A perfect mate [3/6]

 Posiadłość rodziny Sakusa była imponująca. Sam dworek był ogromny, mieszczący co najmniej kilkadziesiąt sypialni, a przylegające do niego tereny jeszcze okazalsze. Atsumu nie mógł się doczekać chwili, kiedy będzie mógł ruszyć na podbój okolicznych lasów, łąk i wzgórz.

Kilka dni przed ich przyjazdem ze stolicy wysłano posłańca, który uprzedził służbę, że powinni szykować się na powrót byłego lorda Sakusy, Keisuke, młodego panicza oraz jego wybranka. Atsumu nie mógł powstrzymać rozbawienia, widząc ze dwadzieścia osób przed wejściem do posiadłości, które czekały równo w rządku, by ich przywitać.

Keisuke podniósł się ze swojego miejsca, ale Atsumu przepchnął się obok niego, sadzając go z powrotem na tyłek. Wyskoczył z powozu i odetchnął głęboko. Nigdy nie lubił siedzieć bezczynnie na tyłku, a kilkugodzinna jazda w powozie bez żadnej formy stymulacji niemal doprowadziła go do rozpaczy. Keisuke i Kiyoomi obaj zajęli się czytaniem, ale Atsumu kategorycznie odmówił. Akaashi zdołał go nauczyć całego alfabetu i Atsumu robił postępy, ale nadal czytał wolno i miał problemy z dłuższymi lub bardziej skomplikowanymi wyrazami. Nie chcąc wyjść na idiotę, odrzucił opcję czytania i większość podróży spędził wgapiony w krajobraz za oknem.

- Lordzie Sakusa, paniuczu Kiyoomi. - Lokaj wyszedł przed szereg i skłonił się nisko. - Witamy w domu.

- Wszystko gotowe? - spytał Keisuke.

- Oczywiście, panie.

- Wspaniale. - Keisuke minął wszystkich i wszedł do środka budynku.

Kiyoomi wskazał ręką Atsumu.

- Miko, to jest mój partner, Miya Atsumu. - Kilka osób sapnęło z niedowierzania. Posłaniec musiał im przekazać, że Kiyoomi nie przybędzie sam, ale służba widocznie nie uwierzyła, że udało mu się z kimś sparować. Atsumu przekrzywił zadziornie głowę, obnażając znak na swojej szyi. Wzrok lokaja od razu tam powędrował. Był dobry w ukrywaniu emocji, ale nie zdołał powstrzymać swoich oczu przed rozszerzeniem się ze zdziwienia.

- Paniczu, to wspaniałe wieści!

- Atsumu pochodzi z północnych plemion. Jest jednym z pięciu generałów króla Iwaizumiego. Wierzę, że ciepło go przyjmiecie i pomożecie mu się wdrożyć w nasze zwyczaje i kulturę. - Miko i reszta skłonili się nisko. - Król Iwaizumi przekazał mi tytuł mego ojca, więc od dzisiaj to ja będę zarządzał naszym biznesem i majątkiem.

- Oczywiście, pan… lordzie Sakusa. Pomożemy jak tylko się da. - Lokaj wskazał im drogę do dworku. - W waszych komnatach czeka na was gorąca kąpiel, a gdy skończycie, w jadalni podamy obiad. Pozwoli pan, że zaprowadzimy pańskiego wybranka do jego komnat.

- Ale sztywniaki - skomentował Atsumu, gdy weszli do środka. - Zawsze tak się tutaj wszyscy zachowują?

- To nasza służba. Jak mają się do nas zwracać, jeśli nie formalnie? - spytał Kiyoomi.

- Myślałem, że tylko ci zamkowi mają kij w dupie.

Alfa parsknął, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- To nie kij w dupie, do dobre wychowanie, którego sam będziesz musiał się nauczyć.

Atsumu wydął usta, nie do końca zadowolony z takiej odpowiedzi. Lokaj towarzyszył im w drodze do ich komnat. Kiyoomi dobrze wiedział, gdzie idzie, ale dla Atsumu był to istny labirynt. Na szczęście przyzwyczaił się do tego po miesiącach spędzonych na zamku i wiedział, że odnalezienie się w tym miejscu jest tylko kwestią czasu.

Kiyoomi w końcu podszedł do jednych drzwi i otworzył je. Atsumu podążył za nim, ale powstrzymały go słowa lokaja.

- Miya-sama, zapraszam za mną.

- Widzimy się na obiedzie - rzucił Kiyoomi, znikając za drzwiami.

- Idziemy gdzieś indziej? - spytał.

- Do twoich osobistych komnat - odparł spokojnie lokaj, prowadząc go kawałek dalej. Był do dosłownie kolejne drzwi, które otworzyła jedna ze służek. Atsumu wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Komnata była jeszcze większa niż ta, którą miał w zamku. Wszystko utrzymane było w stonowanych kolorach, z kilkoma mocniejszymi akcentami przy zdobieniach mebli. - To od dzisiaj będzie twój pokój. Yumi i Miki zadbają, by niczego ci nie brakowało. Obiad podamy za godzinę.

Atsumu uniósł brwi, zaskoczony.

- Omi i ja nie będziemy dzielić pokoju?

Lokaj zamrugał.

- Oczywiście, że nie. Lord Sakusa to dżentelmen, nie zrobiłby czegoś takiego.

Atsumu nie miał pojęcia, co bycie dżentelmenem miało wspólnego z dzieleniem wspólnej przestrzeni, ale postanowił o to zapytać później. W przylegającej do pokoju łazience czekała na niego balia gorącej wody, która aż się prosiła, by do niej wskoczyć.

Lokaj skłonił się i wyszedł, pozostawiając go sam na sam z dwiema służkami. Jedna z nich podeszła do niego i zaczęła rozpinać guziki jego koszuli.

- Co ty wyrabiasz? - Pacnął ją w ręce i odsunął się.

- Jesteśmy tu, by ci pomóc wziąć kąpiel.

- Sam umiem się rozebrać i umyć, dzięki.

Służki wymieniły się niepewnym spojrzeniem. Atsumu coś tknęło.

- Chwila. Omi też ma taką pomoc?

Gdy skinęły na znak zgody, wyminął je i wyszedł z pomieszczenia. Bez pukania wszedł do komnaty swojego Alfy, który szykował się do własnej kąpieli. Jeden służący stał obok, ostrożnie składając podawane mu ubrania.

- No to już przesada.

- Atsu. - Kiyoomi obejrzał się na niego. - Coś nie tak?

- Ty mi powiedz. - Podszedł do służącego i wziął od niego ubrania, a potem pokazał mu drzwi. - Spływaj.

- Ale…

- Ja mu pomogę, skoro ma dwie lewe ręce.

Służący ani drgnął, patrząc na Kiyoomiego wyczekująco. Dopiero gdy szlachcic skinął głową na zgodę, służący skłonił się i posłusznie opuścił pomieszczenie.

- Rozumiem, że moje słowo zawsze będzie miało mniejsze znaczenie niż twoje? - spytał Atsumu, unosząc brwi.

Kiyoomi westchnął.

- Trochę im zajmie przyzwyczajenie się do naszego związku - przyznał Alfa. - Coś się stało?

- Czemu mamy osobne komnaty? - Atsumu odwrócił wzrok. - Nie chcesz mnie tutaj?

- Omegi z wyższych sfer preferują mieć własny kąt. Alfy zwykle… - urwał. - Domyślam się, że u was wygląda to inaczej. Wybacz. Nie chciałem cię zmuszać do dzielenia ze mną przestrzeni.

- Pozwoliłem ci się oznaczyć. Jesteś teraz moim partnerem, dlaczego miałbym nie chcieć cię w swoim łóżku? Chyba że ty nie chcesz mnie w swoim?

- Nie gadaj głupot. Oczywiście, że chcę cię w swoim łóżku. - Kiyoomi podszedł do niego i pocałował go w policzek. - Możemy to przedyskutować w trakcie kąpieli. Powinniśmy zmieścić się obaj.

Atsumu wyszczerzył się, bardziej niż zadowolony z propozycji wspólnej kąpieli. Pomógł Alfie się rozebrać, dramatycznie udając służącego, a potem sam pospiesznie zdjął swoje ciuchy i dołączył do Alfy w balii. Było ciasno, zwłaszcza że obaj byli dość imponującego wzrostu, ale dali radę.

- Masz ochotę poruchać? - Atsumu obejrzał się na Alfę, uśmiechając się porozumiewawczo.

- Pytanie. - Ręce Omiego zjechały z jego brzucha między jego nogi, głaszcząc niespiesznie jego genitalia. - Ale to dość kiepskie miejsce na tego typu ekscesy.

- Żyj trochę. Jeszcze tego tutaj nie robiliśmy, co nam szkodzi spróbować?

- Dalej mi się nie chce wierzyć, że jesteś taki chętny - mruknął Sakusa, pomagając Atsumu przekręcić się w balii tak, by go dosiąść. Kiyoomi zsunął się niżej w balii i przymknął oczy. Atsumu był dobry w tym, co robił. Wystarczyło kilka jego pocałunków wzdłuż linii szczęki i chwila pieszczot męskości, by zupełnie stwardniał. - Moi znajomi uprawiają seks ze swoimi omegami głównie podczas ru… Ach! - Atsumu wziął go w siebie, powoli opuszczając się niżej i niżej, aż wszedł po nasadę. Przez chwilę rozkoszował się doznaniami, dając sobie chwilę na przyzwyczajenie się do jego rozmiaru. Po kilku długich sekundach, które Sakusa spędził na całowaniu go po gruczole u podstawy szyi, Atsumu był gotowy, by wziąć się do roboty.

- Macie złe podejście do wychowania omeg - wysapał Atsumu, ujeżdżając go rytmicznie. - Co jest smutne, bo seks jest mhmm. - Kiyoomi ugryzł go w gruczoł, przez co Atsumu niemal rozpłynął mu się w ramionach. Mimo że już był oznaczony, pieszczoty w tamtej okolicy za każdym razem potwornie go nakręcały. - Szlag.

Kiyoomi złapał go za pośladki i zaczął dociskać go w dół, jednocześnie wypychając biodra do góry. Początkowo nie miał odwagi tego zrobić, za bardzo się bojąc, że zrobi mu krzywdę. Atsumu szybko wybił mu z głowy takie zachowanie, przekonując, że chce mieć z nim intymny kontakt i jeśli coś mu się nie spodoba, to mu zwyczajnie powie. On ufał Kiyoomiemu, że przestanie w trakcie, gdyby coś było nie tak, a Kiyoomi musiał zaufać jemu, że mu o tym powie. Atsumu lubił być brany stanowczo, czasami wręcz ostro.

Obaj jęknęli przeciągle. Kiyoomi doszedł, dociskając do siebie Omegę z całych sił. Ciągle będąc w nim, zaczął stymulować jego męskość, czując, że Atsumu jest już blisko.

Na obiad poszli zadowoleni i spełnieni, ale za to piekielnie głodni.

Keisuke musiał po ich minach poznać, co robili, bo od razu zrzedła mu mina.

- Z zazdrością ci do twarzy - rzucił Atsumu. Jeden z serwujących jedzenie służących zachłysnął się własną śliną.

- Kiyoomi. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień zaczniesz od uczenia tego prostaka manier - wycedził Keisuke.

- Prawisz mi dzisiaj same komplementy - odparł śpiewnie Atsumu, patrząc na suto zastawiony stół. Jego żołądek zaburczał głośno.

- Miya.

Atsumu tylko wzruszył ramionami. Kiyoomi pokierował rozmowę w stronę biznesu, odwracając uwagę swego ojca od Omegi. Atsumu to wykorzystał, wsuwając zaserwowane jedzenie. Było przepyszne, ale nie dziwiło go to zbytnio. Kiyoomi był jednym z najbogatszych szlachciców w kraju, na pewno nie zatrudniał w kuchni byle kogo.

Po obiedzie Atsumu z radością kazał służbie przenieść jego rzeczy do komnaty Kiyoomiego. Służba wyglądała na skołowaną i znowu nie chciałą go posłuchać, ale Kiyoomi rozkazał im go słuchać bez względu na wszystko, a ewentualne kwestie sporne obiecał wyjaśniać bezpośrednio z Atsumu. Wywołało to kolejną falę zdziwienia, ale ostatecznie jego rzeczy znalazły się w sypialni Alfy. Atsumu zdecydował, że rozpakuje się innym razem i wyciągnął Alfę na długi spacer wokół dworku, by móc choć trochę zapoznać się z okolicą.

Wrócili po około dwóch godzinach spaceru, podczas którego Kiyoomi opowiadał mu o posiadłości i wskazywał wiele interesujących miejsc.

Rezygnując z kolacji, obaj położyli się dość wcześnie, zasypiając jeden obok drugiego.


***


Pierwsze dni w nowym domu były dla Atsumu dość trudne. Przystosowanie się do życia w nowym miejscu było trudne w normalnych okolicznościach, a Atsumu miał przywyknąć do życia z daleka od swoich bliskich w zupełnie innym kraju o kompletnie odmiennych poglądach i kulturze. Wiedział, że nie będzie łatwo i że będzie tęsknił, ale kilka dni wystarczyło, by był na skraju wybuchu.

Kiyoomi miał sporo obowiązków związanych z kopalnią. Przez podbicie królestwa i przedłużającą się nieobecność Keisuke wiele bieżących problemów zamieciono pod dywan i nadszedł czas to uprzątnąć. To sprawiło, że on i Keisuke zabunkrowali się w gebinecie na większość dnia, wychodząc stamtąd tylko na posiłki. Atsumu w tym czasie miał zacząć wdrażać się w swoją rolę jako partnera Kiyoomiego oraz pobierać lekcje historii, kultury, sztuki i cholera wie, czego jeszcze.

I nie byłoby w tym nic złego, gdyby te lekcje nie były tak piekielnie nudne, a nauczyciele protekcjonalni. Większość z nich nie zareagowała zbyt dobrze na wieść, że Atsumu ledwo czytał. Im więcej spędzali z nim czasu, tym większą pałali do niego niechęcią i nie próbowali tego w żaden sposób ukryć. Atsumu uważał to za niezwykle upokarzające. Z generała, jednego z najsilniejszych i najbardziej zasłużonych wojowników w kraju został zdegradowany do pospolitego nieuka. Miał kompleksy na punkcie swoich braków w wiedzy, ale zawsze wiedział, że nie wynikało to z braku inteligencji, tylko ograniczonych możliwości. Wybrani przez Miko nauczyciele tego w ten sposób nie postrzegani i chociaż żaden nie powiedział nic dewaluującego wprost, Atsumu widział ich pełne pogardy spojrzenia.

- Miya-sama, prosiłem cię o przeczytanie tych sonetów na dzisiejsze zajęcia. Są ważnym dorobkiem kulturowym, których znajomość to absolutna konieczność - skarcił go profesor Fukagi.

- Są nudne jak flaki z olejem. Czytanie tego to istne tortury, co za frajer dał radę to napisać? - odszczeknął się Atsumu, rzucając mu wrogi spojrzenie. Nie sądził, że tak szybko zatęskni za Akaashim.

Sonety przeczytał - dwa razy! - ale kompletnie nic z nich nie rozumiał. Wolał się więc nie przyznawać, że w ogóle się za nie wziął.

- Ten “frajer” to najbardziej rozpoznawalny pisarz tamtej epoki.

- Powinien być znany, ale ze swojej tandety. Nie możesz mi o tym po prostu opowiedzieć? Jak ma mi to pomóc z życiem tutaj?

- Od wybranka lorda Sakusy oczekuje się odpowiedniej klasy.

- Której, jak sugerujesz, nie mam.

Profesor splótł ręce na piersi.

- To się chyba rozumie samo przez siebie.

- Super. - Atsumu wstał. - To skoro to ustaliliśmy, zwalniam cię i stąd spływam.

- Nie możesz mnie zwolnić, zatrudnił mnie lord Sakusa.

- No to idź mu to powiedz.

Z tymi słowami, Atsumu obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Musiał trochę odsapnąć, żeby nikogo nie zamordować. Skierował się do gabinetu Kiyoomiego, gdzie zapewne ślęczał nad dokumentami. Lokaj próbował go powstrzymać przed wtargnięciem do środka, ale Atsumu zignorował go jak namolną muchę i otworzył drzwi z impetem.

Keisuke i dwóch nieznanych mężczyzn podskoczyło ze strachu. Kiyoomi zmarszczył brwi.

- Atsumu?

- Omi, na słówko - wycedził Omega.

Kiyoomi przesunął wzrokiem po zgromadzonych w pomieszczeniu osobach. Atsumu zauważył jego wahanie i jego wzrok automatycznie stwardniał. Na szczęście Kiyoomi wiedział lepiej niż pogłębiać jego irytację. Przeprosił zebrane osoby i wyszedł z Atsumu z gabinetu.

- Nie wiem, skąd wytrzasnęliście tych dupków, którzy mnie uczą, ale mam ich dość. Zwolnij ich i znajdź kogoś, kto zna się na swojej robocie.

- Coś się stało? Myślałem, że dobrze ci idzie, wydawali się zadowoleni z twoich postępów.

Atsumu prychnął. Gdyby byli zadowoleni, nie plotkowaliby o nim z lokajem, a służba nie śmiałaby się za jego plecami, że jest głupi i nie umie dobrze czytać.

- Ja nie jestem z nich zadowolony. Doprowadzają mnie do szału. Nie mogę siedzieć cały dzień na dupie, dostanę zatwardzenia. Jeśli chcesz, by wszyscy dożyli sędziwego wieku w tym domu, lepiej znajdź czas na sparing, bo inaczej ich rozkurwię.

- Hej. Hej, spokojnie. - Atsumu wziął głęboki oddech, ale nie pomogło mu to zbytnio. Dalej był niezwykle wzburzony. - Zrób sobie dzisiaj wolne i się zrelaksuj.

- Nie mógłbyś do mnie dołączyć?

Atsumu nie był typem, który potrafił zająć się sam sobą na długo. Wychowując się z bratem bliźniakiem, przez niemal całe życie nie miał nawet chwili prywatności. Zawsze był towarzyski i nie chciał spędzać czasu sam. Robił się niespokojny i rozdrażniony, co zresztą było widać.

- Mamy jeszcze sporo pracy. Ale jesteśmy już bliżej niż dalej, niedługo powinienem mieć więcej czasu, obiecuję.

- Omi, ja nie żartuję.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Daj mi jeszcze trzy dni, okej? Wytrzymasz tyle?

Atsumu wziął kolejny głęboki, uspokajający oddech i skinął. Kiyoomi pocałował go w czoło, głaszcząc po plecach i mrucząc z aprobatą.

- Trzy dni, Omi. Potem poleje się krew.

- Okej.

Tyle chyba wytrzyma.


Nie wytrzymał. O ile był w stanie znieść profesora Fukagi, z którym przerzucanie się błotem stało się już rutyną, o tyle nauczycieli muzyki i dobrych manier nie był w stanie strawić. Atsumu wiedział, że zakonnicy z królestwa są jeszcze większymi fanatykami czystości omeg, ich obowiązków względem swego Alfy i innych bzdur, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że będzie się z tym mierzył. Nic dziwnego, że Akaashi był taki przestraszony. Każdy by był, gdyby od dziecka wpajano mu takie rzeczy.

Jego nauczyciel muzyki był cholernym zboczeńcem, który co chwilę naruszał jego przestrzeń osobistą, dotykał jego ramion i rąk pod pretekstem poprawy jego postawy i ułożenia palców na klawiszach fortepianu. Siedzący z tyłu nauczyciel dobrych manier strofował Atsumu co jakiś czas, że się garbi lub robi coś niegodnego nazwiska Sakusa. Musiał widzieć nachalny dotyk drugiego mężczyzny, ale nic na to nie powiedział.

Miarka się przebrała, gdy ręka nauczyciela zawędrowała na jego udo. To był odruch. W jednej chwili Alfa go dotknął, w drugiej Atsumu już walnął go pięścią w zęby, łatwo wybijając dwa przednie.

- Dotknij mnie jeszcze raz a skrócę cię o jaja - zagroził Atsumu, patrząc na kwiczącego zakonnika bez cienia skruchy. Obrócił się do drugiego, który rozdziawił usta ze zdumienia.

Awantura rozpętała się kilka minut później, gdy nauczyciel dobrych manier ściągnął lokaja na miejsce zbrodni, a ten zawołał Kiyoomiego i Keisuke. Kwilący na podłodze zakonnik i zbryzgany krwią fortepian był dość obciążającymi dowodami.

- Moje zęby! Wybił mi zęby!

- Do reszty zgłupiałeś? - naskoczył na niego Keisuke. - Atakować braci zakonnych?

Atsumu splótł ręce na piersi.

- Obłapiał mnie.

Keisuke prychnął, nie wierząc mu ani trochę, ale Kiyoomi na szczęście nie podzielał jego zdania.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - spytał. - Zrobiłbym z tym porządek.

- Umiem o siebie zadbać.

- Przemoc to nie rozwiązanie - wtrącił Keisuke, nie zamierzając mu tak po prostu odpuścić. - Może tak rozwiązywaliście problemy u siebie, ale tutaj sobie tego nie życzę.

- Oczekuję, że wyciągniecie w stosunku do niego surowe konsekwencje - rzucił nauczyciel dobrych manier, patrząc na atsumu ze złością i nutką pogardy. - Z całym szacunkiem, lordzie Sakusa, ale dla tego prostaka tylko nadzieja w modlitwie. To diabeł wcielony.

- Diabeł czy nie, nikt nie miał prawa go dotykać - stwierdził Kiyoomi. - Skoro stało się to w obecności księdza, musiał ksiądz widzieć całą sytuację i nie zareagować. To w moich oczach jeszcze większe przewinienie niż uderzenie drugiego człowieka.

Zakonnik żachnął się.

- Wierzy lord jemu a nie słudze bożemu?

- Nie widzę powodu, żeby Atsumu miał kłamać.

- Może chciał się wykręcić od lekcji.

- No to widać kiepsko ksiądz uczył. Dziękuję za wasz czas, kościół otrzyma stosowny datek. A teraz proszę o opuszczenie mojej posesji.

Zakonnik nie wyglądał na zadowolonego, ale pomógł swojemu koledze i posłusznie wyszli. Atsumu pomachał im na odchodne, uśmiechając się z wyższością.

- Zamierzasz to tak po prostu zignorować? Kiyoomi, oszalałeś? Nasza reputacja już leży w gruzach po tym, jak się z nim sparowałeś. Chcesz jeszcze pogorszyć sytuację, robiąc sobie z zakonników wrogów?

- Zakon żyje tylko i wyłącznie dzięki naszym datkom. Jeśli będą za dużo mielić jęzorem to ich po prostu nie dostaną. Co nie znaczy, że mi się to podoba. - Tu przeniósł wzrok na Atsumu. Nie wyglądał na szczęśliwego. - Bicie ludzi to nie jest rozwiązanie. Mogłeś przyjść i mi powiedzieć, pozbylibyśmy się ich stąd w cywilizowany sposób.

- Czyli co? Miałem nie reagować jak ten obleśny typ mnie obłapiał? - Atsumu nie mógł uwierzyć własnym uszom.

- Nie twierdzę, że miałeś na to pozwać. Uważam tylko, że reagowanie przemocą nie jest tutaj rozwiązaniem.

Atsumu uniósł dumnie głowę.

- Nikt nie będzie mnie dotykał bez mojego pozwolenia. Nie obchodzi mnie, czy podobają ci się moje metody. Nie pozwolę się bezkarnie poniżać i obłapiać. - Z tymi słowami obrócił się na pięcie i wyszedł. Kiyoomi wolał go, żeby zaczekał, ale Atsumu nie był w nastroju, by z nim rozmawiać.

Resztę dnia spędził na zewnątrz, spacerując po okolicznych lasach i łąkach. Znalazł też ukryte w lesie jezioro, w którym się wykąpał mimo tego, że pogoda nie rozpieszczała. Do domu wrócił dawno po zmierzchu, marząc o ciepłej kąpieli przed pójściem spać.

W komnacie zastał Kiyoomiego, który odwrócił się gwałtownie, widząc go w drzwiach. Choć pokój rozświetlały jedynie świecie i tlący się w kominku ogień, Atsumu widział, że odetchnął z ulgą.

- Jesteś.

- Jest woda na kąpiel? - spytał rzeczowo.

Kiyoomi skinął głową. Atsumu minął go i przeszedł do pomieszczenia obok, by móc wskoczyć do ciepłej wody i obmyć po zimnej kąpieli w jeziorze. Woda była letnia, ale to było za mało, by się porządnie rozgrzać. Osuszył się szybko, przebrał w swoje ciuchy do spania i wrócił do pokoju gotowy do snu.

Kiyoomi siedział przy kominku i coś czytał. Gdy jednak Atsumu wdrapał się na łóżko po swojej stronie, odłożył książkę i zaczął gasić świece w pokoju. Po chwili niepewnie dołączył do niego na łóżku.

Niezręczna cisza z kochankiem była rzeczą, która nigdy wcześniej się Atsumu nie przydarzyła. Trochę go bawiła ta sytuacja, choć gdzieś podskórnie nadal buzował w nim gniew.

- Jesteś na mnie zły? - spytał Kiyoomi po chwili. Jego głos był cichy i niepewny.

-  A jak ci się wydaje?

Kiyoomi westchnął.

- Okej, jesteś zły. Wiesz, że nie miałem nic złego na myśli, prawda?

- Co z tego? Mówię ci, że jakiś zbok mnie obłapiał, a tym robisz mi wykład o tym, że przemoc nie jest rozwiązaniem.

- Chciałem tylko… - Atsumu go zignorował i obrócił się do niego plecami. - Nie zachowuj się jak dziecko. - Cisza. Atsumu ani drgnął. - Miya. Mówię do ciebie. MIYA.

Kiyoomi złapał go za biceps, próbując obrócić na wznak, ale Atsumu mu się wyrwał. Nie kryjąc irytacji, Kiyoomi złapał go ponownie, tym razem mocniej. Zaczęli się szarpać w ciszy, próbując postawić na swoim. Atsumu nie miał najmniejszych skrupułów przed stosowaniem ciosów poniżej pasa, czym Kiyoomi bez mrugnięcia okiem mu się odwdzięczył. Po długich minutach siłowania się na łóżku, ciemnowłosy Alfa zdołał przyszpilić Atsumu do łóżka własnym ciałem. Atsumu wierzgał jeszcze pod nim, ale Kiyoomi unieruchomił go na amen.

Niezadowolony z przegranej - choć nakręcony na maksa faktem, że Alfa zdołał go pokonać - Atsumu obrócił głowę w bok, kipiąc ze złości. Kiyoomi musnął nosem jego policzek, potem szyję.

- Atsu? - mruknął, miziając go po gruczole i przesuwając nosem po znaku więzi. - Chcesz wojować z innymi? Droga wolna, ale wybierz inną metodę walki. - Kiyoomi pocałował go w żuchwę. - Co zrobię, jeśli następnym razem nie przyłożysz jakiemuś podrzędnemu zakonnikowi, tylko komuś bardzo ważnemu w państwie?

- Znam króla. Ważniejszych osób już nie ma - odparował Atsumu. Milczenie było przereklamowane.

- Och, jednak umiesz mówić.

- Bo cię walnę.

- Nie ma takiej potrzeby. Dla ścisłości, nie mam do ciebie pretensji. Wolałbym tylko, żebyś rozwiązał problem inaczej.

Atsumu nie chciał rozwiązywać problemów inaczej. Siła była tym, czego po omegach nie oczekiwano, dlatego lubił ją pokazywać i ucierać innym nosa. Wiedział jednak, że kultura Aoba Johsai jest inna i wybijając ludziom zęby na prawo i lewo może sobie zaszkodzić na dłuższą metę. Postanowił więc odpuścić Alfie.

- Zobaczę, co da się zrobić.

Kiyoomi wywrócił oczami, ale taka odpowiedź musiała mu wystarczyć, bo zgarnął Atsumu w swoje ramiona. Leżąc z głową na jego piersi i wsłuchując się w bicie jego serca, Atsumu prawie był w stanie uwierzyć, że ma u swego boku kogoś, kto go kocha.


***


Miecz ześlizgnął się po tarczy. Atsumu zawarczał i zaatakował ją drugim, a potem kopnął ją od lewej strony. Ręka Kiyoomiego odskoczyła w bok.

- Przestań się chować jak tchórz i walcz, Omi! - zawołał do niego Atsumu.

Alfa zamrugał i spojrzał na Omegę ze znudzoną miną.

- Przecież walczę. Jak widać z nieudacznikiem, skoro nie może sobie poradzić z jedną malutką tarczą.

Atsumu sapnął z oburzenia.

- Kto przegra ten robi laskę drugiemu!

Kiyoomi ożywił się. Po ich małej sprzeczce o poturbowanego zakonnika Atsumu zarzekł się, że nie zbliży swoich ust do jego męskości przez co najmniej miesiąc. Usta Atsumu były bardzo utalentowane, więc był bardziej niż chętny powalczyć o wygraną.

Z entuzjazmem wodzonego za nos samca, Kiyoomi przystąpił do ataku. Ich miecze uderzały o siebie co rusz z głośnym brzękiem. Stojący niedaleko służący patrzył na ich potyczkę wielkimi oczami i z przestraszoną miną.

Obaj już trochę poznali swój styl walki. Wiele razy mierzyli się ze sobą jeszcze w stolicy, zakładając o różne przysługi seksualne. Większość zakładów inicjował Atsumu, obiecując mu nieziemskie rozkosze w łóżku. Kiyoomi nie mógł odpuścić, gdy jego Omega dobrowolnie mu proponował seks oralny, jakiś pokaz czy ciekawą pozycję. Oczywiście, Atsumu miał z tego coś dla siebie, gdy wygrywał. Prawie zawsze chciał, żeby Kiyoomi pieprzył go językiem, w stosunku do czego Kiyoomi wciąż miał mieszane uczucia, ale zgadzał się i tak za każdym razem.

Ich walka trochę się przeciągnęła. Żaden nie chciał ustąpić. Atsumu był gotowy na swojego asa w rękawie, gdy ktoś im bezceremonialnie przerwał.

- O rety.

Obaj zamarli i obejrzeli się na trójkę intruzów, którzy stali w wejściu do sali sparingowej.

- Iizuna. Machiko. Co wy tutaj robicie? - spytał Kiyoomi, ocierając pot z czoła. Atsumu wykorzystał jego chwilową nieuwagę i podciął mu nogi, wywracając na piasek bezlitośnie.

- Wygrałem - obwieścił.

Kiyoomi zakaszlał i spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Nie, nie wygrałeś. Przerwaliśmy walkę.

- Kto tak powiedział?

- Kto tak nie powiedział? Mamy gości.

- No i? Nikt ich nie zapraszał.

- Chyba wybraliśmy kiepski moment - stwierdził jeden ze szlachciców.

- Z Miyą-sama nie ma dobrych momentów - wtrącił lokaj, nie kryjąc niechęci.

Kiyoomi westchnął i wyciągnął rękę. Atsumu odruchowo mu ją podał, żeby pomóc mu wstać, ale Alfa podciął go i pociągnął w dół, przyciskając kolano do jego kręgosłupa. Atsumu zaczął wierzgać nogami, nie kryjąc swojego niezadowolenia.

- Spędzałeś ostatnio dużo czasu z Samu czy co? Zachowujesz się dokładnie jak on!

- Chyba to jednak ja wygrałem.

- Zjedz fiuta!

- Może później.

- Lordzie Sakusa! - Lokaj był do reszty zgorszony.

Kiyoomi puścił Atsumu i obaj wstali, otrzepując swoje ubrania z piasku. Kiyoomi odsunął się na bezpieczną odległość. Atsumu wyszczerzył się.

- Nie spodziewałem się was tutaj. Myślałem, że jeszcze jesteście w stolicy. - Kiyoomi odgarnął włosy z czoła i podszedł do trójki nieznajomych. Atsumu podszedł najpierw do służącego i wziął od niego bukłak z wodą, z którego napił się łapczywie. Od nieustannej walki zaschło mu już mocno w ustach.

- Akurat wróciliśmy. W stolicy nam powiedzieli, że oznaczyłeś Omegę. Myśleliśmy, że to plotki, ale  - szlachcic przesunął wzrok na Atsumu, który stanął tuż obok Kiyoomiego - chyba jednak się myliliśmy.

Atsumu uśmiechnął się zadziornie, hardo patrząc im w oczy. Od razu było po nich widać, kto jaki miał status. Ten w środku i po prawej to Alfy, a drobna postać obok, z oczami spuszczonymi w dół, Omega. Ten w środku wydawał się zaintrygowany faktem, że Atsumu patrzył mu w oczy jak równemu sobie, podczas gdy ten drugi wydawał się tym trochę skołowany i niepocieszony.

- To Miya Atsumu. Jeden z pięciu generałów króla Iwaizumiego - przedstawił Kiyoomi, wskazując Atsumu. - Atsu, to moi przyjaciele. Iizuna i Machiko oraz partner Machiko, Ogata.

- Generał? - Machiko uniósł brwi. - Mają tam chyba dość niskie standardy, skoro biorą na przywódców omegi.

- Machi, daj spokój - skarcił Iizuna i zwrócił się do Atsumu. - Wybacz mu. Nasze tradycje znacznie różnią się od waszych. Minie trochę czasu, nim przywykniemy.

- Żaden problem - odparł Atsumu. - Mało mnie obchodzi, co ma do powiedzenia zadufany w sobie mięczak, który pole walki widział tylko na obrazie.

Machiko poczerwieniał ze złości. Iizuna zagryzł dolną wargę, wyraźnie próbując pohamować rozbawienie.

Kiyoomi westchnął.

- Jego maniery to praca w toku - stwierdził. - Ale należało ci się.

- Pozwalasz mu na takie zachowanie?

- Ma swój urok. Może chodźmy do mojego gabinetu? Miko poda nam ciasto i herbatę. Atsumu, zajmiesz się w tym czasie należycie Ogatą? - Kiyoomi spojrzał na niego porozumiewawczo.

Atsumu wydął usta. Jedną z najbardziej irytujących rzeczy o Aoba Johsai było to, że omegi nigdy nie towarzyszyły “dżentelmenom” podczas ich spotkań. Zwykle goście jedli wspólnie posiłek, a potem alfy i bety spędzały czas w jednym pomieszczeniu, a omegi w drugim. Atsumu nigdy nie był wykluczany z rozmów między alfami, nawet jako młody podlotek.

Rzucił Kiyoomiemu pełne niezadowolenia spojrzenie i kiwnął głową na zgodę. Ogata patrzył na niego z lekkim strachem, jakby się bał, że Atsumu coś mu zrobi, gdy zostaną sam na sam.

Atsumu zabrał go na patio, które dzięki przeszklonym ścianom było fajnym miejscem na spotkania nawet w nieciekawą pogodę. Służący podali im kilka przekąsek oraz herbatę i zostawili ich samych.

- Nie mam pojęcia co my mamy tutaj robić - przyznał. - Jesteś pierwszym gościem, którym kazali mi się zająć.

- Och. Nie ma problemu. - Ogata pokręcił głową. - Zwykle rozmawiamy o pogodzie lub polityce.

- Nigdy nie obgadujecie swoich alf? - spytał z zaciekawieniem.

Ogata spuścił wzrok.

- Niezbyt. To trochę nie wypada.

- A szkoda, mam dużo do powiedzenia o twoim Alfie - zapowiedział Atsumu. - Skąd znacie Omiego?

- Lorda Sakusę? W okolicy jest klub dla dżentelmenów, Iizuna-san, Sakusa-san i Machiko-kun są członkami od lat. Poza sezonem za dużo się tutaj nie dzieje, więc cała trójka dość regularnie się spotyka. Grają w karty, wychodzą razem, polują.

Ogata był dość rozmowny, gdy pociągnęło się go za język, ale bardzo świętoszkowaty. Nie można mu było odmówić inteligencji, zdecydowanie miał te wszystkie cechy, które próbowano wbić Atsumu, ale w przeciwieństwie do Akaashiego, Ogata był pogodzony ze swoim losem. Widać było jak na dłoni, że jego Alfa jest jednym z tych dupków, którzy uważali się za cud tego świata i mieli w nosie uczucia i pragnienia innych. Samo patrzenie na uległość tego Omegi sprawiało, że w Atsumu wrzało.

Na szczęście Kiyoomi dość szybko przegonił swoich gości, pozbywając się Ogaty razem z nimi. Na pytanie Alfy, jak mu poszło, westchnął tylko cierpiętniczo, wyrażając nadzieję, że nikt nie będzie ich odwiedzał.

Ich relacja się zacieśniła po sprzeczce z zakonnikiem. Choć nadal nie dało się zapomnieć, że połączył ich układ, który miał przynieść obopólne korzyści, nie dało się ukryć pogłębiającego się zrozumienia i szacunku między nimi. Wiele rzeczy doprowadzało Atsumu do szału, przede wszystkim służba i lokaj, którzy dość szybko go znienawidzili za cięty język i brak manier, ale Atsumu był gotowy stawić im czoła. Zależało mu tylko na tym, by wreszcie zajść w ciążę i dać Kiyoomi to, czego tak desperacko pragnął.

Lampka zapaliła mu się w chwili, kiedy kilka dni po wizycie znajomych Kiyoomiego zdecydowali się wybrać na przejażdżkę. Kiyoomi starał się spędzić z nim trochę czasu każdego dnia, by się zbytnio nie nudził, za co był mu wdzięczny, bo zaczynała mu doskwierać coraz większa samotność.

Niedziela była dniem Atsumu, kiedy Kiyoomi nawet nie zaglądał do swojego biura i spędzali cały dzień razem. Tej niedzieli zdecydowali się na przejażdżkę konno, póki jeszcze pozwalała na to pogoda. Kolejne tygodnie zapowiadały się dość mroźnie i śnieżnie i jazda konno w takich warunkach była kiepskim pomysłem. Atsumu nie bał się zimna, ale zgadzał się, że lepiej nie ryzykować siebie ani koni. 

Oczywiście, z jego szczęściem, jeszcze nawet nie wyjechali spod stajni, a koń Atsumu stanął dęba i go z siebie zrzucił. Atsumu jęknął z bólu, obijając sobie tyłek o ziemię. Przygotował się mentalnie na śmiech Alfy, ale reakcja Kiyoomiego go zszokowała.

- Czy ty… czy ty właśnie zawarczałeś na cholernego konia? - spytał z niedowierzaniem.

Warkot ustał gwałtownie. Kiyoomi spojrzał na niego ze zdumieniem. Jego tęczówki przez chwilę znowu zmieniły barwę na czerwoną, zanim wróciły do swojej naturalnej czerni.

- Wybacz, nie wiem, co mnie napadło - powiedział.

Atsumu zmarszczył brwi, ale tego nie skomentował. Przez większość przejażdżki nie dawało mu to jednak spokoju, co przełożyło się na jego małomówność i zamyślenie. Kiyoomi wyczuł, że coś jest nie tak, bo stosunkowo szybko zawrócił ich do domu, proponując wspólną popołudniową drzemkę. Atsumu chętnie się zgodził i obiecał, że do niego dołączy, ale musi najpierw skorzystać z toalety.

Gdy tylko tam wszedł, od razu dopadł swój skórzany plecak, w którym pochował różne specyfiki od Osamu. No, Osamu nie wiedział, że je sobie wziął, ale co tam. Ze spodu wyjął malutkie pudełko z patyczkami. Wziął głęboki oddech, po czym wsunął patyczek pod język i przekręcił kilka razy. Gdy go wyciągnął, z mocno bijącym sercem zauważył, że materiał zabarwił się na zielono.

- O kurwa. Jestem w ciąży.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [2/6]

A perfect mate [4/6]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

When two forces clash [5/7]

When two forces clash [4/7]