To cheat the system [2/3]

Jak Kuroo zapowiedział, ruja Akaashiego trwała niecałe cztery dni, zanim wreszcie objawy ustąpiły i wszystko zaczęło wracać do normy. Bokuto odetchnął z ulgą, bo choć bardzo się starał, jego zdradliwy mózg namawiał go, by wdrapał się na futon do Omegi i pokazał mu drogę do nieba. Już niemal chodził po ścianach z rozpaczy. Nic nawet nie musiał mówić, miał to wypisane na twarzy.

To były ciężkie dni dla nich obu. Ruja sama w sobie nie była bardzo intensywna dla Akaashiego i zdołał większość przespać. Problem polegał na tym, że im dłużej trwała, tym bardziej doprowadzała go do szału. Jak miejsce, które nie przestaje swędzieć, nieważne jak mocno i długo drapiemy. Tylko silna wola powstrzymała go przed wciągnięciem Alfy do łóżka i pozwoleniem mu na wszystko, na co miał ochotę. To, że Bokuto zaskarbił sobie jego sympatię, nie pomagało w oparciu się pokusie. Akaashi sam nie był pewien, jakim cudem wytrzymał.

Bokuto chyba po prostu starał się o tym nie myśleć. Całą uwagę skupił na stosowaniu się do wskazówek Kuroo, które pomogły mu ocenić, na co mógł sobie pozwolić, a na co nie. Z religijnym oddaniem zmieniał Omedze pościel na czystą i ładnie pachnącą i wyciągał go z łóżka do kąpieli. Pilnował też, żeby Akaashi jadł i pił podczas rui.

Akaashi chyba się trochę zakochał.

– Akaashi? – Bokuto zajrzał do sypialni, gdzie Akaashi zbierał papierki po batonikach energetycznych. Było mu trochę niedobrze od samego patrzenia na nie. Zjadł ich tyle przez ostatnie dni, że ani myślał sięgać po nie przez najbliższe dziesięć lat. – Hej, dobrze się czujesz?

– Nic mi nie jest, Bokuto-san – odparł.

– Uhm, przyniosłem ci ciasto z piekarni. Nie byłem pewny, co lubisz, więc wziąłem kilka różnych kawałków. Słyszałem, że Omegi lubią słodycze po… no wiesz.

– Nie jem słodyczy, Bokuto-san – przyznał Akaashi bez cienia strachu, że jego wyznanie zezłości Alfę.

Bokuto otworzył szeroko oczy i usta i zagapił się na niego z niedowierzaniem.

– Co? Niemożliwe! Wszyscy lubią słodycze.

– Niestety nie należę do tej grupy.

– Niee! – Bokuto złapał się za głowę. – Cały mój plan legł w gruzach!

Akaashi wrzucił ostatnie papierki do plastikowego worka i poszedł z nim do kuchni, żeby wyrzucić go do śmieci. Dopiero wtedy zauważył, że cały stół w salonie zastawiony był różnymi przekąskami i słodkościami tylko czekającymi, żeby je zjeść. Uśmiechnął się delikatnie.

– Mam nadzieję, że masz dużo miejsca w brzuchu. Nie tak łatwo będzie to wszystko zmieścić.

Bokuto westchnął, zwieszając ramiona.

– Może zaprosimy Kuroo i Tsukkiego? – spytał z nadzieją w oczach. – Mieszkasz już ze mną kilka tygodni, a jeszcze ani razu się z nimi nie spotkaliśmy. Pora, żeby te dwa nerdy wyszły do ludzi.

Akaashi skinął na znak zgody. Bokuto nie czekał ani chwili i od razu zadzwonił do Kuroo. Po krótkiej wymianie zdań schował telefon do kieszeni.

– Przyjdą za kilka godzin – obwieścił.

 Czas do przyjścia pary spędzili na sprzątaniu całego domu. Kiedy wspólnie doprowadzali kuchnię do ładu, Akaashi zapytał:

– Długo znasz Kuroo i Tsukishimę?

Bokuto mruknął pod nosem w zastanowieniu.

– Kuroo poznałem jakoś w pierwszej klasie liceum. Moje liceum, Fukurodani Academy, i liceum Kuroo, Nekoma High School, plus Shinden i Ubugawa należą do Fukurodani Group, więc organizowano nam sporo łączonych obozów treningowych przed rozgrywkami. Dość szybko między nami kliknęło i tak jakoś zostało.

– A Tsukishima?

– Jak byliśmy w trzeciej klasie liceum, trener Nekomy wkręcił szkołę Tsukkiego w łączone treningi. 

– Więc… jak to się właściwie stało, że on i Kuroo… – urwał. Nie był pewny, czy wypadało mu o to pytać. Parowanie się z Omegami było niezgodne z prawem. Akaashi nie bez powodu nosił na szyi obrożę, która chroniła jego gruczoły zapachowe. Dopóki z nikim się nie sparował, był pożądany przez Alfy. Sparowanie się z jednym osobnikiem znacznie przyhamowałoby zainteresowanie innych alf, które podświadomie nie chciałyby kogoś, kto już był oznaczony.

Bokuto zaśmiał się.

– O, to dopiero historia. – Pokręcił głową. – Uhm, Tsukki dostał rui w trakcie obozu treningowego. Jego trener nie chciał oddać go do zakładu, bo wszyscy wiemy, czym to się zwykle kończy dla omeg. – Bokuto zaśmiał się nerwowo, uciekając wzrokiem. – Dał mu piętnaście minut na wybranie jakiegoś Alfy z obozu i Tsukki wybrał Kuroo.

Akaashi spojrzał na niego z niedowierzaniem.

– I Kuroo–san się tak po prostu zgodził?

– Tsukki chyba mu się trochę podobał, zanim to wszystko się wydarzyło, więc... – Bokuto wzruszył ramionami. – W każdym razie niecałe pół godziny później Kuroo już go oznaczył, żeby nie mogli go zabrać. Na trenera nałożono sporą karę pieniężną za niedopilnowanie ucznia, ale rząd nic już nie mógł zrobić. Tsukki należał do Kuroo, a że obaj byli nieletni, nie mogli ich pociągnąć do odpowiedzialności. Tsukki dopiero w tym roku przyjechał do Tokio na studia. Przez ponad dwa lata on i Kuroo jeździli do siebie na weekendy i wakacje. Kuroo nawet znalazł pracę dorywczą, żeby mieć więcej pieniędzy na bilety. Ich rodzice też pomagali, ile mogli.

Akaashi zamyślił się. Choć zazdrościł Tsukishimie tego, że udało mu się uciec od systemu, musiał przyznać, że miał jaja, decydując w piętnaście minut, komu powierzy całe swoje życie. To nie mogła być łatwa decyzja.

W ciszy dokończyli sprzątanie, a potem po kolei poszli wziąć prysznic. Bokuto jeszcze nie wyszedł z łazienki, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.

– Otworzysz? – zawołał Alfa z łazienki. – Za chwilę wychodzę!

Akaashi wstał ze swojego miejsca na kanapie i poszedł otworzyć, zaglądając wcześniej dla pewności przez judasza. Czuprynę Kuroo ciężko było przeoczyć.

Otworzył drzwi, wpuszczając gości do środka.

– Hej – przywitał się cicho. – Bokuto-san jest jeszcze w łazience, zaraz powinien wyjść.

– Jeszcze się nie wygrzebał? – spytał Kuroo, zdejmując buty.

Nie czekając na zaproszenie Omegi, wszedł do środka i z szerokim uśmiechem otworzył drzwi do łazienki. Akaashi skrzywił się, kiedy usłyszał z wnętrza głuche ŁUP, a potem głośny rechot czarnowłosego Alfy. Tsukishima westchnął ciężko. Odstawił swoje białe Conversy na miejsce i odruchowo poprawił niedbale porzucone żółte Sneakersy Kuroo.

– Oni tak zawsze? – spytał Akaashi. Bokuto wrzeszczał i piszczał w łazience, a Kuroo dalej się śmiał. Coś do siebie gadali, ale Akaashi nic nie rozumiał z ich bełkotu.

– To para gówniarzy. Lepiej się do tego przyzwyczaj, ich głupota nie zna granic – odparł Tsukishima, odwieszając kurtkę na wieszak i wchodząc do środka. Po drodze zgarnął z podłogi plecak Kuroo i poszedł do salonu. Nawet nie próbował zajrzeć do łazienki.

Akaashi podążył za nim. Jego wzrok powędrował do szyi Omegi, gdzie spod kołnierza koszuli widać było znamię więzi. Choć ślad był stary i zbladł z upływem czasu, wciąż mocno odznaczał się na gładkiej skórze. Tsukishima uniósł brwi, patrząc na Akaashiego niemal wyzywająco. Akaashi zagryzł dolną wargę i spuścił wzrok, splatając ręce z tyłu pleców.

Zapadła cisza. Tsukishima wypakował z plecaka kilka zgrzewek piwa, a potem usiadł i wziął w rękę pilot od telewizora. Chwilę później szperał w bazie filmów Netflixa jakby nigdy nic. Jego zachowanie sugerowało, że czuł się jak u siebie. On i Kuroo musieli często odwiedzać Bokuto.

Minęło kilka długich minut, zanim alfy wróciły z łazienki z szerokimi uśmiechami na twarzy. Po drodze przepychali się jak małe dzieci. Obaj mieli mokre włosy i koszulki. Kuroo zajął miejsce obok swojego Omegi i objął go ramieniem.

– Hej, Akaashi! – przywitał się z drugim Omegą. – Jak leci?

– Dobrze, dziękuję, Kuroo–san. Co u ciebie? – odparł uprzejmie Akaashi.

Kuroo pomachał ręką lekceważąco.

– Nie ma potrzeby zwracać się tak formalnie. Wystarczy Kuroo.

– Kuroo nie zasłużył sobie na „san” – wtrącił Bokuto.

– Wyjątkowo muszę się z tobą zgodzić. Jestem za młody, żeby zwracać się do mnie jak do mojego ojca. – Kuroo przeciągnął się i sięgnął po miskę z chipsami. Bokuto zajął miejsce obok Akaashiego. – Co oglądamy?

Wieczór minął w przyjemnej atmosferze. Akaashi mało się odzywał, zrzucając obowiązek podtrzymania konwersacji na gadatliwe alfy. Tsukishima też rzadko zabierał głos, zwykle próbując uciszyć alfy lub dogryźć któremuś z nich. Z daleka było widać, że dobrze się znają i czują się swobodnie w swoim towarzystwie. Słuchanie ich przekomarzania się i wyskoków z poprzednich lat studiów wypełniło im dobrych kilka godzin. Gdy zgłodnieli, Kuroo zamówił pizzę, wykorzystując kupon zniżkowy, który przyniósł ze sobą. O filmie szybko zapomnieli, pałaszując pizzę ze smakiem i kontynuując rozmowę.

Nie sposób było nie przyjrzeć się bliżej temu, w jaki sposób Kuroo i Tsukishima zachowywali się względem siebie. Choć ich początki musiały być ciężkie, zważywszy na sposób, w jaki się sparowali, kilka lat razem musiało mocno umocnić ich więź i pozwolić im dobrze się poznać. Ich ciała były zsynchronizowane i mimowolnie szukały kontaktu, zupełnie jakby bez udziału ich woli. Nawet jeśli Kuroo całą uwagę skupiał na Bokuto i opowiadanej przez niego historii, jego ręka masowała odruchowo kostkę Tsukishimy nad krótką białą skarpetką.

Było już późno, kiedy Kuroo zdecydował, że pora się zbierać. Bokuto zaproponował, żeby zostali na noc, ale Kuroo odmówił, wyjaśniając, że Tsukishima miał od rana zajęcia. I że prędzej doczołga się do swojego mieszkania niż prześpi na „potworku”.

Gdy Kuroo i Tsukishima poszli, Akaashi i Bokuto doprowadzili się do względnego ładu w łazience, a potem sami poszli spać.

– Akaashi? – szepnął Bokuto, obracając się do niego przodem. Akaashi mruknął pytająco, leżąc z zamkniętymi oczami. – Mogę cię objąć?

Pytanie zbiło go trochę z tropu. Do tej pory Bokuto nie próbował się do niego zbliżyć, gdy szli spać, nawet jeśli w nocy kończyli ze splecionymi kończynami i śliną Bokuto na jego ramieniu. Z mocno bijącym sercem, Akaashi skinął potakująco. Bokuto odetchnął głęboko, a potem przysunął się bliżej i objął go ostrożnie.

– Dobranoc, Akaashi – wyszeptał.

– Dobranoc, Bokuto-san.


***


Bokuto zaczął testować granice Akaashiego. Inaczej nie dało się tego nazwać. Alfa ostrożnie – i przy tym celowo – zmniejszał dzielącą ich odległość na różnych płaszczyznach. Obejmował go w pasie, kładł mu rękę na plecach lub siadał bliżej, kiedy oglądali filmy. Po treningach stawał pod prysznicem tuż obok niego, a gdy szli spać, nie wahał się go przytulać.

Akaashi szybko zdał sobie sprawę, że Bokuto był niezwykle dotykalski z natury. Lubił obejmować ludzi ramieniem, klepać po dobrze rozegranej piłce i żartobliwie przepychać. Dopiero kiedy Bokuto zaczął tak samo zachowywać się w stosunku do niego, Akaashi pojął, że Alfa podszedł do niego z o wiele większą ostrożnością niż początkowo przypuszczał. Kiełkujące do tej pory zaufanie i kwitnące zauroczenie rozkwitły w pełni.

Akaashi chciał zbliżyć się do Bokuto. Kiedy wieczorami siadali na kanapie przed telewizorem, sam przytulał się do Alfy, pomrukując cicho z zadowolenia. Nawet nie wiedział, że mruczy, dopóki zaskoczony Bokuto nie zwrócił mu na to uwagi. Na początku Akaashi się zawstydził, ale nie potrafił tego kontrolować i ostatecznie machnął na to ręką. Jego mózg sam podsuwał mu obrazy jego i Bokuto w czułym uścisku, z ustami Alfy przyciśniętymi do jego własnych. Myśl o tym, że Bokuto pocałuje go głęboko lub przyciśnie swoim umięśnionym ciałem do kanapy przestała go przerażać, a zaczęła ekscytować. I to bardziej, niż chciałby przyznać.

Jak jednak miał mu pokazać, że chce tego wszystkiego? Poziom wiedzy Akaashiego na temat związków był nieistniejący. Dwa poziomy poniżej zera lub więcej. Nie miał pojęcia, co wypadało, a co nie. Czy Bokuto w ogóle tego chciał? Pomijając przyciąganie typowe dla omeg i alf, czy Bokuto był zainteresowany nim jako osobą? Alfa unikał pytań dotyczących przeszłości Akaashiego. Nie pytał o jego rodzinę, szkołę, ulubione przedmioty. To miało sens, w końcu ich czas prędzej czy później dobiegnie końca, przywiązywanie się było głupotą.

Za późno, pomyślał niemrawo, zerkając na Bokuto, który naciągał na tyłek spodenki i poprawiał ochraniacze, nucąc pod nosem. Już się przywiązałeś jak ostatni idiota, dodał w myślach. Westchnął cicho.

– Jesteś pewien, że nie chcesz się przebrać? – zagadał Alfa.

Akaashi pokręcił głową.

– Nie będę miał problemu z wystawianiem piłki bez rozgrzewki. Nie ma potrzeby, bym się przebierał.

– Mhm, jak wolisz. Chodźmy, chcę się porządnie rozruszać zanim reszta się wreszcie zjawi. Co im zawsze zabiera tyle czasu? Wszyscy kończymy zajęcia o tej samego godzinie, a mijają wieki, nim się tutaj pojawiają.

Cóż, Akaashi podejrzewał, że gdy dowiedzieli się, że trening zaczyna się o trzeciej, to przychodzili o trzeciej, a nie prosto po zakończeniu zajęć, jak robił to zwykle Bokuto. Oddanie, z jakim podchodził do siatkówki, było urocze. Akaashi miał ochotę go przytulić.

– Gracie dzisiaj mecz sparingowy, więc może pojawią się wcześniej – zauważył.

– Nah, nie sądzę – mruknął Bokuto, przeciągając się. Razem poszli na salę sportową. – Mecz gramy dopiero o szóstej, więc pewnie przyjdą jak zwykle. – Wyszczerzył się. – Ich strata.

Gdy Alfa rozgrzewał się, Akaashi również wykonał kilka prostych ćwiczeń na górną partię ciała. Wystarczająco, by krew szybciej krążyła w jego żyłach, ale nie na tyle, by się zapocić. Bokuto wkrótce do niego dołączył i weszli w znajomy już rytm wystawiania przez Akaashiego piłek do ścięcia.

Jak zawsze, Akaashi nie mógł się nadziwić sile i pasji, jakie Bokuto wkładał w każde ścięcie piłki. Łatwo było zauważyć, że Bokuto był pełen energii i łatwo było wzbudzić jego zainteresowanie. Takie osoby jednak często szybko traciły zapał, a on musiał grać od lat, by dojść do takiego poziomu. Mimo to jego entuzjazm zdawał się rosnąć z każdym dniem. Ani razu nie podszedł do treningu jak do nieprzyjemnego obowiązku, podczas gdy wszystkie pozostałe zajęcia na uniwersytecie doprowadzały go niemal do łez. Był pierwszą osobą, która pojawiała się na boisku i ostatnią, która je opuszczała. Nie opuszczał treningów i mimo podjadania tu czy tam, dość restrykcyjnie trzymał się narzuconej przez trenera diety. Raz nawet posunął się do tego, że ugotował coś zupełnie innego dla siebie i Akaashiego, kiedy ten przyznał, że zjadłby potrawę, której on powinien się wystrzegać.

Gdyby tylko wszyscy ludzie podchodzili z taką pasją do swoich zawodów, świat byłby o wiele piękniejszym miejscem.

– Jo! – zawołał Kuroo. Jego usta rozciągnęły się  w jego charakterystycznym półuśmiechu. Idący za nim Tsukishima skinął im głową na przywitanie.

– Siema, Kuroo! Cześć, Tsukki! – Bokuto pomachał do nich z uśmiechem.

Akaashi skinął głową na przywitanie.

– Gotowi na skopanie dupska przeciwnikom? – zapytał Kuroo, ziewając i przeciągając się.

– No jasne! Wgnieciemy ich w parkiet! – przytaknął mu Bokuto, nie mogąc się doczekać meczu. Patrzenie na niego w takich momentach było niezwykle… inspirujące.

Niedługo reszta zawodników pojawiła się na boisku i trening zaczął się w najlepsze. Akaashi zwykle siedział gdzieś z boku, czasami pomagał menadżerkom uzupełnić bidony z wodą, czasami składał z nimi ręczniki, a czasami pomagał przygotować jakąś przekąskę.

Kilka godzin później pojawiła się drużyna przeciwna, gotowa do walki o zwycięstwo.

Na początku nic nie zapowiadało jakichkolwiek problemów. Drużyna grała dobrze. Oikawa był skupiony, jego wystawy precyzyjne i przemyślane, a atakujący bez wahania wykorzystywali każdy centymetr, który Oikawa dla nich wywalczył. Kuroo dobrze blokował, Bokuto ścinał z ogromną siłą, wbijając piłkę w parkiet raz za razem, a Yaku ratował piłki, które innym libero przeszłyby koło nosa. Wystarczył jednak jeden precyzyjny blok, który kompletnie powstrzymał Bokuto przed zdobyciem kolejnego punktu, by cały rytm gry został zachwiany, a zawodnicy zaczęli popełniać błędy.

Ich przeciwnicy byli nieźli. Nawet więcej niż nieźli. Ich as ze spokojem zdobywał punkty dla własnej drużyny, uderzając pod zaskakującym kątem i podkręcając piłki, jakby to była dziecinna zabawa. Nie dało się też przeoczyć ich rozgrywającego, którego instynkt gry mógł spokojnie rywalizować z bystrym umysłem Oikawy. W dodatku co rusz próbował nowych sztuczek, zaskarbiając sobie gniewne spojrzenie ich asa. 

– Dobrzy są – powiedział Akaashi do siebie.

Siedząca obok niego menadżerka zamruczała potakująco.

– Mhm, to prawda. Sakusa i Miya to zabójczy duet. Sparowane pary są przerażające.

Akaashi spojrzał na nią pytająco. Widząc jego wzrok, uśmiechnęła się i wyjaśniła:

– Sakusa Kiyoomi i Miya Atsumu. Numer 10 i 7. To Alfa i Omega. Są sparowani od – zamyśliła się chwilę – jakichś trzech lat. Od gimnazjum plasowali się w rankingach na szczeblu krajowym. Sprawa się skomplikowała, kiedy przypadkiem się sparowali. Początkowo spisano ich na straty, bo nie mogli się zgrać po zawiązaniu więzi, ale gdy się wreszcie dogadali, wrócili silniejsi niż kiedykolwiek. To w sumie śmieszna historia, bo ponoć nie przepadali za sobą przez długi czas.

– Jeśli się nie lubili to jakim cudem zostali parą?

Wzruszyła ramionami.

– Cóż, plotka głosi, że podczas rozgrywek krajowych obaj poczuli się źle mniej więcej w tym samym czasie i poszli do pielęgniarki po pomoc. Wpadli na siebie w jej pustym gabinecie. Najwyraźniej ich druga orientacja zaczęła się ujawniać. Sakusa stracił panowanie i oznaczył Miyę, zanim ktokolwiek zdołał ich odseparować. Słyszałam nawet, że urodziło im się dziecko, którym zajmują się rodzice Sakusy, żeby obaj mogli skończyć naukę, ale nie wiem, ile w tym prawdy.

Akaashi zmarszczył brwi i przyjrzał się uważnie wspomnianemu duetowi. Szczerze mówiąc, sądząc tylko po wyglądzie, powiedziałby, że obaj zawodnicy to alfy. Miya był umięśniony od samej góry do samego dołu, podczas gdy Sakusa był szeroki w ramionach, ale reszta jego sylwetki była raczej szczupła. Umięśniona, jasne, ale nie w ten sposób, co Miya czy Bokuto.

Sędzia zagwizdał i zawodnicy zaczęli schodzić z boiska. Trener ich drużyny poprosił o czas. Patrząc na zwieszone ramiona Bokuto, jego mizerny wyraz twarzy i nerwowe spojrzenia pozostałych graczy, Akaashi zrozumiał, o co chodziło z tą całą „huśtawką nastrojów”. Z sercem w gardle zaczął się zastanawiać, co zrobić. To był ten moment, kiedy miał wesprzeć Alfę i zmotywować do dalszej gry. Problem polegał na tym, że nie miał pojęcia jak. Pierwszy raz widział Bokuto zachowującego się w ten sposób.

Trener zaczął tłumaczyć strategię dalszej gry. Akaashi podszedł do Bokuto, który stał zupełnie z tyłu z oczami wbitymi w parkiet. Akaashi złapał go za koszulkę i pociągnął, próbując zwrócić na siebie jego uwagę.

– Bokuto-san? – spytał cicho.

Bokuto spojrzał na niego wzrokiem pełnym wyrzutów sumienia, frustracji i rozpaczy. Szybko uciekł wzrokiem, zagryzając dolną wargę.

– Bokuto-san. Kilka zepsutych piłek to nie powód do złości. Jesteś świetnym zawodnikiem. Wiem, że potrafisz grać lepiej – powiedział Akaashi, próbując jakoś mu pomóc, ale jego mina sugerowała, że nie szło mu zbyt dobrze. Przysunął się bliżej do Alfy i, korzystając z tego, że nikt nie zwracał na nich uwagi, złapał go za dłoń i położył ją na swoim pośladku. Bokuto zamarł, patrząc na niego zaalarmowany. Akaashi przełknął i dodał cicho: – Chętnie nagrodzę cię za twoje starania.

Sędzia zagwizdał, ogłaszając koniec przerwy. Akaashi odsunął się o krok, a Bokuto jak zahipnotyzowany obrócił się na pięcie i wrócił na boisko.

Wystarczyło kilka minut, by Akaashi się przekonał, że jego metoda perswazji nie podziałała. Bokuto nie tylko nie grał lepiej, grał jeszcze gorzej niż wcześniej. Oikawa po kilku zepsutych piłkach stracił cierpliwość i przestał mu wystawiać, co tylko spotęgowało napięcie w drużynie i frustrację Bokuto. Niedługo później jego miejsce na boisku zajął zawodnik z ławki rezerwowych.

Trener spojrzał na Akaashiego, ale z jego twarzy nic nie dało się odczytać. Akaashi szybko odwrócił wzrok. Wiedział, że jedno podejście to za mało, by rozgryźć coś tak złożonego, jak ludzka osobowość. Mimo to czuł się okropnie, a strach przed powrotem do zakładu dusił go w gardle.

Cokolwiek trener powiedział Bokuto, nie poprawiło to jego nastroju. Doszło do ostrej wymiany zdań, aż Bokuto wyrzucił ręce w górę, sfrustrowany, a potem odwrócił się na pięcie i poszedł do szatni. Akaashi zagryzł dolną wargę. Wszyscy przyglądali się całemu zdarzeniu. Akaashi westchnął cicho i pobiegł za Alfą.

Przed wejściem do szatni wziął głęboki oddech. Bokuto zdążył już wyciągnąć rzeczy ze swojej szafki i wejść pod prysznic, bo z przylegającej szatni słychać było szum wody i jej uderzanie o kafelki. Kolejne dziesięć minut były najdłuższe w jego życiu. Gdy Bokuto wreszcie wszedł do szatni z ręcznikiem zawiązanym na biodrach, Akaashi wyprostował się i przełknął nerwowo ślinę.

Alfa odwrócił wzrok i podszedł do swojej szafki, a potem zaczął się ubierać.

– Bokuto-sa…

– Czemu to zrobiłeś? – spytał Bokuto, zakładając koszulkę i naciągając ją od spodu na swoje miejsce.

Akaashi zmarszczył brwi. O czym mówił Alfa?

– Bokuto-san, nie rozumiem, co masz na myśli.

– Czemu zaproponowałeś mi coś takiego? – spytał Alfa wyraźnie zmartwiony. – Wiesz, że nic od ciebie nie oczekuję.

– Ja… chciałem ci tylko pomóc.

Wychodzi na to, że proponowanie seksu odpada, pomyślał Akaashi, widząc przygnębioną minę Alfy. Zaklął w myślach. Nie dość, że nie udało mu się podnieść Alfy na duchu to jeszcze jakimś sposobem zdołał go dobić. Brawo, Akaashi Keiji. Spisałeś się na medal.

– Nigdy nie żądałbym od ciebie pomocy w takiej formie, ‘Kaashi. To chore. Naprawdę myślisz, że mógłbym ci coś takiego zrobić?

Akaashiemu zabrakło słów. Wcześniej nawet zbytnio nie myślał o tym, jak alfy podchodzą do praw omeg lub ich braku. Był przekonany, że ten problem dotyczył tylko omeg, dlatego nie udało się jeszcze nic z tym zrobić. Nawet mu nie przyszło do głowy, że alfy mogą być równie niezadowolone z tego, co z omegami robił rząd.

Odkąd pojawił się u boku Bokuto, wszyscy byli dla niego niezwykle mili. Traktowali go z szacunkiem mimo obroży, którą nosił na szyi. Ludzie liczyli się z jego opinią. Byli pomocni.

Kuroo troszczył się o Tsukishimę.

Iwaizumi zawsze odbierał Oikawę z treningów.

Bokuto dla niego gotował i zaopiekował się nim podczas rui.

– Wiem, że nie zrobiłbyś nic wbrew mojej woli – zapewnił Akaashi. Początkowo się bał, jasne, ale teraz darzył go ogromnym zaufaniem. Wiedział, że Bokuto nigdy by go nie skrzywdził.

Akaashi miał ochotę drążyć temat. Miał ochotę powiedzieć, że był gotowy mu się oddać, jeśli to mogło jakoś pomóc. Widząc jednak, jak bardzo cała sytuacja wytrąciła Alfę z równowagi, nie sądził, by był to dobry pomysł.

– Nie obchodzi mnie, co powiedział ci coach. To nie moja ruja jest tutaj problemem, od dziecka nie umiałem zapanować nad emocjami. Dobrze o tym wiem. Seks z Omegą mnie cudownie nie uzdrowi, więc więcej mi tego nie proponuj.

Na tym temat się urwał. W ciszy wrócili do apartamentu. Bokuto uparcie milczał, zamyślony. Akaashi nie wiedział, gdzie się podziać.

Kiedy kładli się spać, Akaashi przez chwilę się bał, że Bokuto nie będzie chciał z nim dzielić futonu. Przez chwilę Alfa wyraźnie się zawahał, jakby zamierzał coś powiedzieć, ale coś w wyrazie twarzy Akaashiego musiało go powstrzymać, bo zagryzł dolną wargę i wdrapał się na futon jak zawsze.

Bokuto nie próbował go przytulić jak zawsze, więc to Akaashi, przełykając łzy i dumę, sięgnął po niego.

– Bokuto-san… Proszę, nie gniewaj się na mnie – powiedział cicho.

Bokuto westchnął cicho, obejmując go ramionami i przysuwając bliżej.

– Nie gniewam się – odparł neutralnie. Akaashi nie do końca mu wierzył, ale chyba nie mógł być na niego bardzo zły, jeśli pozwolił mu się do siebie przytulić.

Palce Omegi wczepiły się mocno w koszulkę Alfy. Jeśli Bokuto był zaskoczony jego zachowaniem, nic na to nie powiedział. Przez długi czas obaj nie mogli zasnąć, zbyt poruszeni tym, co zaszło, zarówno na boisku, jak i poza nim. Gdy wreszcie Akaashiego zmulił sen, było grubo po północy.

Następnego dnia Akaashi obudził się w pustym łóżku. Musiał być bardzo zmęczony, jeśli Bokuto zdołał się wymknąć bez budzenia go. Usiadł i przeciągnął się, a potem wstał i poczłapał do kuchni. Bokuto stał przy kuchence, ze szpatułką w ręce. Alfa nucił pod nosem, tupiąc nogą do rytmu.

– Dzień dobry, Bokuto-san – przywitał się cicho Akaashi, patrząc na Alfę ostrożnie.

– ‘Kaashi! – przywitał się Alfa, spoglądając na niego przez ramię i uśmiechając pogodnie. Zbyt pogodnie jak na siódmą rano, którą wskazywał ścienny zegar. – Śniadanie będzie za chwilę gotowe. Jajko z warzywami i curry okej?

– Oczywiście.

– Zaparzyłem ci już kawę, częstuj się.

– Dziękuję, Bokuto-san.

Alfa wzruszył ramionami z uśmiechem, jakby nie był to żaden problem. Akaashi nalał sobie kawy do kubka i usiadł na stołku barowym.

– Pomóc ci w czymś?

– Nie trzeba, mam wszystko pod kontrolą. Możesz mi pomóc pozmywać po śniadaniu.

– Pewnie, nie ma problemu.

Chwilę później Bokuto postawił przed nim talerz pełen parującej jajecznicy. Widząc i czując zapach smakowicie wyglądającego śniadania, jego brzuch zaburczał głośno. Nic dziwnego, dzień wcześniej obaj byli tak przygnębieni, że nawet nie zjedli kolacji. Nic dziwnego, że żołądek Omegi domagał się o swoje.

Bokuto zaśmiał się.

Itadakimasu! – powiedzieli wspólnie, kiedy Alfa zajął miejsce obok niego. Zjedli, w międzyczasie ustalając plan na resztę dnia. Bokuto chciał poćwiczyć – nic nowego – a z racji meczu sparingowego cała drużyna miała dzień wolny. Akaashi chętnie zaproponował, że może mu powystawiać piłkę, na co Bokuto prawie wylewitował ze swojego krzesła. Wydarzenia poprzedniego dnia poszły w zapomnienie, a Akaashi z gulą w gardle zdał sobie sprawę, że jak ostatni idiota się w Bokuto zakochał.


***

 

Akaashi chciał to zrobić.

Już nawet nie dlatego, że trener drużyny siatkarskiej po części tego od niego oczekiwał. Akaashi chciał uprawiać z Bokuto seks z powodu własnych, egoistycznych powodów. Nie wiedział tylko jak się za to zabrać, zwłaszcza po reakcji Bokuto na jego niemoralną propozycję.

Choć nadal tkwiła w nim obawa, że zbliżenie z Alfą będzie bolesne i niekomfortowe, był to bardziej rezultat wypływania na nieznane wody niż rzeczywisty strach. Pierwszy raz to jednak pierwszy raz.

Akaashi próbował podejść do tego logicznie. Nietrudno było nie zauważyć, że Tsukishima nie wyglądał na cierpiącego czy nieszczęśliwego, a wszystko wskazywało na to, że on i Kuroo uprawiają seks… Co za głupota, skarcił się w myślach Akaashi, oczywiście, że uprawiali seks. Kuroo wyraźnie dał do zrozumienia, że seks w rui jest niesamowity i poleca go z całego serca. On i Tsukishima byli parą już od około trzech lat, tak więc na pewno łączyło ich coś więcej niż platoniczna miłość, nawet jeśli związali się w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Był też jeszcze Oikawa. Oikawa też był Omegą, szczęśliwie sparowanym ze swoim przyjacielem z dzieciństwa, Iwaizumim. Tam, gdzie Tsukishima stronił od publicznego okazywania uczuć i emocji, Oikawa wręcz wisiał na swoim Alfie, gdy ten przychodził go odebrać z treningu. Iwaizumi, podobnie jak Kuroo, należał do grupy tych alf, które pozwoliły się oznaczyć swoim omegom. Żaden z nich nie próbował kryć znamienia, które na ich szyi pozostawiły ostre zęby partnerów.

Konkluzja była więc tylko jedna – seks a Alfą wcale nie musiał być taki straszny, jak twierdziły omegi z ośrodka. Oczywiście, Akaashi podejrzewał, że dużo zależało też od Alfy, z którym dochodziło do zbliżenia. Tu jednak mu się poszczęściło, bo Bokuto był agresywny tylko na boisku siatkarskim. Akaashi nie był na tyle naiwny, by wierzyć, że już na zawsze z nim zostanie. Uniwersytet prędzej czy później zwróci go do zakładu, gdzie Sensei przekaże go w ręce kolejnego nabywcy. Pewnie o wiele mniej wyrozumiałego i bardziej napalonego. Ten czas jeszcze nie nadszedł, dzięki czemu Akaashi miał okazję poeksperymentować z kimś, kto rzeczywiście go interesował.

Tylko jak się za to zabrać?

– AKAASHI.

Omega drgnął i zrobił wielkie oczy, ale nie zdążył zareagować. Piłka uderzyła go w twarz z pełną mocą, ścinając z nóg.

– Chryste! Żyjesz?!

– Akaashi! – Bokuto opadł przy nim na kolana i spanikowany złapał się za głowę. – Łał, to był dopiero headshot. Nic ci nie jest?

– Raczej faceshot – odparł Akaashi, siadając na parkiecie. Z nosa leciała mu krew i kapała na koszulkę. Cały środek twarzy miał zdrętwiały. Stojący po drugiej stronie siatki Oikawa patrzył na niego wielkimi oczami. To jego serw zwalił go z nóg. – Nic mi nie będzie. Przepraszam za kłopot.

Bokuto złapał go pod pachami i postawił na nogi. W jego oczach było widać zmartwienie. Pozostali zawodnicy nie byli na tyle wyrozumiali, ledwo powstrzymując się od rechotu. W sumie się nie dziwił, to musiało wyglądać komicznie.

Akaashi poszedł na ławkę poczekać, aż przestanie mu lecieć krew. Jego miejsce zajął inny rozgrywający. Tsukishima bez słowa podał mu paczkę chusteczek, którą Akaashi z wdzięcznością przyjął.

– Dzięki.

– Odpływanie na boisku, kiedy po drugiej stronie stoi jeden z zawodników z najmocniejszą zagrywką w drużynie, to kiepski pomysł – stwierdził Tsukishima, patrząc na niego z dezaprobatą.

Akaashi westchnął cicho.

– Zdaję sobie z tego sprawę. Zamyśliłem się – przyznał.

Tsukishima tylko uniósł brwi, ale nie kontynuował tematu. Jego wzrok skierowany był na boisko, gdzie gra toczyła się dalej.

Akaashi postanowił skorzystać z okazji i porozmawiać z drugim Omegą na temat, który nurtował go już od około dwóch tygodni.

– Mogę cię o coś spytać?

– Możesz robić, co chcesz. Nie muszę ci odpowiadać.

Tsukishima podchodził do niego z ogromną rezerwą i chłodem. Akaashi nie był pewny, czy Omega z jakiegoś powodu go nie lubi, czy może taki miał sposób bycia. 

– Ty i Kuroo – zaczął niepewnie. Zagryzł dolną wargę. Na jego policzki wstąpiły delikatne rumieńce. – Czy to boli? – spytał w końcu.

Tsukishima spojrzał na niego z niedowierzaniem.

– Czy ty serio w sali pełnej ludzi pytasz mnie o moje pożycie seksualne?

Akaashi nie dał się zbić z tropu. Nieważne, gdzie i kiedy by zapytał, temat nie był ani trochę bardziej komfortowy.

– Prędzej czy później będę musiał wrócić do zakładu. Kolejny Alfa, który mnie dostanie, nie będzie taki miły jak Bokuto-san. Omegi z zakładu są przerażone perspektywą współżycia z alfami. Ty i Oikawa nie. Chciałbym po prostu wiedzieć, czy…

– Czemu nie spytasz o to Oikawy? Jestem pewien, że chętnie podzieli się swoim doświadczeniem.

– Jakoś nie jestem przekonany, że ta rozmowa zostałaby między nami.

Tsukishima parsknął pod nosem.

– Słuchaj, nie pytam tutaj o jakieś szczegóły. Chciałbym po prostu wiedzieć, czego powinienem się spodziewać.

– Zamierzasz się przespać z Bokuto?

– Na pewno zamierzam spróbować – mruknął Akaashi.

Tsukishima zaśmiał się krótko. 

– Raczej nie będziesz go musiał długo przekonywać. – Tsukishima zamilkł na dłuższą chwilę. Kiedy Akaashi już stracił nadzieję, że cokolwiek powie, ten podjął temat: – Powiedziałbym ci, że to kwestia partnera, ale ja byłem tylko z Kuroo i seks nie zawsze był satysfakcjonujący czy przyjemny. Nasz pierwszy raz to totalna tragedia. – Akaashi spojrzał na niego pytająco, więc blondyn wyjaśnił: – Kuroo nie do końca wiedział, co robić, przez co sprawił mi sporo bólu. – Po chwili dodał z zastanowieniem: – I na koniec się popłakał, przekonany, że go za to nienawidzę. Zdecydowanie był to najgorszy dzień i seks mojego życia. Potem było lepiej. – Tsukishima wzruszył ramionami. – Gdy spróbowaliśmy kolejny raz, już po dogłębnym researchu, poszło o wiele lepiej. Grunt to komunikacja. Jeśli chcesz się przespać z Bokuto, zrób to poza cyklem któregokolwiek z was, żeby waszego mózgu nie upośledzały feromony, są kurewsko zdradliwe. I, na litość boską, nie daj mu wsadzić za szybko. – Akaashi zaczerwienił się i podrapał po policzku nerwowo. – Nasze ciała są stworzone do tego, by pomieścić duże fiuty, ale to nie znaczy, że nie potrzebują czasu, żeby się na to przygotować.

– Czyli… to nie boli?

– Nie, jeśli będziesz dobrze przygotowany. Za pierwszym razem możesz czuć dyskomfort. To w końcu pierwszy raz. Zmuś go, żeby dał ci trochę czasu na przyzwyczajenie się do jego rozmiaru. Nie bój się kazać mu się wysunąć, jeśli to jednak nie to, czego chcesz albo wsadził za szybko. Masz takie same prawo ustalać zasady jak i on.

Akaashi potrzebował to usłyszeć. Nawet jeśli wiedział, że Bokuto nie zrobiłby mu celowo krzywdy, bycie przyciśniętym do materaca przez silnego Alfę kojarzyło mu się z brakiem możliwości ucieczki.

Odetchnął głęboko i uśmiechnął się nerwowo.

– Dziękuję.

Tsukishima wzruszył ramionami. Odstawił swój bidon na ławkę obok i wstał. Chwilę później stał już na boisku, zajmując miejsce libero. Mieli na tyle dużo zawodników, że oba zespoły grały w systemie rotacji. Każdy robił rundkę, a potem ustępował miejsce kolejnemu zawodnikowi i szedł na koniec kolejki. Nie minęło sporo czasu, kiedy miejsce Bokuto zajął inny atakujący.

– Hej, hej, ‘Kaashi! Wszystko okej? To był mocny strzał! – zagaił Alfa, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.

– Nic mi nie będzie. – Akaashi uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.

– Masz zaschniętą krew pod nosem.

– Hmm? – Akaashi potarł skórę nad górną wargą.

Bokuto wsunął na chwilę kciuk do ust, a potem delikatnie odsunął rękę Omegi i potarł fragment skóry nad jego górną wargą. Jego brwi były zmarszczone w skupieniu. Dopiero kiedy skończył, ich wzrok się spotkał. Bokuto zdał sobie sprawę z tego, co właśnie zrobił, bo jego twarz oblała się czerwienią, a oczy rozszerzyły komicznie. Akaashi czuł, że i jego policzki poczerwieniały.

– Dziękuję, Bokuto-san – powiedział cicho, nie spuszczając wzroku z Alfy. Nachylił się do niego i pocałował go niewinnie w policzek. Jego dłoń po omacku znalazła dłoń Alfy i zacisnęła się na niej niepewnie.

Bokuto był wyraźnie rozdarty. Z jednej strony bał się, że Akaashi nadal robi to na rozkaz trenera, z drugiej miał ochotę ulec. Widząc jego konflikt, Omega zaśmiał się cicho, ale nie puścił jego dłoni. Ręka Bokuto była ciepła, lekko spocona od hasania po boisku, ale sam jej uścisk sprawiał, że Akaashi czuł się najbezpieczniejszy na świecie. Po raz kolejny przeklął dzień, w którym omegom odebrano prawo do decydowania o sobie.


Cały plan uwiedzenia Alfy spalił na panewce szybkiej niż plastik w ogniu. Minęły zaledwie dwa tygodnie od momentu, kiedy Akaashi rozmawiał z Tsukishimą, kiedy Bokuto wrócił z treningu zdyszany i z przerażoną miną.

– ‘KAASHI!

Alfa podbiegł do niego i zamknął w niedźwiedzim uścisku.

– Bokuto-san?

– Nie mogę mi ciebie zabrać!

Akaashi zamarł.

– Zabrać? – spytał niepewnie.

– Trener dostał wiadomość z zakładu, że w ciągu siedmiu dni musisz do nich wrócić. Tak totalnie znikąd! Próbował się kłócić, ale nie chcieli słuchać.

Siedem dni? Tylko tyle mu zostało u boku Alfy?

Parsknął pod nosem, wykrzywiając usta w brzydkim uśmiechu. Oczywiście, że ta sielanka musiała się skończyć.

– Kuroo ma pomysł, co z tym zrobić, ale…

Akaashi był przekonany, że gdy ten moment nadejdzie, poczuje strach.

A czuł tylko desperacką potrzebę, by wreszcie poznać smak ust Alfy. Złapał Bokuto za koszulkę na piersi i przyciągnął go do siebie, całując mocno. Bokuto zamarł na chwilę, ale potem odpowiedział na żarliwy pocałunek, łapiąc Akaashiego w pasie. Omega westchnął cicho, obejmując go ciaśniej za szyję i rozchylając wargi. Język Bokuto skrzętnie z tego skorzystał, zagłębiając się do wnętrza jego ust.

Akaashi czuł, że jest w domu.

Naparł bardziej na Alfę. Ten nie pozostał mu dłużny, zapraszając jego język do wspólnej zabawy. Akaashi miał zerowe doświadczenie w kwestii pocałunków, ale czuł wewnętrzną potrzebę, by poddać się Alfie i obnażyć przed nim kark. Z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że dominacja Alfy go nie przerażała, a podniecała.

Ręce Bokuto zacisnęły się mocniej na jego biodrach. Akaashi sięgnął do tyłu, próbując zsunąć jedną na swój tyłek, kiedy drzwi wejściowe otworzyły się z rozmachem.

– Dżizas, Bo, nie wiem, co bierzesz, ale też to… ugh.

Para oderwała się od siebie i jak jeden mąż spojrzała w stronę drzwi, gdzie stał Kuroo z głupawym uśmieszkiem na ustach. Tuż za nim stał Tsukishima, ani trochę nieporuszony tym, co zobaczył. Akaashi zmierzył ich nieprzychylnym wzrokiem. Chciał zostać z Bokuto sam na sam. Czekał na tę chwilę od tygodni.

Tsukishima przepchnął się obok swojego Alfy i wszedł do środka.

– Proszę, proszę! Jeśli przeszkadzamy, możemy wrócić później – drażnił się Kuroo.

– Nie ma mowy – odezwał się od razu Tsukishima. – Czas na bzykanie będą mieli później.

Kuroo wywrócił oczami.

– Słyszałeś, Bo. Czas na bzykanie będziesz miał później.

– Kuroo! Mówiłeś, że wiesz, jak nam pomóc?! – Głos Bokuto pełen był nadziei.

– Mhm, choć jest to dość… niecodzienny krok.

– Nieważne, mów!

– Bokuto-san, pozwól naszym gościom się rozgościć – skarcił go łagodnie Akaashi, łapiąc Alfę za biceps i odciągając go od przyjaciela. Kuroo uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób i ślamazarnym krokiem skierował się do salonu. Bokuto wyrzucił ręce w górę, zniecierpliwiony, i zaczął go siłą pchać do salonu. Kuroo zarechotał, ale posłusznie dał się wepchnąć na kanapę obok siedzącego już tam Tsukishimy.

Chwilę później zasiedli w salonie, a Kuroo wyjaśnił, na czym polega jego plan i co muszą zrobić, by oszukać system.


***

Hej, hej, hej!

Nie mogłam się już dłużej powstrzymać - wstawiam nowy rozdział. Ostatni pojawi się pewnie w przyszły weekend. Miałam w planach publikować co dwa, ale no :D

SakuAtsu (które pojawiło się mimochodem) to moja obsesja w obsesji. Jeśli jest tutaj ktoś, kto czyta po angielsku, chętnie polecę perełki z tym nietypowym pairingiem, które znalazłam na ao3.

Dajcie znać, co myślicie.

Pozdrawiam!


Komentarze

  1. No i super, możesz co tydzień :-) A z drugiej strony mam nadzieję, że pomysł będzie niecodzienny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać kolejnej części :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać. Rozdział był taki słodko-gorzki. Widmo oddania Akaashiego przybija. Aż czuję jego strach przed następnym "panem". Pocałunek był uroczy, a to położenie ręki na pośladkach mnie rozbawiło 🙈

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    cudownie, no w końcu jakiś pocałunek a tutaj Kuroo się zjawia... ale czyżby ten pomysł to sparowanie w jakiś sposób, ale czemu tsuki taki oziębły jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

A perfect mate [2/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

When two forces clash [5/7]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

"Wszystko albo nic" dostępne na Bucketbook!