A perfect mate [1/6]

 Miya Atsumu od zawsze wiedział, że pośród alf z plemion nie znajdzie dla siebie partnera. Od małego wykazywał się niezwykłą zaborczością w stosunku do rzeczy i ludzi, które należały do niego, i o ile nie miał problemu z dzieleniem się zabawkami z Osamu, o tyle podzielenie się Osamu z Suną kosztowało go wiele nerwów i walki z samym sobą.

Atsumu nie wyobrażał sobie być jedną z wielu suk dla jakiegoś Alfy, nieważne jak bardzo by go kochał. I choć mógł podejść do sprawy jak jego brat i zabijać każdego, kto stanowił potencjalną konkurencję, nie chciał martwić się do końca życia tym, że jego Alfa wodzi oczami za kimś innym. Dla Atsumu było to zawsze “wszystko albo nic”. Chciał kogoś, kto by go kochał i szanował, i dla kogo stanowiłby cały świat. W kraju, gdzie ilość posiadanych omeg była wyznacznikiem statusu dla alf, nie było to możliwe.

W pełni tego świadomy i pogodzony z tym faktem, Atsumu sypiał z różnymi alfami, gdy tylko naszła go na to ochota. Miał wielu adoratorów, którzy z chęcią by go oznaczyli jako swojego, ale nigdy żadnemu na to nie pozwolił. Chciał zachować swoją autonomię. Oczywiście, wielu alfom się to nie podobało. Uważali, że powinien znać swoje miejsce, ale Atsumu nie miał najmniejszego problemu w sadzaniu ich na dupie.

 Jego siła i inteligencja została dostrzeżona kilka lat później i mianowano go na jednego z generałów, ponad którymi stał tylko ich lider, Iwaizumi Hajime. To było wielkie wyróżnienie i choć Atsumu był dumny ze swojego osiągnięcia, nie miało to dla niego wielkiego znaczenia. Nie dołączył do walk dla siebie. Zrobił to dla swojej rodziny, która od lat przymierała głodem. A gdy się okazało, że jego brat spodziewa się dziecka, zapragnął walczyć dla przyszłości tego malucha.

Królestwo Aoba Johsai było zupełnie inne, niż ich własne tereny. Przede wszystkim klimat wydawał się łaskawszy, a zima trwała tylko trzy miesiące zamiast dziewięciu. Gdzie rodzinne strony Atsumu przez cały rok spowijał śnieg, Aoba Johsai było zielonym królestwem, pełnym drzew, traw, jezior i pól. Gdyby nie zobaczył tego na własne oczy, nigdy by nie uwierzył, że po drugiej stronie gór może być tak pięknie.

Nowe miejsce oznaczało nowe zwyczaje.

I nowe alfy.


***


Kiedy Sakusa Kiyoomi wdrapał się na stół, rzucając mu nieme wyzwanie, Atsumu spodziewał się kolejnego głupiego Alfy, któremu się wydawało, że jest od niego lepszy tylko poprzez różnicę w ich statusie.

Spotkał takich całą masę. Zapatrzonych w siebie, przekonanych o swojej wyższości, wymachujących fiutem na prawo i lewo, jakby zawartość spodni miała wpływ na zawartość mózgu. Takich najchętniej sprawdzał do parteru, pokazując im, że nie są godni lizać mu butów.

Sakusa Kiyoomi prawdopodobnie był najgorszy z nich wszystkich. Spadkobierca jednego z najbogatszych ludzi w kraju. Alfa. Urodzony w przepychu, wychowany w kulturze pomiatającej omegami bardziej niż pozostałe. Atsumu wyobrażał sobie, jak musiało go skręcać, że zwykły Omega tak bezceremonialnie wygrywał w walce z innymi alfami.

Jakie więc było jego zdziwienie, kiedy młody Alfa nie tylko dawał radę obronić się przed jego atakami, ale zdołał też go trafić. I to w twarz.

Atsumu dzielił alfy na dwie kategorie. Do pierwszej należeli ci, którzy nie chcieli z nim walczyć na poważnie, żeby “nie zrobić mu krzywdy”. Atsumu zwykle kończył takie walki silnym kopniakiem w jaja. (Bokuto po swoim miesiącami martwił się, że nie będzie mógł mieć dzieci.) Do drugiej należeli ci, którzy dawali z siebie wszystko, ale tylko dlatego, że chcieli pokazać mu, gdzie jego miejsce. Atsumu przeciągał takie walki, czerpiąc nieziemską satysfakcję z ich frustracji i gniewu, aż zaczynało go to nudzić i nokautował ich jednym ciosem.

Sakusa nie mieścił się w żadnej z tych kategorii. Jego ciemne oczy wpatrywały się w niego intensywnie, chcąc go zmusić do podporządkowania się, ale w przeciwieństwie do pozostałych, od początku brał go na poważnie. Być może nawet nie widział w nim Omegi, tylko przeciwnika, którego chciał pokonać. Atsumu poczuł ukłucie zainteresowania w podbrzuszu, które szybko przerodziło się w ekscytację i podniecenie. Decydując, że podobają mu się ciemne loki i arystokratyczna twarz z dwoma pieprzykami nad jedną z brwi, wskoczył na Alfę i pocałował go z całych sił, powalając na stół.

Sakusa zrobił wielkie oczy, a jego policzki oblały się czerwienią, kiedy Atsumu bezceremonialnie wsunął mu język do ust, całując go głęboko. Oderwał się od niego i uśmiechnął szeroko.

- Wygrałem.

Ciemnowłosy Alfa otworzył usta, ale nie dane mu było skończyć. Do sali wbiegł posłaniec, krzycząc wniebogłosy, że ktoś podpalił klasztor. To szybko oprzytomniło Atsumu, który zerwał się na nogi i zeskoczył ze stołu, gotowy do działania. Sakusa poszedł w jego ślady.

Jakimś kosmicznym zbiegiem okoliczności, gdy padła propozycja, by przeczesać okoliczny las, Atsumu wylądował w parze z Sakusą, który był jednym z niewielu ludzi z królestwa znających okoliczne tereny. 

- Więc? Jesteś Sakusa…? – Atsumu urwał sugestywnie, spoglądając na Alfę z zaciekawieniem. Nie sądził, że w królestwie trafi się wojownik, który zdoła dotrzymać mu kroku na polu walki. Choć wymienili tylko kilka ciosów, Atsumu potrafił odróżnić silnego przeciwnika od słabeusza.

Sakusa z pewnością nie był słabeuszem. 

- Kiyoomi – odparł Alfa, idąc przed siebie spokojnym krokiem. Wydawałoby się, że wybrali się na spacer, a nie poszukiwanie zaginionego księcia.

- Więc… umiesz się bić, Omi-Omi. – Sakusa spojrzał na niego. Jego zmarszczone brwi zdradzały irytację, ale nie próbował go poprawić. Atsumu uśmiechnął się. – To raczej rzadko spotykany talent w waszym królestwie.

- To samo mogę powiedzieć o tobie – odparł Alfa. – Omega potrafiący się bić na równi z Alfą? Nie do pomyślenia w naszej kulturze,… Jakkolwiek się nazywasz.

- Miya Atsumu, Omi-Omi – przedstawił się generał, uśmiechając szeroko. – Musimy się ponownie zmierzyć. Nie mogę się doczekać – rzucił z pełną premedytacją – aż posadzę cię na dupie.

Miya Atsumu potrafił grać alfom na nerwach jak mało kto. Wszyscy wiedzieli, że był jak wrzód na dupie. Uwielbiał prowokować i uwielbiał patrzeć, jak ofiary jego ciętego języka skręcają się z frustracji, nie potrafiąc w żaden sposób go utemperować.

Wzrok Sakusy stwardniał, dłonie zacisnęły w pięści.

- To się okaże - skomentował sucho.

- Nie bądź taki sztywny. Nie ruchałeś ostatnio czy co?

Sakusa rzucił mu złe spojrzenie.

- To nie jest stosowny temat do dyskusji. Mógłbyś chociaż nie obnosić się ze swoim grubiaństwem.

- Nie mam pojęcia, co właśnie powiedziałeś. - Miya uśmiechnął się niewinnie. - Ale uznam to za komplement.

- To nie był… Nieważne.

- Och, zatkało? Sorry. Taki już mój urok.

Sakusa spojrzał na niego, niedowierzając, że Miya rzeczywiście tak o sobie myślał. Odpowiedział mu tylko pewny siebie uśmieszek.

- Siedź cicho albo cię tu zostawię.

- Myślisz, że boję się zostać sam w ciemnym lesie? Proszę cię. W moich stronach są głównie góry i lasy. Czułbym się jak u siebie.

- To wiele wyjaśnia.

- Co? Co wyjaśnia? - Nie doczekawszy się odpowiedzi, Atsumu zmienił temat. - Jak myślisz, znajdziemy tu księcia? - Gdy Sakusa tylko wzruszył ramionami, Atsumu westchnął. - Ale z ciebie sztywniak. Żyj trochę.

- Zdaje się, że ty żyjesz za nas dwóch. 

- Tak dla twojej wiadomości, nie zamierzam zaprzeczyć.

Sakusa tylko mruknął pod nosem, próbując w ten sposób uciąć dyskusję. Atsumu wzruszył ramionami, wykorzystując jego ciszę, by nawijać o wszystkim i niczym. Sakusa kilka razy obejrzał się na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale nie próbował go uciszyć.

Gdy płonąca strzała przecięła niebo, szlachcic odetchnął z ulgą, udając się w drogę powrotną. Atsumu wystrzelił własną, by pokazać, że otrzymali wiadomość.

- Hej, czekaj! Jezu.

Sakusa przyspieszył kroku, ale Atsumu bez problemu go dogonił. Wyszli z lasu i stanęli niedaleko powozu, oczekując na grupę, która znalazła księcia. Minęła może minuta, kiedy spomiędzy drzew wyszedł Akaashi, a za nim Bokuto z nieprzytomnym Omegą na rękach.

Atsumu zaklął i przyjrzał się dokładniej obrażeniom księcia. Nie wyglądało to zbyt dobrze.

- Połóż go na tył wozu – powiedział do Bokuto.

Gdy tylko Bokuto się cofnął, Atsumu wskoczył na pakę.

- Omi-kun, poświeć mi - polecił.

Sakusa wdrapał się na wóz i klęknął po drugiej stronie księcia, trzymając pochodnię tak, by Atsumu mógł dokładnie obejrzeć rany.

- Dam radę zatamować krwotok w drodze do zamku. Tam mój brat będzie mógł się nim zająć. Jedziemy! – krzyknął do mężczyzny z przodu wozu. Ten podskoczył i ruszył.

- Wiesz w ogóle, co robisz? - spytał Sakusa. Atsumu zignorował uszkodzone kolano, które Akaashi i Bokuto musieli usztywnić w lesie, i skupił się na ranie na boku.

- Mój brat jest medykiem - odparł Atsumu, zdejmując koszulkę i wykorzystując ją do zatamowania krwotoku. - Poskłada do kupy co się da. - Mówiąc to, spojrzał sugestywnie na pogruchotane kolano. Było usztywnione i prowizorycznie zabandażowane, ale nie trudno było się domyślić, że jego stan jest opłakany.

Płonąca pochodnia rzucała na księcia ciepłe światła, nadając jego skórze zdrowszego odcienia, choć musiał być trupio blady.

Zanim dojechali pod zamek, Atsumu szczękał zębami z zimna.

Osamu już na niego czekał.

- Tsumu!

- Samu!

Sakusa zamrugał, gdy na wóz wskoczył drugi Miya, szybko oceniając stan księcia.

- Ile jest nieprzytomny? - spytał Osamu.

- Co najmniej piętnaście minut. Nie mam pojęcia, w jakim znaleźli go stanie. Jego kolano…

Osamu rzucił tylko okiem.

- Zajmę się nim. Straż! Nosze.

W trójkę zdołali go przenieść z powozu na nosze, które dwóch strażników wniosło pospiesznie do zamku.

- Potrzebujesz pomocy? - Atsumu spojrzał na bliźniaka pytająco.

- Dam radę. - Osamu poklepał go w ramię, mrucząc “dobra robota” i pobiegł za strażnikami. Atsumu odetchnął.

Drgnął, kiedy coś otarło się o jego ramiona. Ze zdumieniem zobaczył, że stojący obok Alfa oddał mu swoją marynarkę.

Równie dobrze mógł go walnąć w żołądek, biorąc pod uwagę ucisk, który Atsumu poczuł na ten życzliwy gest.

- Uhm. Dzięki... - Z irytacją myśląc o tym, że zrobiło się trochę niezręcznie, dodał: - Jest coś lepszego, co pomoże mnie rozgrzać!

- Jeśli palniesz coś głupiego i dwuznacznego to cię uderzę.

Atsumu zachichotał, zakładając marynarkę i otulając się nią szczelnie.

- Miałem na myśli wino, Omi! Co to za kosmate myśli?

Sakusa spojrzał tylko na niego bez wyrazu.

- Chcesz po tym wszystkim pić?

- Noc jest młoda! Chyba nie zamierzasz iść spać jak stary dziadek? - Mina Sakusy jasno mówiła, że właśnie taki miał zamiar. Atsumu spojrzał na niego z miną szczeniaczka. - Nie pozwolisz mi się upijać w samotności, prawda?

- Nie wyglądasz na kogoś, kto ma problem ze znalezieniem sobie towarzystwa.

To prawda, Atsumu był pożądany przez wiele alf z plemienia, ale patrząc w ciemne jak węgliki oczy zrozumiał, że ten wieczór chciał spędzić tylko z jednym.

- Aww, Omi! Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że podoba ci się to, co widzisz?

Sakusa aż cofnął się o krok, zaskoczony taką interpretacją swojej wypowiedzi. Szybka analiza musiała mu uświadomić, że rzeczywiście można to było tak odebrać, bo jego oczy rozszerzyły się komicznie.

- Ja nie…

- No, dalej, chodź! - Atsumu złapał go za rękaw białej koszuli i pociągnął do zamku. - Opowiesz mi trochę o Aoba Johsai. Mam mnóstwo pytań!

Sakusa przez chwilę wyglądał, jakby chciał zaprotestować, ale westchnął tylko i dał się pociągnąć do środka. Sala tronowa była w większości opuszczona, pozostawiając zaledwie kilku imprezowiczów, skupionych w całości na jedzeniu i napitku. Atsumu zignorował ich wszystkich i postanowił zwinąć trochę jedzenia i wina i przenieść się w bardziej ustronne miejsce. Przy odrobinie szczęścia uda im się to odosobnienie dobrze wykorzystać.

Depczący mu po piętach szlachcic najwyraźniej nie podzielał jego zdania.

- Dokąd idziesz?

- W spokojniejsze miejsce. Znasz jakieś?

- Nie powinniśmy włóczyć się tutaj sami. Ktoś może to źle zinterpretować.

Atsumu obejrzał się na niego z konsternacją.

- Źle zinterpretować? Co masz na myśli?

- Naprawdę muszę ci to objaśniać? Ktoś może nas posądzić o robienie czegoś niestosownego. Twoja reputacja na tym ucierpi.

- Co? Jak spędzenie z tobą czasu mogłoby zaszkodzić mojej reputacji? Jesteś jakimś demonem kradnącym umiejętności w walce czy coś?

Alfa aż się zatrzymał, słysząc to.

- Nie mówię o walce, tylko o twojej cnocie! - syknął Sakusa, rozdrażniony. - Wiesz, co to jest, prawda?

Atsumu również stanął i parsknął śmiechem.

- Martwisz się o moją cnotę?

- Ty nie?

- Właśnie dlatego musisz mi odpowiedzieć o swoim królestwie. - Atsumu ruszył w dalszą drogę. - Żeby nie dochodziło do takich dziwnych konwersacji. - Zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do osobistej biblioteki króla, którą on i Osamu znaleźli kilka dni wcześniej jak eksplorowali zamek. Pchnął tyłkiem drzwi. - I nie musisz się martwić o moją cnotę. Straciłem ją wieki temu.

Atsumu nie miał pojęcia, co dokładnie miał znaczyć ten wyraz twarzy. Zgorszenie? Przerażenie? Współczucie? Cokolwiek to było, Atsumu wiedział, że mu się nie spodoba.

- I twój Alfa nie ma nic przeciwko, że spotykasz się z innymi?

- Nie mam Alfy.

- Twoje wypowiedzi nie mają najmniejszego sensu. - Sakusa dalej stał w drzwiach, nie mogąc się zdecydować, czy chce wejść do środka.

- Wierz mi, twoje też. Po to mamy wino i jedzenie. No, dalej.

Sakusa jeszcze przez chwilę walczył ze sobą, ale ostatecznie ciekawość zwyciężyła i wszedł do środka. Ktoś rozpalił w kominku, dzięki czemu pomieszczenie było przyjemnie oświetlone. Atsumu rozsiadł się na dywanie przed kominkiem, kładąc przed siebie swoje łupy. Sakusa pokręcił głową i usiadł naprzeciwko niego.

- Masz, napij się. Rozluźnisz się trochę.

Szlachcic wziął pełny kielich od Omegi i westchnął.

- Myślałem, że to ty chciałeś się napić wina, żeby się rozgrzać?

- Wino to tylko jeden ze sposobów na rozgrzanie się, jeśli wiesz co mam na myśli. - Atsumu uśmiechnął się sugestywnie.

- Nie, nie sądzę, żebym miał - odparł Sakusa zupełnie poważnie.

Atsumu jęknął w duchu. Wyglądało na to, że dobranie się temu Alfie do majtek nie będzie takie proste.

- Więc… Omi-Omi.

- Sakusa Kiyoomi.

- No mówię przecież. Omi… Skoro tu jednak jesteś, mam rozumieć, że nie masz Omegi czy może ta cnota działa tylko w jedną stronę? Nie chciałbym być posądzony o bałamucenie niewinnych alf, rozumiesz.

- To działa tylko w jedną stronę i nie, nie mam Omegi - przyznał.

- Serio? Dlaczego?

- Dlaczego ty nie masz alfy? - odbił piłeczkę Sakusa, upijając łyk wina ze swojego kielicha.

- Bo alfy w naszych plemionach żyją w związkach poligamicznych. Prędzej wepchnę sobie miecz w dupę niż utknę w jednym z nich. Jestem z tych, co biorą albo wszystko, albo nic.

Sakusa milczał przez chwilę.

- Mam zbyt silne instynkty. Robię się agresywny i atakuję omegi, które powinienem oznaczyć.

- Masz na myśli podczas rui? - Sakusa skinął głową. - To trochę dziwne. Myślałem, że alfy myślą wtedy tylko o tym, żeby zamoczyć.

- Cokolwiek myśli sobie mój wewnętrzny Alfa najwyraźniej nie ma nic wspólnego z oznaczaniem potencjalnego partnera. Nikt nie zgadza się na zrobienie tego poza szczytem mojego cyklu, bo gdyby mój wybuch zakończył się śmiercią Omegi, jej rodzina nic by z tego nie dostała.

- Brzmi dość poważnie. Co zamierzasz w takim razie zrobić?

- Nic. Pogodziłem się z myślą, że rodzina i dzieci nie są dla mnie. A ty?

- Ja? Kto wie? - Uśmiechnął się pod nosem. - Chyba już mi przeszło gonienie za niemożliwym. Miłość jest przereklamowana, nie sądzisz? Na tą chwilę wystarczyłby mi ktoś, kto ruchałby tylko mnie i pozwolił mi robić, co chcę.

- Musisz wszystko ubierać w tak ordynarne słowa?

- Przepraszam, myślałem, że rozmawiam z dorosłym człowiekiem? Skąd ta pruderyjność u was? Ludzie się bzykają. I srają i tak dalej.

- To nie są tematy uznawane za akceptowalne.

- To o czym można w waszym kraju rozmawiać?

- O wszystkim. Tylko nie… o tym. - Sakusa skończył kulawo.

Atsumu zachichotał.

- Zabawny jesteś.

Widząc, że obaj dopili resztki wina z kielichów, Atsumu polał im na nowo, zbaczając z tematu. Choć różnili się jak dzień i noc, zaskakująco dobrze im się rozmawiało. Sakusa był dość apatyczny jak na gust Atsumu, ale instynkt podpowiadał mu, że pod powłoką ułożonego i wykształconego osobnika krył się gorącokrwisty samiec. Jego ciemne oczy miały w sobie zaskakującą intensywność. Choć Sakusa maskował swój naturalny zapach na tyle, na ile mógł, Atsumu i tak chciał mu się oddać. Było w nim coś… prymitywnego, pociągającego. Może był to efekt walki, jaką stoczyli kilka godzin wcześniej, może jego niezaprzeczalnie apatyczna powierzchowność. Nie miało to zresztą znaczenia. Atsumu był bardziej niż gotowy na rozsunięcie dla niego nóg.

Sakusa opowiedział mu trochę o sobie i swoim pochodzeniu. Wyjaśniła się też kwestia tego, dlaczego nie walczył na wojnie, która nurtowała Atsumu od chwili, kiedy się zmierzyli. Jako jedyny spadkobierca swojego ojca nie mógł walczyć, nawet jeśli chciał, bo jego śmierć oznaczałaby koniec jego rodu. Nawet jeśli nikt nie miał nadziei na to, że kiedykolwiek spłodzi potomka, Lord Sakusa wykorzystał to prawo, by przytrzymać go w stolicy. 

Gdy Atsumu zaśmiał się w odpowiedzi na jeden z jego szorstkich komentarzy i dotknął jego przedramienia, Sakusa stężał wyraźnie. Dotyk był podstawą nawiązania jakiegokolwiek kontaktu, Atsumu wiedział to lepiej niż ktokolwiek inny. Jeśli chciał skłonić szlachcica, by się z nim przespał, zmniejszenie dzielącego ich dystansu było do tego pierwszym krokiem. Sakusa zdawał się nie podzielać jego chęci, kuląc się w sobie.

Atsumu zabrał rękę.

- Och, to też zabronione? - spytał, udając niewinność.

- Niesparowany Omega nie powinien dotykać niesparowanego Alfy.

- Serio? Co w tym złego?

- Omegi w naszym królestwie mają prawo być dotykane tylko przez członków rodziny, swoich partnerów, inne omegi i osobistych służących. Jeśli ktoś by wyczuł na tobie mój zapach, mógłby sobie coś pomyśleć, chociaż… ty się tym chyba zbytnio nie przejmujesz.

- Ach, nie bardzo? Mam kilku dobrych przyjaciół wśród alf. Bokuto, Suna, Aran. Dotykam ich kiedy i jak chcę i nikomu nic do tego. Poza tym, w walce nie da się uniknąć kontaktu fizycznego. Już mnie dotykałeś. - Atsumu zaśmiał się. - Właściwie to miałem twój język w swoich ustach, więc…

Sakusa rzucił mu złe spojrzenie, próbując ukryć rumieniec rozlewający się na jego twarzy.

- Raczej ty swój wcisnąłeś do moich. 

- Szczegóły. - Atsumu machnął lekceważąco ręką. - Musisz mi wybaczyć, jestem dotykalski z natury. Tak to jest jak całe życie chowasz się z bliźniakiem. Coś takiego jak przestrzeń osobista nie istnieje. - Atsumu spojrzał Alfie prosto w oczy i z premedytacją przesunął opuszkami palców po jego nadgarstku. Sakusa ani drgnął tym razem, pozwalając mu na to.

- Igrasz z ogniem.

- Może chcę się sparzyć?

Patrząc Alfie cały czas prosto w oczy, Atsumu przesunął palce dalej, wzdłuż silnego przedramienia po zgięcie łokcia i na biceps. Oczy Sakusy zabłysły, a ręka wystrzeliła, łapiąc Atsumu za nadgarstek i ciągnąc go w swoją stronę. Zanim Omega się połapał, Sakusa już miał go pod sobą na dywanie, z rękami unieruchomionymi nad głową.

Atsumu oblizał usta, patrząc mu prosto w oczy. Nie próbował się wyrwać.

- Nieźle, Omi-kun. Masz mnie na swojej łasce. Jak zamierzasz to wykorzystać?

- Dlaczego mnie prowokujesz? - spytał Sakusa z niezrozumieniem. - Mówiłem ci, że mam silny instynkt. Mógłbym ci niechcący zrobić krzywdę.

- Nie wyglądasz mi na kogoś, kto uderzyłby mnie bez powodu.

Sakusa zmarszczył brwi.

- Są inne sposoby na skrzywdzenie Omegi.

- Seks?

- Między innymi.

Atsumu zerwał się, wykorzystując zaskoczenie Alfy do wyrwania jednej ręki. Lata zapasów z bliźniakiem pomogły mu zyskać przewagę i tym razem to on przygwoździł Sakusę do podłogi, z rękami unieruchomionymi nad głową. Udając, że próbuje poprawić swoją pozycję, otarł się pośladkami o krocze Sakusy, który zamarł i przełknął ciężko.

- Seks nigdy nie jest krzywdą dla osoby, która wybiera swoich partnerów. - Atsumu nachylił się niżej, patrząc Alfie prosto w oczy. - Bez obaw, Omi-kun. Umiem o siebie zadbać.

Atsumu nachylił się jeszcze bardziej, tak że ich nosy się prawie stykały, i rozsunął wargi zachęcająco. Wzrok Sakusy automatycznie podążył w dół. Atmosfera zgęstniała. Unoszące się w powietrzu feromony wraz ze sporą ilością wypitego wina zaczynały mocno uderzać Atsumu do głowy.

- Nie mam pojęcia, czego ode mnie chcesz, Miya.

Atsumu chętnie odpowiedziałby na to pytanie, gdyby sam był pewny odpowiedzi. Faktem było jednak, że nie wiedział. Czego chciał od Sakusy? Przyjemnie spędzonego wieczoru? Pocałunku? Seksu? Możliwości było tak wiele.

Nachylił się niżej i musnął nosem gruczoł zapachowy Alfy, wdychając jego ekscytujący zapach tuż u źródła. Potem opadł na dywan obok, opierając głowę obok jego ramienia i zamykając oczy.

- Powinniśmy wracać. - Głos Sakusy był cichy, jakby nie chciał zburzyć klimatu. - Miya? To nie jest miejsce do spania.

- A kto mi zabroni? - spytał Atsumu, kuląc się bardziej i otulając szczelniej marynarką. W pomieszczeniu było całkiem chłodno mimo temperatury na zewnątrz, ale leżąc tak blisko kominka nie było mu zimno.

- Będzie ci wygodniej w łóżku.

- Mhmm.

Sakusa westchnął cicho. Atsumu z rozczarowaniem poczuł, że Alfa wstaje. Po chwili krzątania się po pomieszczeniu, Sakusa wyszedł. Z cichym westchnieniem Atsumu skulił się bardziej w sobie, układając się do snu. Spanie na twardym czy niewygodnym podłożu nie było niczym nowym, choć nie mógł zaprzeczyć, że brakowało mu ciepłego ciała obok. Lubił bliskość innych ludzi.

Rano obudził się na pobliskiej kanapie, z poduszką pod głową i kołdrą szczelnie okrywającą jego ciało. Jego buty stały obok pobliskiego stolika, na którym ktoś zostawił szklankę wody.

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jego instynkt wojownika, który nie pozwalał mu spać, gdy wyczuwał intruza. To oznaczało, że albo ktoś z jego bliskich osób znalazł go w biblioteczce i przeniósł na kanapę, albo jego instynkt nie uważał tej osoby za zagrożenie.

A biorąc pod uwagę to, że wszyscy jego bliscy to cholerne dupki i prędzej by go wystraszyli na śmierć niż zadbali o to, by spał spokojnie, Atsumu nie miał wątpliwości, kto stał za tym miłym gestem.

Wypił wodę i ubrał buty, a potem poszedł szukać czegoś do jedzenia. Miał raczej mocną głowę, ale przy ilości wina, którą skonsumował, mocna głowa nie miała nic wspólnego z brakiem kaca. Czuł się wręcz okropnie.

W kuchni dostał tacę pełną jedzenia, na widok której ślinka napłynęła mu do ust. Nikt się już nawet nie dziwił, gdy ludzie randomowo tam przychodzili błagać o jedzenie. Kucharki zaakceptowały, że tak będzie to teraz wyglądać i rzucały tylko niezadowolone spojrzenia intruzom. Atsumu miał gdzieś, co o nim myślą, tak długo jak dostawał dobre jedzenie do którego nikt, miał nadzieję, nie napluł.

Rozsiadł się w jadalni dla żołnierzy i zaczął pochłaniać zawartość swojego talerza. Umierał z głodu.

- Łał. Jednak żyjesz.

Atsumu uniósł głowę znad talerza.

- O czym ty znowu gadasz?

Osamu usiadł naprzeciwko niego z własną tacą.

- Zaginąłeś wczoraj w akcji. Zastanawiałem się, co znowu kombinujesz.

Atsumu wsunął do ust resztkę kanapki i wzruszył ramionami.

- Próbowałem uwieść gorącego szlachcica, co innego mogłem robić?

- Udało się?

- Nie. Ale udało mi się usiąść na jego kolanach.

Osamu parsknął.

- Następnym razem będziesz siedział na jego fiucie.

Atsumu uśmiechnął się pod nosem.

- Taki jest plan. - Szybko spoważniał. - Co z księciem?

- Iwaizumi zamierza mu pozwolić się oznaczyć. W ten sposób jego siła życiowa będzie w stanie uleczyć jego obrażenia.

- Cóż, Iwaizumi wreszcie dostanie to, czego chciał. Od samego początku mu stawał na myśl o Oikawie.

- Nawet mi nie mów. Ta dwójka jest dla siebie stworzona, tylko jeszcze o tym nie wie, choć nie zazdroszczę im tego, co ich czeka. Seks sam w sobie potrafi przytłaczać, dodaj do tego obrażenia Oikawy… - Osamu skrzywił się.

Atsumu tylko mruknął potakująco, kończąc jeść.

- Sparing? - zaproponował bratu, uśmiechając się zaczepnie.

- Jak wygram…

- Tak, tak, Hiroki zostanie ze mną na noc, żebyś w spokoju mógł się bzykać. Jezu, staracie się ostatnio o drugie czy co?

Osamu pokazał mu język.

Na dziedzińcu zebrało się już sporo osób. Atsumu często pomagał w treningach, ale szkolenie młodych wojowników należało raczej do Aone, Daishou i Suny, bo każdy z nich specjalizował się w czymś inny: Aone był specem od defensywy, Daishou od walk dalekiego zasięgu, a Suna od walki wręcz i z bronią. 

Tym razem w pobliżu nie było żadnego z nich, a reszta raczej ćwiczyła dla rekreacji niż faktycznego treningu. Po wydarzeniach poprzedniego dnia prawie wszyscy czuli, że należało im się wolne.

- Broń? - spytał Osamu.

Atsumu wzruszył ramionami.

- Możemy to zrobić po staremu - stwierdził, uśmiechając się szeroko i stając w pozycji bojowej.

Osamu stanął naprzeciwko niego. Kilka osób w pobliżu mierzyło ich wzrokiem, rozpoznając ich rangę. Wszyscy słyszeli o słynnych bliźniakach, walczących ramię w ramię na wojnie, nim jeden z nich zawiązał więź i skupił się na ziołolecznictwie. Choć Osamu nie walczył na froncie od lat, nadal cieszył się szacunkiem i poważaniem otaczających go ludzi.

Atsumu zaatakował pierwszy, ale Osamu uchylił się bez problemu. Choć w twarzy jego bliźniaka nie dało się wiele wyczytać, jego oczy błyszczały z ekscytacji. Nie często mieli okazję się powygłupiać jak za dawnych dobrych czasów.

Po dość długiej wymianie ciosów, Osamu zdołał go podciąć i powalić na piach. Atsumu nie pozostał mu dłużny, szybko sprowadzając go na ziemię i przeturlał się na niego, dociskając bliźniaka do ziemi. Osamu sapnął i uderzył go czołem w nos, dezorientując na wystarczająco długi czas, by móc się wyswobodzić z jego uścisku.

- Samu! To bo-lało! - Mówiąc to, Atsumu złapał go za włosy i pociągnął, odchylając jego głowę mocno w tył. Osamu zawarczał i złapał go za sutek, przekręcając boleśnie. Atsumu zawył i, ze łzami w oczach, ugryzł go w nos.

- Poważnie, Tsumu?! - Osamu złapał go za szyję i siłą odsunął od swojej twarzy, ze śladem zębów na czubku nosa. Z minią maniaka wbił kolano w krocze bliźniaka, wyrywając z jego ust bolesny pisk.

Tarzali się tak w piasku przez długi moment, stosując wszystkie niedozwolone ruchy, jakie tylko przyszły im do głowy. A że zapasy mieli we krwi i urządzali je od chwili narodzin, znali wiele ciosów, które normalnie ludzie uważali za ciosy poniżej pasa. Widząc, że Atsumu zdobywa przewagę, Osamu postanowił sięgnąć po drastyczne środki. Z błyskiem w oku wyswobodził jedną rękę i wsadził bratu palec w pępek, wiedząc, jak bardzo Atsumu nienawidził być tam dotykany. Zgodnie z oczekiwaniami Atsumu zawył i zaczął wierzgać jak oszalały, próbująć uciec od niechcianego dotyku. To pozwoliło Osamu na oplecenie ręki wokół jego szyi i podduszenie go. Atsumu był tak szczęśliwy, że jego bliźniak zabrał rękę, że nawet nie próbował się wyrywać.

- Zjedz gówno, frajerze! - burknął Atsumu. Zadrżał widocznie z odrazy, masując się po brzuchu.

Osamu pokazał mu znak pokoju, uśmiechając się szeroko. Jego wyraz twarzy szybko wrócił jednak do normalności.

- Podrzucę ci małego wieczorem.

Atsumu westchnął dramatycznie, zbierając się z ziemi i otrzepując ubranie z kurzu. Osamu zrobił to samo.

- Zaprowadź go wcześniej do łazienki. Jak mi się znowu zleje w łóżko…

- Hai, hai.

Atsumu miał ochotę mu dogryźć, ale jego uwagę zwróciła przechodząca przez dziedziniec postać, z burzą czarnych loków na głowie i rękami wciśniętymi w kieszenie spodni.

- Omi-kun! - wyrwało mu się, zanim zdołał się powstrzymać. Ignorując uniesione brwi bliźniaka, Atsumu potruchtał w strone szlachcica, który zatrzymał się i obejrzał na niego. - Hej! Masz ochotę powalczyć?

- Czy ty masz w głowie cokolwiek prócz walki?

Atsumu wydął usta.

- Jakbyś sam nie ćwiczył dzień i noc, żeby dobić do takiego poziomu. - Sakusa zmarszczył brwi. - Chyba się nie boisz, co? - podpuścił go Atsumu.

Choć Sakusa próbował wyłamać się ze stereotypowego sposobu bycia Alfy, na tak postawione pytanie mógł odpowiedzieć tylko w jeden sposób.

- Zjesz te słowa, Miya.

Alfy były takie przewidywalne.

- Mów mi Atsumu. - Wskazał kciukiem bliźniaka, który obserwował ich z daleka. - To trochę dezorientujące, gdy jest nas dwóch.

- Używanie pierwszego imienia oznacza zażyłość, na jaką sobie nie zasłużyłeś. Miya.

Atsumu uśmiechnął się kokieteryjnie.

- Och? To co mam zrobić, żeby sobie zasłużyć?

- Możesz zacząć od bycia cicho.

- Aw, ale z ciebie sztywniak.

Stanęli naprzeciwko siebie, decydując się na walkę wręcz jak za pierwszym razem. Sakusa zdjął kamizelkę i podał Osamu, który odsunął się na bezpieczną odległości. Kilka osób przystanęło, zaciekawionych walką.

Gdy Osamu dał sygnał, Sakusa nie czekał i z miejsca przystąpił do ataku. Atsumu zdołał się obronić, choć ledwo, potykając się na koniec o własne nogi i ledwo utrzymując równowagę. Słysząc śmiech bliźniaka, obrócił się do niego z niezadowoloną miną.

- Morda w kubeł.

- Nic nie mówiłem.

- Tak chcesz się bawić, Omi? - Atsumu złapał balans na ugiętych nogach. - Co powiesz na to?

Atsumu udał, że atakuje prawym sierpowym, ale tak naprawdę była to zmyłka i całą siłę włożył w atak lewą ręką. Ćwiczył ją latami, by mieć w niej tyle siły ile w prawej. Walczenie na dwa miecze bez tarczy było o wiele trudniejsze niż się wydawało, wymagając ogromnej siły i precyzji w obu rękach.

Sakusa nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Cios Atsumu ześlizgnął się po jego kości policzkowej, odpychając jego głowę mocno w tył. Odruchowo chwycił go za nadgarstek i powalił na ziemię, dociskając do podłoża własnym ciałem. Atsumu zamarł, kompletnie nie przewidując takiego obrotu sytuacji. Oddychając ciężko, patrzył Alfie prosto w oczy, próbując przeanalizować, jak znaleźli się w takiej pozycji.

- Jasna cholera - mruknął Osamu gdzieś zza pleców Sakusy, którego twarz nadal pozostawała bez wyrazu, ale jego oczy… Jego oczy były pełne męskiej dumy, ekscytacji i zadowolenia. Serce Atsumu zabiło mocniej, patrząc w te ciemne jak węgliki tęczówki, które mierzyły go uważnym spojrzeniem, jakby spodziewały się jakieś fortelu z jego strony.

Atsumu oblizał usta, czując jak serce mu zamarło, by zatrzepotać w piersi z nową mocą zaledwie chwilę później. To było tak bardzo nie w jego stylu, że miał ochotę się z siebie śmiać.

Wyglądało na to, że jego serce wybrało sobie godnego partnera.

Musiał go jeszcze tylko o tym przekonać.


***

Jestem już na to za stara, minęły ponad 3 miesiące od ostatniego wpisu tutaj? Masakra.

Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że prowadzenie takiego bloga nie jest już dla mnie...

Tekst ciągle jeszcze jest tworzony, ale już bliżej niż dalej do końca.

Pozdrawiam!


Komentarze

  1. Super chcę więcej, proszę Pisz dalej . Bardzo lubię Twoje opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać ,że faktycznie sporo czasu Cię nie było. Ale ! Warto czekać i czytać ,to co piszesz, więc pisz nawet i co trzy miesiące :) ja zawsze tu zajrzę :) . Chłopaki rewelacja, widać ,że między nimi iskrzy , ciekawe jak to się dalej rozwinie, łatwo nie będzie ;) pozdrawiam w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za komentarz :)! To nie tak, że zamierzam rzucić pisanie, ale postanowiłam pójść z tym o krok dalej i przejść na angielski. Część tekstów zaczęła powstawać w języku polskim, jak ten tutaj, ale pracuję też nad jego alternatywą w języku angielskim. Tłumaczenie tego zajmuje sporo czasu, więc moje nowe pomysły zaczęłam wcielać w życie już docelowo po angielsku. Jest to coś, o czym zawsze marzyłam, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek mi się uda. Pozwala mi się to też rozwijać zawodowo (jestem lektorem języka angielskiego) i dotrzeć do o wiele większego grona czytelników, co zresztą widać po statystykach na moim koncie ao3.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Szacun dla Ciebie, za to ,że spełniasz marzenia i za to ,że idzie Ci tak świetnie! Mój angielski to leży i kwiczy, próbuje uczyć się tak jakby od nowa ze swoimi dziećmi, ale idzie mi to jak krew z nosa, więc chodź bym chciała Cię śledzić na tamtej stronie to ciężko by mi było. Zostaje czekanie tutaj. Ale mocno trzymam kciuki żebyś się rozwijała i robiła to co kochasz. Ps. Po polsku jest też strasznie mało opowiadań w tej tematyce, chowamy się przy opowiadaniach w języku angielskich. Pozdrawiam w.

      Usuń
    3. Hej co się dzieje z Twoim blogiem http://twincest-bill-i-tom.blogspot.com/
      chciałam poczytać granice 2 spis rozdziałów jest ale w żaden nie mogę wejść i nie otwiera tylko czarna kartka
      galaxa2

      Usuń
    4. otworzyło na stronę główną
      odpisz
      mój e-mall galaxa2@o2.pl

      Usuń
    5. U mnie wszystko działa normalnie, może powinnaś usunąć pliki cookie? Albo spróbować na innym urządzeniu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    6. Hej już jest ok nie mam pojęcia co się stało że nie działało ale już jest ok :) dzięki
      a tak z innej beczki nie wiem czy pamiętasz ale coś wspominałaś że może pojawią się granice 3

      obsesja9 października 2017 20:56
      "Granice 3" mają spore szanse na pojawienie się, ale tak samo, jak w przypadku części drugiej, opowiadałyby historię innych bohaterów, którzy ewentualnie przewinęli się przez którąś z pozostałych części. Mogłaby w sumie powstać z tego seria osadzona w czasach szkolnych/uniwersyteckich czy coś takiego.
      Pozdrawiam!
      Maliku czy Travisie
      galaxa2

      Usuń
    7. Tak, ale to zamierzchłe czasy. Pomysł dalej gdzieś siedzi mi w głowie, ale nie sądzę, bym kiedyś się zebrała do napisania tego.
      Chciałabym tylko wziąć się za niedokończonego smroda na poprzednim blogu i dokończyć drugą część Kwestii perspektywy, ale coś nie mogę się zebrać.
      Poszłam w fandom Haikyuu!! i mam też kilka pomysłów na Naruto, ale część z nich pojawi się tylko w wersji angielskiej - opowiadania w tym języku cieszą się o wiele większą popularnością, a ja w międzyczasie mogę skonfrontować swoje lingwistyczne umiejętności z pisaniem w realu. Zawsze chciałam to robić, ale ciągle powstrzymywał mnie brak wiary we własne umiejętności. W końcu się przemogłam i mam wrażenie, jakbym odkryła pisanie na nowo.
      Dlatego jeśli podobają Ci się moje teksty, zapraszam do czytania ich w wersji angielskiej :) Piszę prostym językiem, przyjemnym dla czytelnika... Chciałabym móc wykorzystywać swoje teksty i uczyć w ten sposób ludzi angielskiego. To by była petarda.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    8. szkoda a może wyciągniesz z głowy i pojawi się nadzieja umiera ostatnia

      co do języków to jak z chemii totalny brak talentu po za tym uczyłam się rosyjskiego -najdłużej a angielskiego rok ale nauczycielka hmm brała grupkę która wcześniej się uczyła języka a reszta szła odstawkę (została zwolniona ale brak nauczycieli tego języka więc zmieniane na różne .........
      więc byłabym wdzięczna jednak o język polski ale podaj mi linka na angielskie teksty zobaczymy co będzie

      Usuń
  3. Kiedy ciąg dalszy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, mam do poprawienia ostatni rozdział, opublikuję je wszystkie razem. Myślę, że do końca maja mi się uda.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Szkoda bo już bym poczytała nawet bez ostatniego

      Usuń
  4. Hejeczka,
    kochana muszę powiedzieć że te opowiadania bardzo mi się podobają i na pewno wrócę do nich z komentarzem... ale tak teraz chciałam się zameldować... i liczę na kontynuację...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [2/6]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

When two forces clash [5/7]

When two forces clash [4/7]