógł mu zrobić w chwili złości.

Alfa wyprostował się, ciągle klęcząc między rozsuniętymi udami Omegi i ściągnął przez głowę koszulkę, ukazując imponującą muskulaturę. W ślad za koszulką podążyły bryczesy i buty. Wzrok Akaashiego automatycznie przykleił się do twardej męskości między mocnymi udami, wyprostowanej dumnie i czerwonej z podniecenia. Nigdy wcześniej żadnej nie widział.

- Co lubisz? – spytał mężczyzna po dłuższej chwili, obsypując pocałunkami jego smukłą szyję, tors i brzuch. Akaashi czuł się niezwykle niekomfortowo. Choć światło w pokoju dawały jedynie rozstawione wokół łóżka świece, wszystko dobrze było widać, a Alfa omiatał jego ciało intensywnym spojrzeniem ilekroć odrywał się od jego szyi, jakby nie mógł się zdecydować, czy woli go całować, czy na niego patrzeć. Jego dłonie błądziły po jego skórze, zapoznając się z każdą krągłością i wypukłością. Robił to niezwykle delikatnie, jakby bał się, że mocniejszy dotyk mógłby mu zrobić krzywdę.

Omega zmarszczył brwi. Czy ten Alfa naprawdę zamierzał w takiej chwili pytać go o zainteresowania?

- Książki?

Bokuto zaśmiał się.

- Co lubisz w łóżku? – sprecyzował, patrząc na niego wyczekująco.

Akaashi zamrugał, patrząc na niego z niezrozumieniem.

- Jak mam cię dotykać, żeby sprawić ci przyjemność? – kontynuował Alfa pytająco, nie rozumiejąc, w czym problem.

Przyjemność? Akaashi nie sądził, by to, co mieli za chwilę zrobić, miało być przyjemne.

Bokuto przekrzywił głowę jak skonsternowana sowa.

- Uhm, jak twoi poprzedni partnerzy zadowalali cię w trakcie seksu? – Alfa przeformułował pytanie.

- Nigdy wcześniej tego nie robiłem – odparł Akaashi, urażony insynuacją, że ktoś już go miał.

Oczy i usta Alfy rozszerzyły się komicznie ze zdumienia.

- Poważnie?!

Akaashi nie rozumiał, skąd to zdziwienie. Czy w kraju Bokuto omegi nie czekały do ślubu na skonsumowanie więzi?

- Tylko prostytutka prześpi się z Alfą bez bycia oznaczonym. Byłbym wdzięczny, gdybyś nie sugerował, że nią jestem – odparł Akaashi sucho.

Bokuto pokręcił energicznie głową.

- Nigdy w życiu! Nie to miałem na myśli. – Oczy Alfy błyszczały z podekscytowania. – Jesteś taki piękny. Nie mogę uwierzyć, że będę twoim pierwszym – wyznał Alfa. Nachylił się i pocałował go w policzek. – Z alfami w twoim kraju jest coś bardzo nie tak, jeśli pozwalają takim pięknościom być długo niesparowanym.

Akaashi miał ochotę mu dogryźć, ale nie zdążył, bo po raz kolejny tego dnia Bokuto zamknął mu usta entuzjastycznym pocałunkiem. Wiadomość, że Akaashi jest niewinny, musiała go bardziej podniecić, ale jednocześnie trochę przyhamować. Ręce Bokuto dotykały go z jeszcze większą delikatnością niż wcześniej.

Kilka minut głębokich pocałunków wystarczyło, by Akaashi przywykł do ciężaru Alfy na sobie. Choć nadal był świadomy tego, że obaj są nadzy – penis Bokuto dźgający go w biodro nie dawał mu o tym zbytnio zapomnieć – trochę się uspokoił. Bokuto musiał wyczuć jego rozluźnienie, bo jego ręka wsunęła się między uda Akaashiego, wprawnie odnajdując jego wejście. Akaashi momentalnie się spiął, zaciskając palce na ramionach Alfy.

Bokuto zamruczał uspokajająco, całując go niemal czule po szczęce. Nic jednak nie było w stanie odwrócić uwagi Akaashiego od palca, który masował okolice dziurki, napierając na nią co jakiś czas mocniej i mocniej, aż w końcu wsunął się do środka. Akaashi wciągnął głęboko powietrze.

- Nie zrobię ci krzywdy – zapewnił Alfa, powoli zaczynając poruszać palcem. Uczucie było trochę dziwne, ale nie bolesne. Tyle wystarczyło Akaashiemu, bo się rozluźnić. Zamknął oczy i westchnął głęboko. Chwilę później Alfa dołożył drugi palec, poruszając nimi rytmicznie. Widząc lekki dyskomfort Omegi, nachylił się i wziął w usta jego męskość. Akaashi spojrzał na niego szeroko rozwartymi oczami. Słyszał o tym, że w burdelach omegi bezwstydnie zadowalały alfy w ten sposób, ale nigdy wcześniej nie słyszał, by Alfa w ten sposób próbował zadowolić Omegę. Bokuto nie miał wstydu! Akaashi miał ochotę mu powiedzieć, żeby przestał, bo to obrzydliwe, ale uczucie było niezwykle przyjemne i trochę rekompensowało fakt, że palce Alfy nadal poruszały się wewnątrz niego, próbując go rozluźnić.

Po godzinach tych tortur, Bokuto ułożył się na nim, nakierowując swoją męskość na jego wejście. Akaashi cały się spiął w oczekiwaniu, kiedy Alfa docisnął do niego biodra, powoli się w niego wsuwając. Jęknął z bólu, zaciskając mocno zęby. Bokuto zatrzymał się, dając mu czas na przyzwyczajenie się do niego, zanim ostrożnie wsunął się głębiej. Akaashi zacisnął dłonie na pościeli, krzywiąc się lekko. Musiał przyznać, że nie bolało aż tak strasznie, jak się obawiał. Gdyby Bokuto po prostu się wsunął i zaczął poruszać, ich zbliżenie byłoby ze sto razy gorsze i bardziej upokarzające. Dzięki cierpliwości Alfy, ciało Akaashiego powoli oswoiło się z jego obecnością. Bokuto odchylił głowę do tyłu, wciągając głośno powietrze.

Kilka pierwszych, eksperymentalnych pchnięć Bokuto przyglądał mu się uważnie, obserwując jego reakcję. Widząc, że Omega nie krzywi się z bólu, Bokuto pozwolił sobie na poddanie się prymitywnej potrzebie zaspokojenia pragnienia.

Akaashi zapatrzył się na górę baldachimu, czekając, aż Alfa skończy. Uczucie nie było ani zbyt nieprzyjemne, ani przyjemne. Po prostu… dziwne. Trochę go to uspokoiło, bo Bokuto wyglądał na mężczyznę o dużym apetycie seksualnym, a Akaashi był kiepski w wymyślaniu wymówek. Jeśli zbliżenia miały wyglądać tak, jak teraz, Akaashi był gotowy je zdzierżyć.

Pchnięcia Alfy zaczęły tracić rytm długie, długie minuty później. Jego oczy błysnęły dziko w ciemności. Akaashi krzyknął, kiedy ostre zęby przebiły się przez jego skórę szyi, znacząc gruczoł zapachowy. W tym samym czasie poczuł, że Alfa w nim dochodzi, przyciskając do łóżka całym swoim ciężarem.

Zakręciło mu się w głowie. Ugryzienie paliło niczym rozpalone żelazo. Jakby tego było mało, penetrujący go członek zaczął zwiększać objętość u nasady, zakleszczając ich razem. Bokuto jęknął przeciągle, zamykając oczy w ekstazie. Gdy pierwsza fala orgazmu ustąpiła, Alfa delikatnie przekręcił ich na łóżku tak, żeby to Akaashi na nim leżał. W tej pozycji naciągnął na nich pościel, obejmując Omegę rękami i głaszcząc delikatnie jego plecy.

- Jesteś najlepszy, Aghashii! – wymruczał Alfa z zamkniętymi oczami.

- Mam na imię Akaashi – odparł.

- Mhm… - Alfa odetchnął głęboko, przeciągając się jak kot. – Więc? Opowiesz mi trochę o sobie? Trochę minie, zanim będę mógł się wysunąć.

- Naprawdę chcesz rozmawiać w takiej sytuacji? – zdumiał się Akaashi. Penis Alfy ciągle był w środku, rozciągając jego wnętrze do nieludzkich rozmiarów, a on chciał się lepiej poznać?

Bokuto otworzył oczy i spojrzał na niego z zaskoczeniem.

- Mamy tu tak leżeć w milczeniu?

Akaashi westchnął przez nos, praktycznie niezauważalnie. Chyba nie było sensu się kłócić.

- Co chciałbyś wiedzieć?


Jakimś sposobem udało im się nawiązać całkiem normalną konwersację, mimo świadomości, że ciągle byli ze sobą połączeni. Akaashi opowiedział Alfie o sobie (osiemnaście lat, syn bogatego szlachcica zasiadającego w Izbie Lordów, która doradzała samemu królowi, jedynak, miłośnik książek i łucznictwa). Bokuto odwdzięczył się masą informacji o sobie (lat dwadzieścia trzy, najstarszy z rodzeństwa, najsilniejszy wojownik w ich plemieniu). Bokuto opowiadał z entuzjazmem o swoich przyjaciołach, eskapadach z Kuroo – kolejnym z pięciu zasłużonych generałów – bitwach, które stoczył i wpadkach, jakie przyszło mu zaliczyć w swoim młodym życiu. Co najbardziej zaskoczyło Omegę, to gotowość do przyznania się do błędów, za które przyszło mu ponieść konsekwencje. Alfy, które Akaashi poznał do tej pory, uważały się za nieomylne, co niezwykle go irytowało.

Tej nocy Bokuto jeszcze dwa razy delikatnie rozsunął jego uda, by zrobić dla siebie miejsce. Akaashi miał ochotę mu odmówić tak dla zasady, żeby zobaczyć, co zrobi Alfa, ale nie zdecydował się na ten ruch. Nie chciał, by ich cienka nić porozumienia została zerwana i to tak szybko od momentu, kiedy się poznali. Pozwolił więc Alfie całować się i posiąść po raz kolejny, biernie biorąc udział w zbliżeniu. Za drugim i trzecim razem Bokuto mógł wysunąć się od razu po tym, jak skończył, więc gdy było po wszystkim, Akaashi obrócił się do niego plecami i poszedł spać.


Komentarze

  1. Bardzo mi się podobało! Uwielbiam klimaty około średniowieczne, a w połączeniu z ABO to już przepadam. (Muszę taką fabułę rozegrać w simsach🤔). Boli mnie to, że Bo tak poprostu wziął sobie omegę i wykorzystał. Bez uczuć i bez poznania, ale cóż niby takie było jego prawo. Mam nadzieję, że szybko pojawi się między nimi uczucie, bo już b chciała gorącej miłości pomiędzy nimi❤❤❤ Ostatnio mam ochotę na taki fuff, może to przez nadchodzący wrzesień, ale zrobiłam się wrażliwsza 🙈

    Dużo weny ❤ Po tych tekstach naprawdę widać, że pisanie na nowo sprawia Ci przyjemność, więc mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Coś czuję ,że ta powaga Akasshi pomoże mu jeszcze nie raz. Rozdział świetny czekam na kolejny pozdrawiam w.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem wyniku. Cóż stało się, ale co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, jednak chyba Akaaahi nie będzie miał tutaj tak źle jak myślał, Bokuto nie myśli tylko o sobie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

A perfect mate [2/6]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

When two forces clash [5/7]

When two forces clash [4/7]