A perfect mate [6/6]

 Najpierw poczuł ostry, przeszywający ból, promieniujący na jego lędźwie i uda od strony krocza. Potem zdał sobie sprawę, że leży na czymś miękkim. Powieki miał ciężkie i zaspane, ale udało mu się je ostrożnie rozchylić.

Rozejrzał się trochę nieprzytomnie. Był w swojej komnacie. Przełknął ślinę, rozglądając się na boki. Czy to był sen? Porwanie, poród? Czy był to tylko wytwór jego wyobraźni? Głos w jego głowie, podejrzanie podobny do głosu Osamu, twierdził, że zawsze miał bujną wyobraźnię, ale doskwierający mu ból sugerował, że to wcale nie był sen.

- Obudziłeś się.

Kiyoomi wstał z fotela obok łóżka i usiadł na brzegu. Jego ręce drżały, gdę sięgnął po dłoń Atsumu i zacisnął na niej ostrożnie palce.

- Omi?

- Jezu, Tsumu. Mało nie odszedłem od zmysłów. - Kiyoomi nachylił się i pocałował go w czoło. W jego głosie i ruchach czuć było desperację. - Prawie umarłeś. Straciłeś tak dużo krwi. Myślałem, że cię straciłem.

Atsumu spojrzał mu prosto w oczy. Gdyby miał siłę na zrobienie jakiejkolwiek miny, jego twarz nie kryłaby zaskoczenia. Jego związek z Omim był czystą transakcją, dającą im obopólne korzyści. Atsumu oczekiwał wierności, zaangażowania i wolności wyboru co do tego, jak będzie żył. Kiyoomi pragnął potomka oraz partnera, który podzieli z nim troski i radości. Choć młody Alfa od pierwszej chwili zawrócił mu w głowie, Atsumu nie miał złudzeń, że jego uczucia nie są odwzajemnione. Pogodził się z tym na długo przed zaproponowaniem Omiemu, by sobie nawzajem pomogli. 

- Nie sądziłem, że będziesz się martwił - przyznał szczerze. - Małej… małej nic nie jest, prawda? - spytał niepewnie, rozglądając się po pokoju za kołyską.

- Oczywiście, że się o ciebie martwiłem. - Kiyoomi zmrużył groźnie oczy. - Nie masz pojęcia, co czułem, kiedy dowiedziałem się, że zostałeś porwany.

Nie martwiłeś się o mnie, martwiłeś się o dziecko, pomyślał, ale nie odważył się tego powiedzieć głośno.

- Gdzie Asami? - spytał, rozglądając się po pokoju.

- Asami?

Kiyoomi zmarszczył brwi. Po chwili jego czoło wygładziło się, a na ustach pojawił lekki, niezwykle czarujący uśmiech. Atsumu przyglądał mu się z niezrozumieniem i zaciekawieniem, gdy wstał i zniknął za materiałem baldachimu po prawej stronie. Po krótkiej chwili wrócił z małym zawiniątkiem, które ostrożnie mu podał. Atsumu wsparł się wygodniej na poduszkach, krzywiąc się z bólu, i wziął małą w objęcia. Jego serce zabiło mocno, gdy po raz kolejny zobaczył jej pucołowate policzki i zaciśnięte w pięści dłonie.

- To nasza córka, a to - Kiyoomi wyciągnął do niego dłonie z drugim zawiniątkiem - nasz syn.

Atsumu zrobił wielkie oczy.

- Było ich dwoje? - zdumiał się. - To by wyjaśniało ten wielki brzuch. Zaczynałem się bać, że przez moje nocne podjadanie urodzi nam się strasznie grube dziecko.

Kiyoomi zaśmiał się. Na klęczkach wdrapał się na łóżko i usiadł tuż przy Atsumu, odchylając kocyk i pokazując mu twarz drugiego dziecka. Szczerze mówiąc, Atsumu nie widział zbytniej różnicy. Chłopczyk miał równie ciemne włosy jak jego siostra, tak samo ściągnięte brwi i czerwone poliki.

- Oboje są raczej drobni, jeśli mam być szczery - przyznał Alfa, patrząc z uśmiechem na syna. Chłopiec spał, oddychając miarowo. Kiyoomi dodał, poważniejąc: - Ojciec mówił mi, że straciłeś przytomność chwilę po urodzeniu go. Dostałeś mocnego krwotoku. Gdyby nie udało im się zatrzymać krwawienia, najprawdopodobniej byś nie przeżył.

- Ile byłem nieprzytomny? - spytał, pocierając nosem czoło i delikatne włoski córki. Zmarszczyła się i wyglądała niemal na zirytowaną faktem, że ktoś jej przeszkadza we śnie.

- Od wczorajszego poranka.

- Czy z nimi wszystko w porządku? - zmartwił się, wskazując brodą bliźniaki.

- Według twojego brata i naszego lokalnego medyka wszystko jest w jak najlepszym porządku - oznajmił, nie kryjąc zadowolenia. - Twój brat nie zgodził się, by ktoś obcy cię zbadał, ale jeśli chciałbyś, żeby na ciebie zerknął jeszcze ktoś inny…

- Nie ma takiej potrzeby - uciął od razu. Ufał swemu bratu bezgranicznie. - Więc? Zgadzasz się na Asami? Gdy ją nazywałem, byłem pewny, że tego nie przeżyję. Wiem, że w waszej kulturze tylko Alfa ma prawo nazwać potomka, więc…

- Sakusa Asami brzmi idealnie. Jakieś propozycje dla tego malucha?

- Nie chcesz sam go nazwać?

- Gdyby nie ty, w ogóle ich by tutaj nie było. W każdym tego słowa znaczeniu. Jeśli masz jakiś pomysł, zamieniam się w słuch.

- Muszę chyba częściej ocierać się o śmierć, jesteś zaskakująco ugodowy. I to w tak ważnej sprawie. - Kiyoomi spojrzał na niego z naganą. - Okej, okej, już nic nie mówię. Ale wolałbym, żebyś ty nadał mu imię. W ten sposób będzie sprawiedliwie.

- W takim razie Tsuyoshi - zdecydował bez wahania Kiyoomi. - Sakusa Tsuyoshi.

- Asami i Tsuyoshi. - Atsumu uśmiechnął się lekko. - Witajcie w rodzinie.

Ich wspólne chwile przerwało ciche pukanie do drzwi. Chwilę później do pokoju wszedł Osamu. Na jego twarzy odmalowała się wyraźna ulga, gdy zobaczył, że Atsumu jest przytomny.

- Witamy w świecie żywych, gamoniu - przywitał się obcesowo.

- Dopiero się obudziłem, a ty już chcesz się kłócić? Taki z ciebie brat, co? - odszczeknął się, próbując go wziąć na litość.

- Potrząsałem tobą i darłem się do ciebie już w chwili, gdy jeszcze byłeś nieprzytomny, ale dało to marny skutek. Jak się czujesz?

- Jakby ktoś mnie porwał w zaawansowanej ciąży i jakbym walczył z kilkunastoma przeciwnikami w pierwszych godzinach porodu?

Osamu mruknął coś tylko niezrozumiale, kładąc na łóżku swoją torbę z narzędziami lekarskimi.

- Połóż się i zdejmij spodnie - polecił mu bez ogródek.

Atsumu westchnął. Podał Omiemu córkę i zsunął się posłusznie niżej, a potem ostrożnie się rozebrał. Osamu złapał go delikatnie pod kolanami i podkulił mu nogi, jednocześnie rozsuwając stopy na tyle szeroko, na ile to było możliwe. Atsumu spiął się mimowolnie.

- Spokojnie. - Osamu pogłaskał go uspokajająco po łydce.

- Więc? Jaki werdykt? Będę żył? - spytał Atsumu. Po chwili kwiknął, kiedy Osamu celowo przycisnął jego ranę, patrząc na niego z niezadowoleniem.

- To nie jest śmieszne, Tsumu. Dużo nie brakowało, byś wybrał się na tamten świat.

Atsumu wydął usta. Skrzywił się lekko, kiedy jego rana została czymś polana.

- Samu!

- Muszę to odkazić. Musiałem założyć ci szwy. Choć jest to normalny proces, nie zmienia faktu, że będziesz odczuwał ból w tym miejscu co najmniej przez miesiąc. To wiąże się z restrykcyjną dietą, brakiem seksu i…

- Brakiem seksu?! Samu, czy ty masz pojęcie, ile czekałem, żeby Omi znowu mi....

Kiyoomi zatkał mu usta dłonią.

- Lepiej nie kończ tego zdania - mruknął Alfa. Atsumu zaprotestował, ale ręka skutecznie go powstrzymała przed marudzeniem. - Czyli kryzys zażegnany? Nic mu już nie grozi?

- Na to wygląda. Nie pojawił się obrzęk ani nienaturalne zaczerwienienie, w ranę nie wdała się infekcja. Będziemy musieli go uważnie monitorować, czy na pewno w żaden sposób jej nie podrażnił ani nie zabrudził, ale na tę chwilę możemy być spokojni.

- A ta krew? - Kiyoomi wskazał spodnie Atsumu, które nosiły na sobie wyraźne plamy krwi.

- Szwy czy nie, to wciąż rana i to w bardzo wrażliwym miejscu. Drobne plamy krwi są normalne, za kilka dni rana powinna zagoić się na tyle, że nie powinny się więcej pojawiać.

- Kiedy może zacząć wstawać z łóżka?

Atsumu odepchnął rękę Sakusy.

- Też tutaj jestem! - krzyknął z oburzeniem. Tsuyoshi zakwilił. Atsumu zrobił wielkie oczy i zatkał sobie usta rękami. Gdy chłopiec chwilę się pokręcił i westchnął, a potem zamilkł, Atsumu krzyknął szeptem: - Nie gadajcie, jakby mnie tutaj nie było!

- Jesteś idiotą - stwierdził Osamu. Przeniósł wzrok na Sakusę i powiedział: - Obaj wiemy, że utrzymanie go w łóżku przez dłuższy czas jest niemożliwe. Myślę, że pojutrze może spróbować wstać. Zalecam go przywiązać, żeby stąd nie wylazł za szybko.

- Samu!

- Okej - zgodził się Sakusa łatwo.

- Omi!

Osamu pomógł bratu ubrać spodnie i zarzucił sobie pasek od torby na ramię.

- Wpadnę później pogadać. Dam wam trochę czasu na nacieszenie się dziećmi. Gratuluję, Tsumu, Sakusa-san.

Atsumu uśmiechnął się lekko, automatycznie spoglądając na dwójkę śpiących dzieci.

Gdy Osamu wyszedł, Atsumu wziął od partnera na ręce syna i przyjrzał mu się dokładniej.

- Ma pieprzyk na szyi - zauważył.

- Ach, musiał to po mnie odziedziczyć. Co roku mi ich przybywa.

- To urocze.

- Wcale nie.

- Mówiłem o małym, nie o tobie, nie podniecaj się tak.

Kiyoomi spojrzał na niego bez wyrazu.

- Omi?

- Hmm?

- Obiecasz mi coś? - Kiyoomi uniósł pytająco brwi. - Asami i Tsuyoshi sami zdecydują, z kim i jak chcą żyć. Nie chcę, żeby zostały postawione przed faktem dokonanym jak Akaashi.

Sakusa milczał przez chwilę, patrząc na bliźniaki z zastanowieniem.

- Jeśli poszły choć trochę po którymś z nas, w życiu sobie na coś takiego nie pozwolą - zauważył. Atsumu milczał. Kiyoomi pokręcił głową i uśmiechnął się lekko. - Obiecuję, że będą mogli sami wybrać.

Atsumu rozluźnił się, obejmując mocniej syna.


Kolejne dni były dość sporym wyzwaniem pod różnymi względami.

Po pierwsze, Atsumu dostawał szału w łóżku. Kiyoomi i Osamu próbowali jakoś zorganizować mu czas, żeby tak piekielnie się nie nudził, ale im dłużej leżał przykuty do łóżka, tym bardziej się denerwował i irytował. Gdyby miał choć trochę więcej sił, obu ich by udusił.

Po drugie, różnica kulturowa ponownie dała o sobie znać, doprowadzając do ogromnej awantury, która przedwcześnie wykurzyła Atsumu z łóżka. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że nie posłuchał się bliźniaka i wstał na drugi dzień, skoro jakaś starucha próbowała zabrać z jego komnaty dzieci. Gdy jego groźby nie pomogły, wstał i przeszedł do rękoczynów, bezceremonialnie wypychając ją z komnaty i zatrzaskując głośno drzwi. Narobiła takiego rabanu, że zleciała się połowa służby oraz Keisuke i Omi.

- To skandal! - skrzeczała zza drzwi, zawodząc głośno i żaląc się na niego. - Po tylu latach służby, żeby jakiś Omega mnie tak potraktował! To ja… - JA! - wychowałam panicza od noworodka. Żeby teraz tak…

Atsumu dalej nie słuchał, bo wszystkie te wrzaski obudziły Asami (Tsuyoshi spał jak zabity, kompletnie nieprzejęty otaczającym go chaosem). Z trudem zdołał ją podnieść z kołyski i wziąć na ręce. Miał wrażenie, jakby ktoś dołożył mu spory ciężar w okolice krocza, który ciągnął go w dół. Kołysząc małą w ramionach, pokuśtykał do łóżka i usiadł z trudem. W tym samym momencie otworzyły się drzwi komnaty, a do środka wszedł Kiyoomi, Keisuke i cholerna banshee. Atsumu zmrużył oczy na jej widok. Powiedział jej bardzo dosadnie, co myśli o jej obecności w jego sypialni.

- Atsumu, co ty… - Kiyoomi urwał i westchnął ciężko. - Czemu wstałeś? Musiałeś naruszyć szwy, znowu krwawisz.

Atsumu zerknął na swoje spodnie, które splamiła świeża krew.

- Jakaś skrzecząca wiedźma próbowała zabrać mi dzieci - powiedział bez ogródek. Jego wzrok stwardniał, kiedy kobieta stanęła bliżej kołyski z Tsuyoshim.

Widząc jego wrogość, Kiyoomi wskazał staruszkę i powiedział spokojnie:

- To Tsubara Ai. Jest nianią. Będzie zajmować się naszymi dziećmi.

- Po moim trupie.

Kiyoomi i Keisuke zamrugali, najwyraźniej zaskoczeni tak gwałtowną reakcją.

- Co masz na myśli? Coś jest nie tak z Ai-san? - spytał Kiyoomi z niezrozumieniem. - Nie musisz się martwić, jest w pełni wykwalifikowana. Zajmowała się mną od małego. Dobrze się nimi zaopiekuje.

- Po. Moim. Trupie! - syknął Atsumu. - Nie oddam ich nikomu na wychowanie.

- Co masz na myśli? - wtrącił Keisuke z konsternacją. - Kto się nimi w takim razie zajmie?

Atsumu spojrzał na nich, jakby byli niespełna rozumu.

- Ja? - spytał retorycznie. Kiyoomi i Keisuke wymienili się niepewnym spojrzeniem, którego Atsumu kompletnie nie rozumiał: - Co? To u was normalne, że dajecie obcym ludziom dzieciaki na wychowanie? - Jego zimny wzrok przyszpilił Kiyoomiego. - Jeśli myślisz, że twoja rola ojca kończy się na zamoczeniu małego… - Staruszka wciągnęła głęboko powietrze, zszokowana jego grubiaństwem. - … to jesteś w wielkim błędzie - dokończył niezrażony.

- Atsumu, związanie się z Kiyoomim oznacza dla ciebie sporo obowiązków - wyjaśnił Keisuke. - Ciągle jeszcze pobierasz nauki, nie będziesz miał czasu dla bliźniaków. Zresztą, nikt tak nawet nie robi. Od wychowywania są mamki i nanie. Ai wybrała już Omegę, która je wykarmi, żeby wyrosły silne i zdrowe…

Atsumu wyraźnie zadrżał na samą myśl, by ktoś inny karmił jego dzieci.

- Od chwili, kiedy Asami i Tsuyoshi przyszli na ten świat, moim głównym i najważniejszym obowiązkiem jest ich wychowanie - syknął, wstając z łóżka. - Do piątego roku życia znajdują się pod moją opieką, może nawet dłużej, jeśli bardziej będzie interesować ich moja rola niż Omiego. Nikt nie będzie ich za mnie karmił, ani układał do snu, ani przebierał! - Cała trójka stała jak zamurowana. - Słyszysz mnie, Omi? To są moje dzieci i nie życzę sobie, żeby ona je tknęła choćby palcem.

- To skandal! - odezwała się kobiecina, ocierając łzy z policzków. - Jesteś tylko Omega, nie masz nic do powiedzenia! Twoja rola już dobiegła końca. Teraz pora na osoby lepiej wykształcone i wykwalifikowane, by wychować te dzieci na porządnych szlachciców.

- Wychowam je tak, jak tego będę chciał i nic ci do tego, ty stara wiedźmo!

Kiyoomi jęknął i pomasował skronie.

- Atsumu…

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że osobiście zamierzasz się nimi zająć? - zdumiał się Keisuke.

- Zgadza się.

- Gdzie będą spać?

- W kołysce obok. Jest tutaj wystarczająco dużo miejsca na kołyskę, czyż nie?

- Co, jeśli Kiyoomi zapragnie trochę intymności?

- To co? Są za małe, żeby przejmować się tym, co wyprawiamy pod pierzyną. Zanim dorosną na tyle, by cokolwiek zapamiętać ze swojego życia, wykopię je do sypialni obok.

Odpowiedziało mu zaskoczone mrugnięcie.

- I chcesz je sam karmić? Omegi płci męskiej prawie nie mają pokarmu.

- Jest go wystarczająco, a potem można przestawić się na mleko z butelki.

- I nie masz nic przeciwko ich przebieraniu i ubieraniu?

Atsumu westchnął z irytacją.

- Czemu miałbym mieć?! To moje dzieci!

Keisuke uniósł obronnie ręce.

- Nie mam więcej pytań. Ty sobie z tym radź, to twój problem. - Spojrzał na Kiyoomiego znacząco, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł.

Ai zdawała się rozczarowana, że były lord Sakusa nie opowiedział się po jej stronie. Jej wzrok spoczął na Kiyoomim, któremu przyglądała się wyczekująco.

- Jesteś tego pewny? - spytał Sakusa, podchodząc od niego i kładąc mu rękę na plecach. - Nie robi się tego w naszej kulturze. Nasze omegi zwykle rodzą, a potem kompletnie ignorują swoje dzieci. Wolą zająć się swoimi zainteresowaniami. Myślałem, że też tak będziesz wolał. Tym bardziej, że dzieci były warunkiem, który sam ci postawiłem.

Atsumu położył Asami ostrożnie na łóżku.

- To nie ma znaczenia.

- Zamierza mu panicz na to pozwolić? - wtrąciła kobiet z wyraźnym niedowierzaniem. - To tylko Omega! Nie ma tutaj nawet prawa głosu! - uparła się.

Kiyoomi obrócił się do niej.

- Ai-san, już dawno temu wam wszystkim mówiłem, że to tak nie wygląda. Atsumu jest Omegą z plemion. Ich kultura jest inna od naszej i musimy spotkać się gdzieś po środku.

- Nie jest nawet wysoko urodzony! - argumentowała dalej. - Jak komuś takiemu można powierzyć wychowanie przyszłego panicza i panienki z tak zacnego rodu? To skandal!

- W plemionach nie urodzenie decyduje o statusie społecznym, tylko to, co ktoś osiągnie ciężką pracą - pouczył ją Kiyoomi. - Atsumu znalazł się w piątce generałów samego króla Iwaizumiego. Dowodził sporym oddziałem wojska. Sam zasłużył się wielokrotnie na polu bitwy. Gdyby nie on, nie miałbym żadnego potomka. Prosiłem was, żebyście uszanowali mój wybór.

- To nie zmienia faktu, że się nie nadaje ani do roli partnera dla Sakusy, ani wychowania przyszłego pokolenia - upierała się. - Jest tylko dzikusem, który nauczył się dobrze machać mieczem!

Kiyoomi zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby powoli kończyła mu się cierpliwość.

- Ai-san, darzę cię wielkim szacunkiem. Wychowałaś mnie i zadbałaś o to, bym wyrósł na porządnego Alfę, ale nie pozwolę, byś obrażała mojego partnera. Atsumu ma takie samo prawo decydować o naszych dzieciach jak i ja. Jeśli jego życzeniem jest zajmowanie się dziećmi, tak się stanie. Koniec dyskusji.

- Z całym szacunkiem, lordzie Sakusa, wiem, jak wiele dla ciebie znaczy doczekanie się potomka i spadkobiercy. Tym bardziej nalegam, że tym dzieciom należy się odpowiednie wychowanie i opieka. Twój partner może mieć dobre chęci, ale to nie zmieni faktu, że nie jest odpowiednią osobą do zajęcia się pańskimi pociechami.

Atsumu omal nie wydrapał jej oczu, słysząc to. Gdyby nie refleks Sakusy, który złapał go w pasie i przytrzymał w miejscu - z trudem - Atsumu już by ją dopadł.

- Odszczekaj to!

Atsumu wiedział, że miał wiele braków, szczególnie w oczach ludzi z królestwa. Rozumiał, że pewnych rzeczy już nigdy się nie nauczy, pewnych standardów i norm nigdy nie osiągnie. Ale decyzję o staraniu się o dziecku podjął świadomie, rozważając wszystkie za i przeciw. Był gotowy poświęcić swoim dzieciom najbliższe lata swojego życia, będąc dla nich autorytetem i najlepszą mamą, jaką mogą sobie wymarzyć. Zarzuty koety odebrał jak policzek.

- Ai-san, proszę zaczekaj na zewnątrz - poprosił Kiyoomi.

Kobieta skinęła mu i uśmiechnęła się do Atsumu z zadowoleniem, przekonana o swojej wygranej. Atsumu zawarczał na nią. Gdy wyszła, cała jego złość i frustracja przeniosła się na stojącego obok Alfę.

- Nie denerwuj się - poprosił Kiyoomi, rozluźniając lekko uścisk. Złapał go za biceps i poprowadził do łóżka. - Porozmawiajmy o tym.

- Nie ma tu o czym rozmawiać! - upierał się Atsumu. Wyprany z emocji głos Sakusy irytował go i wkurzał. Ludzie z królestwa lubili tak do niego mówić, bo wiedzieli, że czuł się głupi i gorszy od nich.

Kiyoomi przysiadł na łóżku.

- Właśnie, że jest. Ścierają się tutaj dwa odmienne światopoglądy. Ai-san wychowywała mnie od niemowlaka. Wiem, że dobrze zajmie się naszymi dziećmi. Dobierze im odpowiednich nauczycieli i wdroży w życie oraz ich obowiązki, kiedy trochę podrosną. Nic im nie będzie brakować. Myślałem, że tego chcesz dla swoich dzieci? Lepszego życia niż twoje?

Atsumu prychnął.

- Wielkie dzięki, Omi. Też masz mnie za niewyżytego dzikusa? - W jego oczach zakręciły się łzy. Osamu mówił mu kiedyś, że hormony dosłownie miażdżą nowo upieczone matki, ale nie sądził, że tak łatwo go załatwią.

- Nikt nie ma cię za niewyżytego dzikusa.

- Jasne! Widzę, z jaką pogardą na mnie patrzą. Słyszę, jak plotkują o mnie za moimi plecami! Wbrew temu, co wam się wszystkim wydaje, nie jestem cholernym idiotą!

Kiyoomi zmarszczył brwi.

- Miałeś mi powiedzieć, jeśli ktoś ze służby źle cię potraktuje. Powiedziałem wyraźnie, że będą ich za to czekać surowe konsekwencje i nie żartowałem.

- Pewnie, bo skarżenie się tobie zmieni ich podejście. Tylko bardziej mnie znienawidzą.

- Wrócimy do tego. Więc? Dlaczego tak bardzo ci zależy, żeby się nimi zajmować? Jesteś lekkoduchem. Myślałem, że będziesz się cieszył wolnością teraz, kiedy dotrzymałeś warunków umowy.

- Omi? Do kogo szedłeś, gdy jako dziecko miałeś jakiś problem lub coś ci się przydarzyło?

- Do Ai-san - przyznał Alfa bez zająknięcia.

- Kto ci pomagał w codziennych czynnościach?

- Służba i Ai-san.

- Kto się z tobą bawił, kiedy byłeś mały?

Kiyoomi zmarszczył brwi. Jego mina jasno mówiła, że nie rozumiał celu tych wszystkich pytań. 

- Z Ai-san. Czasami Motoya, jeśli akurat był w pobliżu.

- Kogo z dzieciństwa wspominasz najlepiej?

- Dalej będzie to Ai-san, Atsumu. Naprawdę dobrze…

- Nie chciałbyś, żeby nasze dzieci w przyszłości odpowiedziały “tata” lub “mama” na te same pytania? - Kiyoomi zamarł. - Bo ja chcę. Chcę widzieć, jak stawiają pierwsze kroki. Chcę, żeby przychodziły w nocy się przytulić, jeśli się zlękną. Chcę, żeby miały do mnie zaufanie i mogły mi wszystko powiedzieć. Jaki masz kontakt ze swoim ojcem? Chcesz, by tak samo wyglądała twoja relacja z bliźniakami? Bo właśnie tak będzie, jeśli zepchniesz obowiązek ich wychowania na kogoś innego.

Kiyoomi zamrugał.

- Nigdy tak… o tym nie myślałem - przyznał.

- Cóż, ja tak. Moja mama to twarda sztuka. Nauczyła nas polować i przetrwać w nawet najmniej sprzyjających warunkach. Nauczyła nas, żeby zawsze się wspierać i na sobie nawzajem polegać. Wprowadziła Osamu w ziołolecznictwo i wyszkoliła nas w walce. To moja mama mi pokazała, że mogę być kimkolwiek zechcę, jeśli tylko odważę się o to walczyć. Chcę być takim autorytetem dla naszych dzieci. Nie pozwolę sobie tego odebrać, Omi. W pełni świadomie podjąłem decyzję o zostaniu rodzicem.

- Wszystkiego ich sam nie nauczysz. Gdy podrosną, ktoś będzie musiał ich nauczyć czytać i pisać. Nic nie wiesz na wiele tematów.

- Nie mam nic przeciwko temu. Nie jestem dobry w te klocki. Możesz osobiście wybrać im nauczycieli, gdy przyjdzie odpowiedni czas. Ale pierwsze pięć lat ich życia należy do mnie. I do ciebie, jeśli chcesz się zaangażować.

Kiyoomi milczał przez chwilę. Jego wzrok przesunął się po pełnej determinacji twarzy Atsumu. Nachylił się i pocałował go w usta, uśmiechając się lekko.

- Jesteś niesamowity - stwierdził nagle. Pokręcił w głową. - W porządku. Zrobimy to po twojemu. Ale jeśli zobaczę swoją córkę z mieczem w najbliższym czasie, będę wrzeszczeć.

Atsumu uśmiechnął się do niego szeroko i przyciągnął do pełnego pasji pocałunku. Kiyoomi szybko się odsunął, w obawie, że tylko się rozochoci.

Niedoszła niania nie była zadowolona, że Atsumu postawił na swoim, ale żaden płacz i lament nie pomógł. Kiyoomi wziął jego stronę i Atsumu nie mógł powstrzymać ogarniającej go radości.

Oczywiście, zajęcie się bliźniakami nie było takie łatwe. Choć Tsuyoshi był dość cichym i spokojnym dzieckiem, Asami dawała im ostro popalić, zwłaszcza w nocy. Atsumu bał się, że Kiyoomi szybko zmieni zdanie, gdy zda sobie sprawę, ile wysiłku trzeba włożyć w opiekę nad dwoma noworodkami, tym bardziej, że Atsumu ciągle jeszcze kiepsko się czuł i wstawanie z łóżka przychodziło mu z trudem.

Na szczęście nie docenił swojego partnera w tym względzie, bo Kiyoomi ani razu nie dał po sobie poznać, że takie rozwiązanie mu przeszkadza lub go irytuje. Zdarzały się noce, kiedy wydawał się nieludzko zmęczony, ale i tak wstawał do kwilącej Asami i brał ją na ręce, kołysząc w ramionach. Tsuyoshi kwilił cicho w kołysce, wyczuwając niezadowolenie swojej siostry, ale wystarczyło go przytulić i z miejsca się uspokajał.

Z upływem czasu, Atsumu wrócił do zdrowia, a bliźniaki zaczynały budzić się rzadziej i marudzić mniej. Kiyoomi był przekonany, że maluchy rozpoznawały ich jako rodziców i czuły się z nimi bezpiecznie, co napawało go oczywistą dumą i zadowoleniem.

Powrót do zdrowia oznaczał jeszcze jedno.

Wreszcie mogli uprawiać seks. Gdy tylko Osamu oznajmił, że wszystko jest już w jak najlepszym porządku i może znowu współżyć - co przeciągnął o kilka dni tylko po to, by zrobić mu na złość - Atsumu zostawił z nim bliźniaki i jak na skrzydłach pobiegł szukać swojego partnera. Z rana i wczesnym popołudniem Kiyoomi zwykle pracował, ale to nie powstrzymało go przed wtargnięciem do jego gabinetu z okrzykiem:

- Zgadnij, kto znowu może się bzykać!

Oczywiście, z jego szczęściem, Kiyoomi nie był w gabinecie sam. Znajdowało się tam też Iizuna oraz Motoya, którzy zapewne wpadli mu pogratulować z okazji narodzin dzieci. Słysząc słowa Atsumu, cała trójka spłoniła się po czubki uszu, patrząc na niego z mieszaniną zdumienia, zgorszenia, niesmaku i wstydu. 

- Ups? - Atsumu zawsze sądził, że nie ma wstydu, ale takie sytuacje mu uświadamiały, że co nieco jeszcze z tego zostało. - Hej, Iizuna-san, Motoya-san. Omi nie mówił, że wpadniecie w odwiedziny.

- Bo nie wiedział. Ale chyba wybraliśmy kiepski moment - skomentował Iizuna, otrząsając się z szoku. Motoya zagryzał dolną wargę, próbując powstrzymać uśmiech cisnący mu się na usta.

Atsumu zaśmiał się niezręcznie. Kiyoomi wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię.

- Gdzie Asami i Tsuyoshi? - spytał Kiyoomi, chcąc zmienić temat.

- Zostawiłem ich z Samu - przyznał Atsumu i wzruszył ramionami. - Dopiero co zasnęły, szybko się nie obudzą.

- Mogę je zobaczyć? - spytał Motoya z ekscytacją. - Gdy dotarły do mnie wieści, że Kiyoomi naprawdę został ojcem, nie mogłem powstrzymać radości. Wiem, że długo na to czekał.

- Jasne.

Choć Atsumu chętnie pokazywał swoje pociechy wszystkim odwiedzającym, niewiele osób zostawiał z nimi sam na sam. Tylko Osamu i Kiyoomi mieli prawo się nimi zajmować pod jego nieobecność, w innym wypadku Atsumu nie spuszczał ich z oczu. Nie robił tego nawet celowo, po prostu… na samą myśl, że coś mogłoby się im stać pod jego nieobecność, robiło mu się słabo. Osamu twierdził, że jego hormony z czasem się ustabilizują i nie będzie odczuwał tak skrajnych emocji, ale to musiało jeszcze trochę potrwać.

Mitoya był wniebowzięty, pachylając się nad kołyską i obserwując dwa śpiące szkraby.

- Są takie słodkie - skomentował po raz enty, obserwując ich pucołowate buzie i czerwone poliki. - Kto jest starszy? Chłopiec czy dziewczynka?

- Asami. - Atsumu przykrył małą szczelniej kocykiem. Wiercipięta z niej była straszna i go z siebie skopywała co chwilę.

- Nie mogę się doczekać aż trochę podrosną. Wy też, co nie? - Motoya uśmiechnął się szeroko - Wujek Toya będzie was zabierał na przejażdżki i rozpieszczał i opowiadał historie o waszym tacie jak był w waszym wieku.

Kiyoomi wywrócił oczami, obejmując Atsumu od tyłu i kładąc mu brodę na ramieniu. Choć Atsumu dochodził do siebie przez ostatnie tygodnie, Kiyoomi kręcił się stale w pobliżu, oznaczając go swoiim zapachem, przytulając i obejmując. 

- Na takie eskapady będziesz musiał jeszcze sporo poczekać. Mają ledwo miesiąc.

- Zleci. - Motoya machnął lekceważąco ręką.

Tsuyoshi obudził się około godzinę później. Ani trochę nie grymasił, przyglądając się im tylko z ciekawością i gaworząc sam do siebie. Atsumu pozwolił Motoyi wziąć go na ręce. 

- On jest jakiś grzeczny, co nie? - zaważył mężczyzna ze śmiechem. - Taki mały Kiyo.

- Mhm, Tsuyoshi jest bardzo spokojnym dzieckiem - potwierdził Atsumu. - W ogóle nie płacze, kwili tylko czasami, jak chce, żeby mu coś dać albo wziąć go na ręce. Ta z kolei - Atsumu wskazał brodą śpiącą dziewczynkę - to diabeł wcielony.

- Ciekawe po kim poszła - mruknął Kiyoomi, patrząc na Atsumu porozumiewawczo.

- Dobrze wiem, że po mnie, Omi. Przygotuj się na ból.

Alfa parsknął i pokręcił głową. Iizuna nie zdecydował się potrzymać żadnego z dzieci, przestraszony, że mógłby im coś zrobić. Ani Atsumu, ani Kiyoomi nie próbowali go przekonać, bo sami czuli się pewniej, pozwalając potrzymać swoje pociechy tylko osobom, które wydawały się pewnie.

Wieczorem Motoya udał się na spoczynek, zmęczony po kilku dniach podróży ze stolicy, a Iizuna wrócił do siebie. Atsumu i Kiyoomi wspólnie ułożyli bliźniaki do snu nim sami zdecydowali się udać na spoczynek.

- Więc… - Kiyoomi przesunął dłonią i jego biodrze, głaszcząc je niespiesznie. - O czym to wspomniałeś w moim biurze?

Atsumu mimowolnie się zarumienił, przypominając sobie swoją wpadkę.

- Że mogę się bzykać - powtórzył bez ogródek, nie mając sił ani ochoty na podchody. Jego ciało od tygodni wysyłało mu sprzeczne sygnały. Teraz wreszcie wiedział, że nie musi się bać, że zbyt entuzjastyczny seks może skończyć się niechcianym krwotokiem czy zerwaniem szwów.

Kiyoomi westchnął, całując go po szyi.

- Uważam, że nie powiedziałeś tego jeszcze wystarczająco dosadnie - drażnił się Alfa. - Iizuna prawie zszedł ze wstydu.

Atsumu wydął usta w podkowę, obracając się na wznak. Ręka Alfy automatycznie podażyła pomiędzy nogi Atsumu, głaszcząc go i delikatnie pieszcząc.

- Omi…

- Ciii, dzisiaj ty jesteś najważniejszy - mruknął Alfa. - Zasłużyłeś sobie po tym wszystkim, co ostatnio przeszedłeś.

Atsumu nie zamierzał protestować. Rozluźnił się na łożku, rozsuwając szerzej nogi i dając Kiyoomiemu lepszy dostęp do swojego ciała. Mieli już całkiem niezłą wprawę w rozbieraniu siebie nawzajem, więc między jednym a drugim pocałunkiem powoli obnażyli swoje ciała pod kołdrą. Atsumu jęknął, kiedy Kiyoomi przykrył go własnym ciałem, całując i pieszcząc jego wrazliwą szyję, przeczesując palcami jego blond włosy, pomrukując cicho z zadowolenia. Obu im brakowało tych wszystkich chwil bliskości, które musieli sobie darować ze względu na stan zdrowia Atsumu.

Kiyoomi zszedł z pocałunkami na pierś Atsumu, drażnijąc jego lekko nabrzmiałe sutki nim zszedł jeszcze niżej. Brzuch Atsumu był dość miękki, skóra ciągle nienaturalnie naciągnięta. Atsumu pewnie by się trochę wstydził, jak brzydki zrobił mu się brzuch, gdyby nie to, z jakim oddaniem Kiyoomi go pieścił i obsypywał pocałunkami.

- Omi… - Atsumu jęknął, wyginając się w łuk, kiedy głowa Alfy zjechała jeszcze niżej, a wilgotny język przesunął się po jego nabrzmiewającej męskości. Kiyoomi sprawnie zjechał niżej, całując i ssąc jego wilgotniejące wejście, wiedząc jak bardzo Atsumu lubił być tam pieszczony. - Cholera.  Mhmm…

Kiyoomi uniósł lekko głowę, patrząc na niego spokojnie. Śluz Atsumu lśnił na jego policzkach, rozsmarowany dookoła. Kiyoomi zamruczał coś i wrócił do pieszczenia Atsumu. Atsumu jęknął przeciągle, gdy zwinne palce Alfy odnalazł jego wejście i ostrożnie się w niego wsunęły.

Atsumu rozpływał się pod nim, czując ogarniającą jego ciało przyjemność. Próbował go zachęcić jakoś, by się pospieszył, ale Kiyoomi ewidentnie mia czas. Wykorzystał całą wiedzę, jaką nabył w łóżku pod wodzą Atsumu.

Kiedy wreszcie zebrał się do tego, by w niego wejść, Atsumu był na skraju błagania o litość. Odetchnął z ulgą, czując ciężar swojego Alfy na sobie i jego twardą męskość wsuwającą się w niego centymetr po centymetrze. Atsumu objął go nogami w pasie, przyciągając bliżej.

- Omi, nie drażnij się - mruknął niemal błagalnie. - Już dość się naczekałem.

Kiyoomi pocałował go w czoło w odpowiedzi, utrzymując wolny rytm dla pewności, że Atsumu już rzeczywiście czuje się całkiem zdrowy. Gdy na twarzy Omegi zobaczył tylko rozkosz, narzucił szybszy, bardziej wymagający rytm, który Atsumu przyjął z ulgą. Nawet nie zamierzał się kłócić, że robią to w misjonarskiej pozycji. Wyobrażał sobie większe fanfary, gdy wreszcie znowu się do siebie dobiorą, ale w sumie… Tak było okej.

- Atsu. - Kiyoomi podparł się na jednym ramieniu i spojrzał na swojego Omegę, po czym obnażył swoją szyję zachęcająco.

Atsumu wciągnął ze świstem powietrze, nie wierząc, że Omi naprawdę oferował to, co mu się wydawało.

- Omi?

- Jestem twój, Miya Atsumu - powiedział cicho Kiyoomi, odgarniając Omedze włosy z czoła. - Dałeś mi wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłem. Teraz moja kolej się odwdzięczyć. Kocham cię, Atsumu. Jesteś niesamowity. Będziesz ze mną szczęśliwy, obiecuję. Obiecuję, że zrobię, co w mojej mocy, byś wiódł najlepsze życie, jakie tylko jesteś sobie w stanie wymarzyć. 

Atsumu zaniemówił. Spodziewałby się wielu rzeczy po swoim Alfie, ani nigdy takiego wyzwania, nigdy tak szczodrej propozycji.

- Jesteś pewny, Omi?

Kiyoomi tylko skinął, opierając się niżej, by Atsumu miał łatwiejszy dostęp do jego szyi.

Atsumu zamrugał i ze łzami w oczach, wgryzł się w gruczoł Kiyoomiego. Obaj jęknęli przeciągle, ogarnięci ekstazą. Kiyoomi zawarczał i ugryzł Atsumu, pogłębiając znak na jego szyi.

Kiyoomi przekulał ich na łóżku, tak by to Atsumu był na górze, gdy jego męskość wracała do normalnych rozmiarów. Atsumu pomrukiwał cicho z zadowolenia, wtulony w jego pierś. Kiyoomi odpowiedział mu własnym pomrukiem zadowolenia.

- Omi?

Alfa spojrzał na swojego partnera pytająco.

- Ja ciebie też kocham.

Przez chwilę tylko na siebie patrzyli, nim na ich ustach pojawił się nieśmiały uśmiech. W końcu znaleźli swojego idealnego partnera.


______BONUS______


Atsumu miał tyle energii, że góry byłby w stanie przenosić. Nie mógł uwierzyć, że Kiyoomi zaproponował mu zawiązanie obustronnej więzi, co czyniło ich partnerami na całe życie. Atsumu już wcześniej był ograniczony tylko do Kiyoomiego, bo pozwolił mu się ugryźć, ale nigdy by nie przypuszczał, że Kiyoomi pozwoli mu oznaczyć się w ten sam sposób.

Nawet płacz dzieci w nocy nie był w stanie zepsuć mu dobrego nastroju. Tym bardziej, że opiekowanie się Asami i Tsuyoshim okazało się tak satysfakcjonujące jak sobie wymarzył. Uwielbiał ich przytulać i dotykać i wdychać ich dziecięcy zapach. Sporo osób zaskakiwało to, z jakim oddaniem się nimi zajmował, ale ludzie z królestwa tego nie rozumieli. Dzieci w plemionach były rzadkością i ogromnym błogosławieństwem. Gdy ich mama urodziła jego i Osamu, dostała przyodomek ‘błogosławiona’. Bo urodzenie jednego dziecka było podniosłym wydarzeniem, a urodzenie bliźniaków? Coś niebywałego.

Kiyoomi potrzebował trochę więcej czasu, by odnaleźć się w roli ojca. Nie dlatego, że  miał przed tym opory czy obawy, ale zwyczajnie brakowało mu wiedzy. Nie miał pojęcia, jak się nimi zająć, jak się z nimi bawić. Atsumu musiał mu pokazać wiele rzeczy, żeby Alfa poczuł się swobodniej ze swoimi dziećmi i umiał je zabawić, gdy Atsumu zostawiał go z nimi sam na sam.

Pomijając drobne potknięcia, szło im zaskakująco dobrze. Nawet Keisuke chętnie odwiedział Atsumu w jego komnacie, zwabiony gaworzeniem dzieci.

Atsumu był przybity przez kilka dni, gdy jego bliźniak i Motoya pożegnali się i odjechali, ale wiedział, że nie może zatrzymać bliźniaka przy sobie na zawsze. Obaj mieli swoją własną rodzinę, która wymagała większej uwagi niż brat bliźniak.

Kiyoomi zdecydował, że wyciągnie go na konną przejażdżkę, żeby mu trochę poprawić humor. Przekonał Atsumu, że bliźniaki będą bezpieczne pod opieką Keisuke i namówił go na spędzenie trochę czasu tylko we dwoje.

Atsumu opierał się jak mógł, ale w końcu skapitulował i się zgodził. I wszystko szło całkiem nieźle do momentu, kiedy ze swojego grzbietu znowu zrzucił go koń.

A Kiyoomi zawarczał na biedne zwierzę, jego oczy błyskając czerwienią. 

Atsumu zamrugał. To już się kiedyś wydarzyło i…

- NO CHYBA NIE! OMI! ZROBIŁEŚ MI KOLEJNE DZIECKO!


KONIEC


***

Iiii koniec!

Nie do końca czuję te zakończenie, ale nie chcę tego przeciągać dłużej niż to konieczne, więc enjoy.

Nie mam pojęcia, co i czy tutaj coś jeszcze opublikuję. Skupiam się na pisaniu tekstów angielskojęzycznych, jeśli ktoś chciałby zobaczyć więcej moich pomysłów itd., zapraszam na mój Twitter (@obsesjastoriess). Ta decyzja... przyszła mi zaskakująco łatwo, zwłaszcza biorąc pod uwagę odzew, jakim cieszą się teksty angielskie. To coś, czego w języku polskim nigdy nie przeskoczę, a pisanie po angielsku pomaga mi też utrzymać język na odpowiednim poziomie. Jest kilka rzeczy, którymi chciałabym się z Wami podzielić, ale nic nie obiecuję, bo potem wychodzą z tego kwiatki.

Mam nadzieję, że historia Atsumu przypadła Wam do gustu i, miejmy nadzieję, do usłyszenia :)



Komentarze

  1. Witaj jesteś genialna. Pisz też po polsku bo są tacy co niestety emocji w innym języku nie czują. Dziękuję za tę i poprzednie historie. Powodzenia ! I do zobaczenia !

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia rewelacja . Atsumu poprostu mnie rozbawił ,rozczulił i wogole uwielbiam go. Jak zawsze genialnie wszystko napisane. Szczerze nie dziwie się ,że wolisz działać w języku angielskim ,tam naprawdę się dzieje ,ale i tak będę trzymać kciuki ,żebyś wrzucała tu coś ,zawsze zerkne i poczytam .trzymam kciuki i spełniaj marzenia. Pozdrawiam w

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    super opowiadania, miałam komentować każdy ale jak usiadłam do czytania, to tylko klikałam na następny... liczę kochana, że jeszcze coś się tutaj pojawi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam do zakupu mojej debiutanckiej opowieści LGBT
    https://www.beezar.pl/ksiazki/trzy-serca
    O książce
    Rafał i Sebastian usiłują przetrwać w homofobicznym prawniczym świecie i utrzymać w sekrecie swój wieloletni związek. A przy okazji pogodzić się ze śmiercią swojej najlepszej przyjaciółki i rozwiązać zagadkę jej śmierci
    Liczba stron
    317

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [1/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [2/6]

A perfect mate [4/6]

A perfect mate [5/6]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [3/6]

When two forces clash [5/7]

When two forces clash [4/7]