To cheat the system [3/3]

Kiedy pracownicy zakładu zapukali do drzwi, serce Akaashiego stanęło w piersi. Ręce miał zimne i odrętwiałe, a strach dusił go w gardle. Przełknął ciężko ślinę, kiedy Bokuto zawarczał pod nosem, patrząc w kierunku drzwi z niezadowoloną miną.

Pomysł Kuroo był dość niebezpieczny, zarówno dla Bokuto, który od kilku dni łykał domowej roboty prochy mające przyspieszyć jego ruję, jak i Akaashiego, który mógł zostać brutalnie pokryty przez wyposzczonego i rozjuszonego Alfę. Nawet jeśli Bokuto był łagodny jak baranek na co dzień, jego ruja była bolesna i frustrująca i jak każdy Alfa, który od lat musiał radzić sobie w jej trakcie sam, był podatny na wpływ swojej bardziej prymitywnej strony, a tym samym, stracenie kontroli.

Ktokolwiek stał po drugiej stronie, zapukał jeszcze raz, o wiele bardziej natarczywie i z oczywistym zniecierpliwieniem. Bokuto wstał ze swojego miejsca, napięty jak struna. Jego postura sugerowała, że tylko czekał na prowokację.

Akaashi został na kanapie, zaciskając dłonie w pięści i szykując się mentalnie na to, co miało się stać. Mieli tylko jedną szansę. Jeśli mu się nie powiedzie, jego los będzie przesądzony.

– … przyszliśmy po Omegę. Zgodnie z kontraktem, czternastka musi wrócić pod opiekę zakładu.

Odpowiedział im cichy warkot.

– Jeśli będzie taka konieczność, zabierzemy go siłą – uprzedził pracownik zakładu. – Zgodnie z kontraktem, mamy prawo…

Bokuto zacisnął dłonie w pięści, ale nic im nie odpowiedział.

– Akaashi. Przyszli po ciebie z zakładu – zawołał w głąb mieszkania, cały czas nie pozwalając mężczyznom wejść do środka. Słysząc słowa Alfy, wyraźnie się rozluźnili. Jako bety nie byli w stanie wyczuć feromonów, które ciało Bokuto wydzielało w nadmiernej ilości, ostrzegając przy tym innych, by nie wchodzić mu w drogę.

Akaashi odetchnął i spojrzał na pracowników zakładu, a potem na Bokuto, który cały czas stał do niego obrócony tyłem. Ze spuszczoną głową zaczął powoli iść do drzwi. Jego rzeczy były spakowane i leżały na widoku przy wejściu.

Był już tylko kilka kroków od drzwi, kiedy nagle wskoczył na Alfę, wgryzając się z całych sił w gruczoł na jego szyi. Bokuto stracił równowagę, zaskoczony siłą i ciężarem, który uderzył w niego z pełną mocą. Pracownicy zakładu odskoczyli, patrząc szeroko rozwartymi oczami na całe zajście. Dobrych kilka sekund zajęło im otrząśnięcie się z szoku i doskoczenie do Omegi, by ściągnąć go z jęczącego na podłodze Alfy. Akaashi wczepił się w Bokuto rękami i nogami, przez co odciągnięcie go udało się betom dopiero za którymś razem.

Bokuto złapał się za szyję, gdzie zęby wgryzły się w jego gruczoł zapachowy. Leki Kuroo zrobiły swoje, zmuszając go do wysunięcia się tuż pod skórę. Choć oznaczanie alf nie było tak popularne jak oznaczanie omeg, miało dokładnie takie same właściwości: Akaashi oznaczył Bokuto na całe życie, co oznaczało, że Bokuto nie mógł być z nikim innym. 

– Cholera! – zaklął jeden z mężczyzn, odciągając rękę zdezorientowanego Alfy i patrząc na znak. – Oznaczył go – powiedział. Jego partner zbladł, zaciskając mocniej ręce na nadgarstkach Omegi.

– Co teraz?

Akaashi uśmiechnął się do nich, ukazując zęby i usta zbroczone krwią.

– Bo?

Kuroo pojawił się jak na zawołanie, klękając przy koledze i oglądając jego szyję z niepokojem. Kiedy zobaczył ugryzienie, jego oczy rozszerzyły się teatralnie. Akaashi parsknąłby i wywrócił własnymi, gdyby nie powaga sytuacji.

– Pozwoliliście mu go oznaczyć?! – spytał Kuroo ostro, mrużąc groźnie oczy. – Macie pojęcia, co zrobiliście? Jesteście skończeni. – Nie czekając długo, Kuroo sięgnął do kieszeni spodni i zadzwonił na policję. – Halo? Chciałbym zgłosić napaść. Omega znajdujący się pod opieką OHC oznaczył mojego przyjaciela wbrew jego woli...

Cała reszta potoczyła się błyskawicznie. Kuroo wdał się w ostrą dyskusję z betami, które postraszył sądem. Odciągnął przy tym Akaashiego i rozkazał mu zostać przy boku Bokuto, który siedział pod ścianą. Pot lał się z niego strumieniami.

– Nie możecie go teraz zabrać. To oznaczałoby jeszcze większą traumę dla mojego przyjaciela. Już dość namieszaliście.

Obaj protestowali, tłumacząc się rozkazami od przełożonego i że muszą go zabrać, ale Kuroo nie dał się przekonać. Sporo osób z sąsiednich apartamentów wyszło na korytarz, zwabionych zamieszaniem. Kuroo przeciągnął całą dyskusję wystarczająco długo, by policja zdążyła przyjechać, a wtedy pracownicy zakładu już nic nie mogli zrobić: mimo że Akaashi zaatakował Bokuto i przywiązał go do siebie siłą, nie zmieniało to faktu, że separacja mogłaby znacznie pogorszyć stan psychiczny Alfy. Omega musiał więc zostać. Kuroo nie tylko zadbał o to, by nie mogli go zabrać, ale też oświadczył, że chcą wnieść zarzuty pod adresem OHC za wypożyczenie nieprzeszkolonego Omegi, który właśnie mocno skomplikował ułożone życie wschodzącej gwiazdy siatkówki. Jako że Akaashi był, w świetle prawa, ubezwłasnowolniony, za wszystkie jego czyny odpowiadał zakład. Nie mogli mu więc nic zrobić.

Bokuto jakoś zdołał odpowiedzieć na wszystkie pytania, trzymając się zaplanowanej przez nich wersji zdarzeń: był gotowy, choć niechętny, oddać Omegę z powrotem do zakładu (nawet pomógł Akaashiemu się spakować i jego rzeczy leżały przy wejściu, gotowe do drogi), kiedy został powalony na ziemię i ugryziony znienacka. Nie, Akaashi nigdy się tak nie zachowywał, choć zdarzało mu się opierać i kwestionować jego rozkazy. Oczywistym było, że nie został odpowiednio przeszkolony, by oddać go w ręce jakiegokolwiek Alfy, zwłaszcza tak młodego i niedoświadczonego jak Bokuto. Tak, Bokuto chciał wnieść skargę oraz pozwać zakład o odszkodowanie za to, co się stało i tak, był gotowy dalej zajmować się Akaashim, nawet jeśli młodzieniec oznaczył go na całe życie. Kuroo wtrącił swoje, nie kryjąc złości i frustracji skierowanej po części na Omegę, który tak desperacko chciał uniknąć powrotu do  zakładu, a po części na zakład, który pozwolił nieprzeszkolonemu Omedze towarzyszyć jakiemukolwiek Alfie. Kuroo nie omieszkał podkreślić, jak nieprofesjonalne było zachowanie bet oraz że mimo świadomości, jakie będzie miało to konsekwencje dla Bokuto, nadal chcieli zabrać Akaashiego.

Żaden z pracowników zakładu nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Zakomunikowali, że zeznawać będą tylko w obecności swojego prawnika. Dzięki temu Kuroo zdołał wywalczyć zdjęcie Akaashiemu zakładowej obroży i wymienienie jej na neutralną, do której klucz miał tylko Bokuto. Akaashi przez większość czasu milczał. Nikt nawet nie próbował go przesłuchiwać. Ślady zębów na szyi Bokuto było jasnym dowodem jego przestępstwa.

Trochę czasu minęło, zanim policja spisała protokół i pozwoliła stronom się rozejść. Kuroo wszedł z nimi do mieszkania.

Akaashi i Bokuto spojrzeli na niego z nadzieją. Widząc ich miny, uśmiechnął się szeroko i uniósł dłonie, by mogli mu przybić piątkę. Bokuto zaczął podskakiwać z radości. Zbił piątkę z przyjacielem, a potem wziął szlochającego Akaashiego w ramiona i uniósł go do góry.

– To naprawdę wystarczy? – spytał Omega dla pewności. Nie chciało mu się wierzyć, że tak łatwo zdołał uwolnić się od systemu, który od dziesiątek lat terroryzował ludzi o jego statusie.

Kuroo skinął głową. Wcisnął ręce w kieszenie bluzy.

– Nie istnieje prawo, które mogłoby was rozdzielić – potwierdził. – Zabranie ciebie od Bokuto mogłoby odbić się na jego zdrowiu fizycznym i psychicznym. Żaden sąd by się na to nie zgodził. Ta sytuacja nie tylko oznacza, że trafiasz pod skrzydła Bokuto. Daje mu to też możliwość ubiegania się o odszkodowanie.

– Jest jakiś sens to robić? – spytał Bokuto. Ciągle obejmował Akaashiego, głaszcząc kciukiem jego bok. Spojrzał na przyjaciela znad jego ramienia. – Mamy to, czego chcieliśmy.

– To prawda, ale lepiej iść za ciosem. Już to tłumaczyłem, Bo. Twój wewnętrzny Alfa będzie od tej pory reagował głównie na Akaashiego. Nikt nie będzie w stanie mu dorównać. To jak małżeństwo, z którego nie można się wywinąć choćby nie wiem co. – Kuroo wskazał podbródkiem znak na szyi Bokuto. – Zdezynfekuj to, żeby się nie paprało. Widzimy się za kilka dni, jak już przejdziesz ruję.

– Może jednak zostanę z Bokuto? – zaproponował Akaashi, patrząc na Alfę ze zmartwieniem. Wiedział, że zostanie oznaczało spędzenie z nim rui, ale już skończył z bezpodstawnym strachem. Bokuto nie zrobiłby mu krzywdy. Akaashi chciał być z nim w ten sposób.

Bokuto ożywił się, ale Kuroo szybko ostudził jego zapał.

– Zdecydowanie odradzam – oświadczył. – Zaufajcie komuś, dla kogo pierwszy raz był naprawdę traumatycznym przeżyciem. Bo, nie patrz tak na mnie. Nigdy wcześniej nie byłeś z Omegą, zrobisz mu krzywdę. Masz więcej siły niż ci się wydaje.

Akaashi miał ochotę się kłócić, choć wiedział, że Kuroo pewnie ma rację. Z ich trójki tylko on wiedział, o czym mówi. Zresztą Tsukishima sam przyznał, że ich pierwszy raz to tragedia, bo obaj byli przestraszeni i niedoświadczeni. Okoliczności mogły być inne, ale nie zmieniało to faktu, że Akaashi był kompletnie zielony w temacie seksu.

Bokuto wydął usta. Jego instynkt mówił mu, by pod żadnym pozorem nie spuszczać Omegi z oczu. Kuroo był związany i nie stanowił zagrożenia, ale Bokuto i tak czuł zazdrość na myśl, że to u niego Akaashi przeczeka jego ruję. Mimo to… Kuroo to Kuroo. Bokuto mu ufał. To dzięki niemu udało im się wykiwać system. Jeśli Kuroo twierdził, że może zrobić się agresywny, nie miał powodów, by mu nie wierzyć.

Ostatnie, czego pragnął, to wyrządzić Akaashiemu krzywdę.

– Okej – zgodził się więc niechętnie, zwieszając ramiona.

Akaashi zagryzł wargę. Kuroo pokręcił od razu głową. Akaashi w pierwszej chwili nie rozumiał, co Kuroo miał na myśli. Potem spojrzał na Bokuto i zauważył, że oczy Alfy przyklejone były do jego zagryzionej dolnej wargi z intensywnością maniaka. Dochodząc do wniosku, że być może Kuroo od początku miał rację, od razu przestał.

Pożegnanie się z Bokuto na te kilka dni było trudne, ale Kuroo jakoś zdołał ich rozdzielić. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Kuroo odetchnął z ulgą.

– Lepiej chodźmy, zanim Bo zmieni zdalnie i za nami pobiegnie. Nie zdziwiłoby mnie to zbytnio.

To było tak bardzo w stylu Bokuto, że Akaashi mimowolnie się uśmiechnął.

Apartament Kuroo i Tsukishimy znajdował się piętnaście minut piechotą od mieszkania Bokuto, więc wyszli  z budynku i spokojnym krokiem skierowali się w jego stronę.

– Kuroo–san. – Alfa spojrzał na niego pytająco. Akaashi skinął mu głową z wdzięcznością. – Dziękuję. Gdyby nie ty, zmusiliby mnie do powrotu. Nigdy nie odwdzięczę ci się za to, co dla mnie zrobiłeś.

– Och? – Kuroo uniósł brwi. – Więc bycie przywiązanym do Bokuto do końca życia jest lepszą alternatywą?

Akaashi zmarszczył brwi.

– Bokuto-san to wspaniały Alfa. Oczywiście, że chcę z nim być.

– I nie będziesz tego żałować? Choćby nie wiem co?

– Bokuto to dobry Alfa. Choć okoliczności naszego spotkania były dalekie od przyjemnych, cieszę się, że stanął na mojej drodze. I nie wyobrażam sobie być z kimkolwiek innym.

Słysząc to, Kuroo uśmiechnął się lekko.

– Dobrze wiedzieć. Bo pokazał jaja, pozwalając ci się tak oznaczyć. Niewielu by się na to zdobyło.

– I mówi to Alfa, który podjął decyzję sparowania się z Omegą w kilkanaście minut?

– Heh, a więc słyszałeś? – Kuroo wzruszył ramionami. – Nasza sytuacja była zupełnie inna. Tsukki oznaczył mnie długie miesiące po tym, jak ja oznaczyłem jego. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, kiedy Tsukki dostał pierwszą ruję. Rozmawialiśmy zaledwie kilka razy i spędziliśmy kilka godzin na blokowaniu Bokuto. Wzbudził moje zainteresowanie, jasne, ale w głowie miałem wtedy tylko grę w siatkówkę.

– Dlaczego się zgodziłeś?

– To prosta matematyka. Jeden na dziesięć alf w ciągu swego życia ma szansę choć raz spędzić z Omegą swoją ruję. Sparować się z jedną? Mniej więcej jeden na dziesięć tysięcy. Każdy Alfa marzy, żeby być choć jednym z tych dziesięciu, a ja nagle znalazłem się w grupie tego jednego na dziesięć tysięcy. Mało kto by odmówił. Plus lubiłem go. Wszyscy wiedzieli, co dzieje się z omegami, które trafiły do zakładu. Nie chciałem, by coś takiego go spotkało. Oznaczając go zapewniłem mu bezpieczeństwo. W zamian liczyłem na to, że pozwoli mi na małe co nieco od czasu do czasu. Nigdy bym nie przypuszczał, że skończymy jak skończymy.

Patrząc na Kuroo i Tsukishimę z boku, nikt by nie przypuszczał, że tak wyglądały początki ich związku. Tak dobrze się rozumieli i dogadywali. Tworzyli naprawdę udaną parę. Trochę podkopywali romantyczny pogląd na miłość, bo w tym, jak się zeszli, nie było nic romantycznego.

– Chcesz powiedzieć, że to bardziej… okoliczności niż prawdziwa miłość?

Kuroo zaśmiał się.

– Heh, nie. Może zaczęło się od okoliczności… ale to, co przeszliśmy razem, mocno nas do siebie zbliżyło. Pozwoliło nam się poznać od różnych stron, obnażyć swoje najbardziej skrywane lęki. I zakochać się w tym, co zobaczyliśmy.

Akaashi spojrzał na niego z niedowierzaniem.

– Jesteś skrytym romantykiem! – rzucił niemal z oskarżeniem.

Kuroo zaśmiał się i podrapał po policzku, zawstydzony.

– Tsukki od lat wszystko psuje i nie daje mi się wykazać! – wypalił.

Akaashi parsknął, nie mogąc powstrzymać śmiechu.


***


Dokładnie trzy dni później Akaashi, Kuroo i Tsukishima siedzieli w ich małej kuchni i  jedli spokojnie obiad w akompaniamencie telewizora. Akaashi bardziej bawił się jedzeniem niż rzeczywiście jadł, nie mogąc się doczekać chwili, kiedy znowu zobaczy Bokuto. Kuroo zajrzał do niego dzień wcześniej, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku i czy czegoś mu trzeba. Jego słowo musiało mu wystarczyć do czasu, aż ruja Bokuto wreszcie się skończy.

Mieszkanie z Kuroo i Tsukishimą nie było takie złe, jak bał się, że będzie. Tsukishima był raczej cichy. Sporo czasu spędzał ze słuchawkami na uszach. Nie czuł potrzeby wypełnienia otaczającej ich ciszy, dzięki czemu Akaashi chętnie spędzał z nim czas. Kuroo zdecydowanie nie był typem, który chętnie siedział na tyłku przez długi czas. Nie miał problemu z siadaniem do swoich zadań domowych, ale zdarzało mu się rozkojarzyć od czasu do czasu i lubił wstać i rozprostować nogi chociaż raz na godzinę. Akaashi też był zajęty. Nie chcąc, by Bokuto martwił się zaległościami na zajęciach, Akaashi uczęszczał na nie za niego i robił dokładne notatki, które potem opracowywał i przepisywał starannie do zeszytu Alfy. Był to dobry sposób na zajęcie myśli. Czuł też, że robi coś pożytecznego, bo dotychczasowe notatki Bokuto pozostawiały wiele do życzenia. Nic dziwnego, że miał problem czegokolwiek się z nich nauczyć.

Kuroo gwałtownie uniósł głowę znad swojego talerza. Tsukishima podskoczył, przestraszony jego nagłym zrywem.

– Nie wierzę!

Alfa zerwał się ze swojego miejsca i sięgnął po pilot, stopniowo zwiększając głośność.

– …po dogłębnym przeanalizowaniu badań Uniwersytetu Tokijskiego i przeprowadzeniu śledztwa w wielu zakładach Omega Health Care, zwanych potocznie OHC, decyzją Trybunału wszystkie omegi przebywające na terenie naszego kraju otrzymują pełnię praw obywatelskich. Taką decyzję ogłosił dzisiaj rano przedstawiciel Trybunału, profesor Mayamoto Hisashi, który przyznał, że sam dążył do owego rozwiązania od chwili, kiedy zainteresował się badaniami nad wpływem czynników środowiskowych na płodność i żywotność omeg. Przypomnijmy, że grupa studentów wraz z profesorem nadzwyczajnym, Hayato Ryunosuke, w swoich badaniach udowodniła, że omegi znajdujące się pod opieką jednego Alfy od chwili pierwszej rui rodzą pięciokrotnie więcej dzieci niż omegi z zakładów, z czego jedno na troje dzieci dziedziczny po nich sekundarną orientację. Proporcjonalnie daje nam to aż dziesięć razy więcej omeg niż w przypadku omeg, które znalazły się pod opieką zakładu. Po wielu latach zbierania informacji młodym badaczom wreszcie udało się dowieść, że uwarunkowania środowiskowe mają znaczenie na płodność omeg i ich ograniczanie doprowadza do tego, że de facto jest ich coraz mniej. Na tą chwilę jeszcze nieznane są dokładne przepisy, które będą regulowały miejsce omeg w społeczeństwie, ale jedno jest pewne: nie będzie to już niewolnictwo, którego do tej pory nikt nie ośmielił się nazwać po imieniu. Mówiła dla państwa…

Nikt nie powiedział ani słowa. Akaashi zatkał usta dłońmi. Cieszył się, że siedział, bo inaczej ugięłyby się pod nim kolana. Jego koszmar skończył się z chwilą, w której ugryzł Bokuto, ale i tak odczuł ogromną ulgę, że już nie będzie traktowany jak człowiek gorszej kategorii. Po jego policzkach ciekły ciche łzy.

Tsukishima i Kuroo rzucili się sobie w ramiona, wyjąc wniebogłosy. Coś do siebie mamrotali i całowali się przez łzy, ściskając niemal do bólu. 

Był wolny. Wolny. System nie zdążył go dopaść. Jego życie się jeszcze nie skończyło.

Kuroo oderwał się od Tsukishimy i podszedł do niego. Klęknął obok i objął go mocno. Akaashi odwzajemnił uścisk, dziękując mu w duchu za ciche wsparcie.

– Po tylu latach… – Tsukishima pokręcił głową, kryjąc twarz w dłoniach.

– To oznacza, że już nie możesz się wykręcać od gadania o dzieciach – zawyrokował Kuroo, szczerząc się głupkowato.

Tsukishima prychnął.

– Najpierw poczekajmy, co dokładnie mieli na myśli mówiąc „pełnię praw obywatelskich”.

– Cokolwiek by to nie było, idziemy w dobrym kierunku – zawyrokował Alfa, wyrzucając ręce w charakterystycznym dla Bokuto stylu. – Trzeba to opić, hej, hej, hej!


***


Dzień później Akaashi mógł bezpiecznie wrócić do mieszkania Bokuto. Pobiegł tam jak na skrzydłach, w zupełnie nie swoim stylu, chcąc zobaczyć Alfę i świętować z nim radosną nowinę.

Zapukał do drzwi, wykręcając palce w nerwowym oczekiwaniu. Chwilę potrwało nim usłyszał kroki zbliżające się w jego stronę, a potem szczęk przekręcanego zamka. Drzwi uchyliły się lekko i ukazał się przed nim wymęczony Bokuto w samych spodniach od dresu i ze świeżo umytymi włosami. Na szyi miał przewieszony ręcznik, łapiący kropelki wody kapiące z jego dwukolorowych kosmyków. Akaashi nie mógł zdecydować, czy bardziej kuszący był bajecznie umięśniony tors, ramiona i mięśnie brzucha czy ciemny ślad na szyi w miejscu, w którym go oznaczył.

– ‘Kaashi! – Bokuto uśmiechnął się na jego widok i wskazał mu ręką, żeby wszedł do środka.

Akaashi zagryzł dolną wargę i wszedł do mieszkania. Miał ochotę przytulić Alfę, ale z jakiegoś powodu czuł, że nie powinien. Skonfundowany zamrugał i spojrzał na Bokuto, doszukując się powodu swoich zmartwień.

– Wszystko w porządku, Bokuto-san? – spytał spokojnie, zdejmując buty i ustawiając je obok żółtych VANSów Alfy.

– Jasne, ‘Kaashi! Słyszałem wczoraj w telewizji! Kuroo mówił, że cały wieczór świętowaliście! – Zaśmiał się sztucznie, drapiąc się niezdarnie po znaku na szyi. – Nie mogę uwierzyć, że na mnie nie zaczeka…

– Bokuto-san, czy wszystko w porządku? – spytał ponownie.

– Jasne, jasne, czemu miałoby nie być?

Bokuto ani trochę nie umiał kłamać.

Koutarou. – Ton głosu Akaashiego z powodzeniem przeciąłby lód. Bokuto spiął się cały i wyprostował, robiąc wielkie oczy. Musiał czuć, że ma kłopoty. – O co chodzi? – Zapadła cisza. – Czy ty… żałujesz, że pozwoliłeś mi się ugryźć? – spytał niepewnie, patrząc w bok.

Kilka ostatnich dni czekał z niecierpliwością na moment, kiedy znowu znajdzie się u boku Bokuto, ale może Alfa nie widział tego w ten sam sposób? Może żałował swojej pochopnie podjętej decyzji, by pozwolić się oznaczyć omedze, którą znał przez zaledwie kilka miesięcy? Zwłaszcza w obliczu ostatnich wydarzeń w kraju.

Bokuto zrobił wielkie oczy.

– Oczywiście, że nie! – wykrzyczał, widząc niepewność i strach w oczach Akaashiego.

– Więc w czym problem? – spytał Omega bezradnie, obawiając się najgorszego.

– Ja tylko… – Bokuto wziął głęboki oddech. – Jesteś wolny, ‘Kaashi i pomyślałem… że może już nie będziesz chciał tu ze mną być! Jeśli tak jest to rozumiem, nie musisz się przejmować. Kiedy knuliśmy, żebyś ze mną został, okoliczności były zupełnie inne i ja…

Akaashi zatkał mu usta pocałunkiem, obejmując go jedną ręką za szyję, a drugą przyciągając do siebie w pasie. Bokuto coś tam jeszcze próbował bełkotać, ale Akaashi nie dał mu nic więcej powiedzieć, całując go z całą nagromadzoną w ostatnim czasie frustracją, pasją i tęsknotą. Bokuto w końcu zrozumiał, że Akaashi nie zamierza się od niego odkleić w najbliższym czasie i oddał pocałunek, obejmując go ramionami w pasie.

Po długiej, długiej chwili namiętnych pocałunków Bokuto oderwał się od niego z głośnym cmoknięciem i spojrzał na niego ze słabo skrywaną nadzieją.

– Czy to znaczy, że ze mną zostaniesz? – spytał.

– Oczywiście, Bokuto-san. Nigdzie się nie wybieram.

Oczy Bokuto zaszkliły się, a jego usta zaczęły drżeć.

– AGHAASHEEE!

Akaashiemu aż wyszły oczy na wierzch, kiedy Bokuto zamknął go w niedźwiedzim uścisku. Kuroo miał rację, Bokuto ani trochę nie zdawał sobie sprawy z tego, ile miał siły. Gdy Alfa wreszcie się od niego oderwał, z oczami pełnymi łez i najszczęśliwszym uśmiechem, jaki Akaashi w życiu widział, zdał sobie sprawę, że dalej stoją zaledwie kilka kroków od wejścia.

Westchnął cicho.

– Może wejdźmy do środka? Mamy mnóstwo czasu, żeby spokojnie porozmawiać.

Bokuto pokiwał głową z radością i pociągnął go w głąb swojego apartamentu, nie potrafiąc ukryć ekscytacji. Akaashi zajął miejscu na kanapie, podkulając jedną nogę i zwracając się w stronę Bokuto. Alfa usiadł po turecku przodem do niego, łapiąc go za rękę i splatając ich palce razem. Akaashi z trudem pohamował uśmiech.


***


– Keiji! Szybko, bo się spóźnimy! – Bokuto niemal ciągnął go za sobą, próbując zmusić do szybszego tempa.

– Nie umawialiśmy się na konkretną godzinę – odparował, ziewając. Nigdy nie przestanie go zaskakiwać fakt, że Bokuto miał z rana tyle energii.

– No weź! Tak długo czekałem, żeby ich poznać!

– Jeszcze wczoraj wieczorem nie chciałeś wyjść z szafy i mówiłeś mi, że mam pojechać sam.

– AGHAASHEE! – zajęczał Alfa, rumieniąc się lekko.

Akaashi westchnął.

Na szczęście byli już na tylko kilkadziesiąt metrów od domu jego rodziców.

Choć od ogłoszenia prawomocnego wyroku, który nadawał omegom pełnię praw obywatelskich, minęło już prawie pół roku, konkretne prawa i ustawy ich dotyczące były w powijakach. Jak się okazało, dopóki strona prawna nie zostanie uregulowana, prawa omeg znajdowały się tylko na papierze. Oczywiście, wstrzymano jakikolwiek obrót czy handel nimi i większość z nich wróciła do rodzin. Ci, którzy nie mieli dokąd pójść, zostali przeniesieni do różnych domów opieki i domów dziecka, w zależności od tego, w jakim byli wieku.

W tym całym zamieszaniu Bokuto i Akaashi byli niezwykle zajęci. Bokuto nie tylko musiał sporo czasu poświęcić na treningi przed nadchodzącym sezonem, to jeszcze oficjalnie założyli zakładowi sprawę o odszkodowanie, jak kazał im Kuroo, i stawili się już na kilku rozprawach. W międzyczasie Akaashi próbował odnaleźć swoich rodziców, którzy przeprowadzili się krótko po tym, jak został im odebrany. To, próba poukładania swego życia na nowo oraz dotarcia się z Bokuto i sprawdzenia, czy rzeczywiście są kompatybilni, wypełniła całkowicie nie tylko ich dni, ale też pełne pasji i eksperymentów noce.

Około dwa miesiące wcześniej trafili wreszcie na ślad jego rodziców. Początkowo chcieli ich odwiedzić razem, ale Bokuto miał zajęcia w ciągu tygodnia i mecze na wyjeździe w weekendy, więc zdecydowali, że Akaashi pojedzie sam. Wystarczyła mu tylko pisemna zgoda od Bokuto, który widniał w systemie jako jego Alfa, że może sam podróżować, oraz obroża.

Po kolejnych dwóch miesiącach wszystko się wreszcie trochę uspokoiło i Bokuto miał poznać jego rodziców.

– Naprawdę sądzisz, że mnie polubią? – spytał Bokuto niepewnie, kiedy zatrzymali się przed małym domkiem z przepięknym ogrodem.

– Oczywiście – odparł Akaashi. Tym razem to on pociągnął Bokuto za sobą i zadzwonił dzwonkiem.

Chwilę później w drzwiach stanęła jego mama. Na jego widok jej twarz rozjaśnił ciepły uśmiech.

– Keiji, jesteś! – przywitała się, robiąc krok do przodu i biorąc go w ramiona. Akaashi odwzajemnił uścisk, głaszcząc ją po plecach. Zabranie go do zakładu mocno odbiło się na zdrowiu obojga jego rodziców, ale szczególnie jego mamy. Bardzo ciężko to przeszła. Postanowili sprzedać swój dom i się przeprowadzić głównie dlatego, że poprzedni na każdym kroku im o nim przypominał.

– Hej, mamo – odparł. Po dłuższej chwili odsunął się lekko i zrobił krok w bok, ukazując jej swego Alfę w pełnej krasie. – To jest Bokuto Koutarou. Mój Alfa.

Bokuto skłonił się, mamrocząc standardową formułkę. Jego mama odkłoniła się, nie do końca pewna, co o nim myśleć. Było to trochę irytujące, bo Akaashi wyjaśnił rodzicom, jak poznał Bokuto oraz co Bokuto dla niego zrobił. Mimo to jego rodzice nie byli zbyt przekonani do Alfy. Fakt, że Akaashi chciał z nim zostać, zaszokował ich. Mieli nadzieję, że znowu z nimi zamieszka i wszystko wróci do normy, ale on nie wyobrażał sobie powrotu do rodzinnego domu. Choć mogło brzmieć to nieprawdopodobnie, jego miejsce było u boku Bokuto.

W kuchni przywitał ich ojciec Akaashiego, który specjalnie wziął wolne, by móc spędzić z synem cały dzień. Razem zasiedli do stołu, by zjeść wspólnie śniadanie.

– Więc? Czym się zajmujesz, Bokuto–kun? – spytał jego ojciec, patrząc na nich zmęczonymi oczami.

– Studiuję!! Czwarty rok na Uniwersytecie Tokijskim – przyznał dumnie Alfa, uśmiechając się szeroko. – I gram w siatkówkę! Jestem totalnie najlepszy w drużynie!

Rodzice Akaashiego zamrugali, widząc jego pogodny wyraz twarzy oraz dumnie wypiętą pierś.

– Koutarou ma stypendium sportowe – dodał Akaashi. – Kilka pierwszoligowych zespołów już proponowało mu miejsce w swoim składzie, więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, po studiach podpisze z jakąś drużyną kontrakt.

– Oczywiście, że pójdzie! Nie ma mowy, żeby zmienili zdanie! – Bokuto splótł ręce na piersi.

Ojciec Akaashiego uniósł jedną brew.

– A jakie masz plany w stosunku do Keiji’ego?

Bokuto spojrzał na niego z niezrozumieniem.

– Plany?

– Co Keiji będzie robił? – uściślił mężczyzna.

– Akaashi chce wrócić do szkoły! Przez głupie zasady zakładu nie zdążył skończyć liceum, a bez tego nie pozwolą mu pójść na studia! Udało nam się ubłagać dyrektora, by pozwolił mu napisać egzaminy. Jeśli dobrze je zda, nie będzie musiał powtarzać trzeciej klasy w przyszłym roku.

Akaashi nie błagał. Bokuto to już inna sprawa. Niemal na kolanach prosił w jego imieniu, by pozwolili mu napisać egzaminy. Gdyby nie on, Akaashi musiałby powtarzać trzecią klasę, przez co straciłby drugi rok swojego życia. Zdając egzaminy za kilka miesięcy straci tylko rok.

– I nie masz nic przeciwko? – dopytała mama Akaashiego.

– Mam wiele przeciwko – stwierdził Bokuto, wydymając usta. – Wszyscy wiedzą, że ‘Kaashi jest super mądry! Był w najlepszej piątce w szkole! Nie powinni mu robić żadnych problemów. – Bokuto zwiesił ramiona, niepocieszony, że nie udało mu się po prostu wybłagać świadectwa dla Omegi. Zaraz jednak się rozpogodził. – Kuroo obiecał, że pomoże mu powtórzyć cały materiał. Kuroo to geniusz. Z jego pomocą nie ma szans, żeby Akaashi nie zdał tych egzaminów! – zapewnił.

Akaashi widział, jak jego rodzice patrzą jedno na drugie, skonfundowali. Zaśmiał się, nie mogąc się już dłużej powstrzymać.

– ‘Kaashi? – Bokuto przekrzywił głowę i spojrzał na niego pytająco.

– Mówiłem wam, że nie macie się czym martwić – stwierdził. W jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia. – Bokuto-san nie skrzywdziłby muchy.

Jego ojciec splótł ręce na piersi, marszcząc brwi.

– Skąd mamy to wiedzieć? Jakimś cudem udało ci się odzyskać wolność, a ty nam mówisz, że mimo wszystko chcesz związać się z Alfą, któremu cię sprzedano? I to tak krótko od czasu, kiedy się poznaliście?

– To, że omegi otrzymały prawa obywatelskie, nie oznacza, że nasze życie będzie mniej skomplikowane. Widzieliśmy projekty ustaw, które powoli są przegłosowywane w sejmie. Omegi muszą być pod stałą kontrolą lekarza, muszą mieć wskazanego prawnego opiekuna Alfę, niesparowane omegi dla własnego bezpieczeństwa będą musiały zawsze nosić obrożę na wypadek nagłej rui… Wiele osób obawia się, że alfy będą porywać omegi i czekać na ich ruję, by móc je oznaczyć.

To, ile o tym wszystkim rozmawiali, przekraczało wszelkie pojęcie. I to nie tak, że poruszali ten temat tylko we dwójkę. Bokuto rozmawiał z Kuroo i Iwaizumim, a nawet Sakusą, z którym grali w ostatnim czasie kilka meczy sparingowych. Choć nowe przepisy miały obowiązywać głównie w stosunku do niesparowanych omeg, wpływały one też na życie już tych związanych, a przy tym alf. Kuroo na bieżąco śledził wszystkie nowinki i projekty, nie chcąc dać się znowu zaskoczyć. Sakusa też zdawał się bardzo dobrze zorientowany w przepisach i dorzucił kilka spostrzeżeń od siebie na temat całej sytuacji.

Wszyscy doszli zgodnie do jednego wniosku: Akaashi powinien związać się z Bokuto póki szambo jeszcze nie wybiło. Zwłaszcza że sam tego pragnął. Obaj tego pragnęli.

– Uhm, Keiji i ja sporo na ten temat rozmawialiśmy – dodał Bokuto. – Przedyskutowaliśmy to też ze znajomymi, którzy byli zmuszeni się sparować, by uchronić swoich przyjaciół od trafienia do zakładu. W tej sytuacji zwlekanie mogłoby działać na jego niekorzyść, więc… – Bokuto rozłożył bezradnie ręce.

Ojciec Akaashiego przez chwilę patrzył Bokuto prosto w oczy, jakby próbował się w nich doszukać podstępu. Gdy nic takiego nie znalazł, westchnął cicho, z niejaką ulgą. Nie był zachwycony tym, że jego syn miał na zawsze związać się z osobą, o której praktycznie nic nie wiedział, ale ostatnie lata dobitnie mu pokazały, jak niewielki miał wpływ na życie swego dziecka. Jeśli Keiji był pewny, że Bokuto to ten właściwy Alfa, nie chciał stawać na drodze jego szczęściu.

– Jeśli kiedyś zmienisz zdanie, choćby dziesięć lat później, nasze drzwi zawsze będą dla ciebie otwarte – powiedział spokojnie. – Proszę, zaopiekuj się naszym synem – zwrócił się do Bokuto, kłaniając mu się lekko.

Bokuto pokiwał energicznie głową, uśmiechając się szeroko.

– Zrobię wszystko, co w mojej mocy!

– Przez chwilę prawie uwierzyłem, że naprawdę jesteś dorosły. – Akaashi szybko ostudził jego zapał. – Okaasan, Otousan, nie ulegajcie złudzeniu, to ja będę musiał zajmować się tym dużym dzieckiem.

Bokuto wyrzucił ręce na boki niemal ze łzami w oczach.

– AKAASHEEE!!!



***

The end.

Oczywiście, Bokuto wygrał w sądzie i dostał na konto takie odszkodowanie, że prawie zemdlał i szybko oddał je w ręce Akaashiego. Wspólnie zdecydowali zostawić sobie część pieniędzy, a sporą sumkę, z pomocą Kuroo, przekazali na rzecz organizacji pomagających omegom rozpocząć życie na własny rachunek. Czy coś w tym stylu ;)

Dziękuję za wszystkie komentarze. Nie mogę uwierzyć, że wciąż jeszcze tutaj jesteście. Dzięki temu nie czuję się jak kompletny nowicjusz.

Jak zawsze, dajcie znać, co myślicie, a tutaj podrzucam fragment opowiadania, które pojawi się wkrótce:


- Co lubisz? – spytał mężczyzna po dłuższej chwili, obsypując pocałunkami jego smukłą szyję, tors i brzuch. Akaashi czuł się niezwykle niekomfortowo. Choć światło w pokoju dawały jedynie rozstawione wokół łóżka świece, wszystko dobrze było widać, a Alfa omiatał jego ciało intensywnym spojrzeniem, ilekroć odrywał się od jego szyi, jakby nie mógł się zdecydować, czy woli go całować, czy na niego patrzeć. Jego dłonie błądziły po jego skórze, zapoznając się z każdą krągłością i wypukłością. Robił to niezwykle delikatnie, jakby bał się, że mocniejszy dotyk mógłby mu zrobić krzywdę.

Omega zmarszczył brwi. Czy ten Alfa naprawdę zamierzał w takiej chwili pytać go o zainteresowania?

- Książki?

Bokuto zaśmiał się.

- Co lubisz w łóżku? – sprecyzował, patrząc na niego wyczekująco.



Komentarze

  1. Hej. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia . Szacun dla tego Alfy ,że dał się oznaczyć Omedze .jak dla mnie dalej piszesz rewelacyjnie i czytając to co napisałaś wszystko mi się podoba . Zapowiedź następnie go opowiadania zapowiada się ciekawie więc napewno będę tu zaglądać .pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, choć mój mózg jest bardzo melodramatyczny i wszystkie historie kończą się tam tragicznie, ale gdy przyjdzie co do czego, mięknie i wychodzą takie happy endy :)
      Zapowiedź w sumie za wiele nie mówi xd Ale uświadomiłam to sobie przed chwilą, więc no... Napisanie tego sprawiło mi mnóstwo frajdy, więc trzymam kciuki, żeby Wam się podobało.
      Dziękuję za komentarz! Widząc te wszystkie ciepłe słowa po tak długim czasie ma się ochotę wrzucać ciągle coś nowego ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Powiem szczerze, że jestem zaskoczona rozwiązaniem problemu. Byłam pewna, że Bo po prostu oznaczy Akaashiego i po sprawie, a tam wyszła niezła intryga! Zakończenie miłe i słodkie. Takiego oczekiwałam!
    Nie mogę się doczekać, aż znów coś napiszesz :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuroo wygląda mi na mistrza intryg, musiałam :D
      Bokuto z chęcią by to zrobił, ale nie było to możliwe - Akaashi cały czas nosił na szyi obrożę, której nie mógł zdjąć. Dzięki temu zakład mógł wypożyczać omegi bez obawy, że jakiś Alfa je sobie oznaczy.
      Cieszę się, że się podobało.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, udało się zakład, nie mógł zabrać Akaaahiego, a jeszcze omegi otrzymuja pełne prawa, pomysł bardzo ryzykowny ale się powiódł...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [2/6]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

A perfect mate [5/6]

When two forces clash [5/7]

When two forces clash [4/7]