When two forces clash [6/7]

Dni prowadzące do oficjalnej koronacji spędzili na długich godzinach przygotowań, do których Oikawa zagonił wszystkich w zasięgu swojego wzroku, seksie i lepszym poznawaniu się. Bokuto było bardzo zaintrygowany ich kulturą. Choć większość zwyczajów nie rozumiał, nie przeszkadzało mu to w naśladowaniu Akaashiego dosłownie we wszystkim. Patrzenie na swoją kulturę oczami kogoś takiego jak Bokuto było zaskakująco ciekawym doświadczeniem i zmusiło go do kwestionowania niektórych tradycji lub zachowań, które do tej pory wydawały mu się uzasadnione i oczywiste. Akaashi zdał sobie sprawę, że lubił dzielić się wiedzą na temat swojego kraju i uczyć Alfę jak zachowują się szlachcice.

Jak na kogoś, kto nie sprawiał wrażenia zbyt rozgarniętego czy inteligentnego, Bokuto był niezwykle pojętnym uczniem. Lubił próbować nowych rzeczy. Nie miał problemu z kłanianiem się innym ludziom, nawet jeśli byli niżsi statusem niż on – matrona w kuchni omal nie zemdlała, kiedy z szerokim uśmiechem skłonił się i podziękował za posiłek – i nie bał się eksperymentować. Od razu próbował użyć w praktyce nowe słówka i wyrażenia, które Akaashi mu objaśnił i dopytywał, czy stosował je poprawnie. Sporą zasługę w szybkich postępach Bokuto miał też Kuroo, który pozwalał mu się wygadać i słuchał go z wyraźnym zaciekawieniem. Wszyscy wiedzieli, że Kuroo był bardzo inteligentny. Bokuto pęczniał z dumy, że to on mógł nauczyć czegoś swego przyjaciela.

Trochę niepewnie, ale jednak, Akaashi zahaczył też o temat pisania i czytania. Bokuto nie był zbyt przekonany do tego pomysłu. Nie dlatego, że nie chciał się nauczyć, tylko dlatego, że całe życiu przylepiano mu łatkę głupka. Akaashi widział, że jego Alfa jest zawstydzony i pełen obaw, że Akaashi zmieni o nim zdanie, gdy wyjdzie na jaw, jak ciężko przychodzi mu uczenie się takich rzeczy. Przekonanie go do podjęcia chociaż próby nauki zajęło mu prawie tydzień, ale w końcu się udało i w swój napięty plan dnia wcisnęli jeszcze codzienną lekcję czytania i pisania.

Akaashi był gotowy na mozolną i żmudną pracę. O poddaniu się nie było mowy. Widział, jak poważnie do tematu podchodził Miya i jak bardzo mu zależało, by choć trochę zakopać przepaść dzielącą jego i Sakusę, z którym się sparował. Sakusa pewnie nawet nie miał pojęcia o tych lekcjach i o tym, jak dużo czasu Miya na to poświęcał.

Bokuto był inny. Miał problemy z koncentracją, a każdy popełniony błąd mocno go demotywował. Tylko pokłady anielskiej cierpliwości i szczera chęć pomocy pomogły Akaashiemu jakoś odwrócić uwagę Alfy od popełnionych błędów i przekonać, że są one normalne w procesie nauki. Czwartego dnia kręcenia się i wiercenia na krześle, Akaashi postanowił zmienić taktykę. To była kolejna rzecz, która różniła jego Alfę od Miyi – Atsumu potrafił usiąść na tyłku i siedzieć w skupieniu przez bite godziny. Bokuto nie mógł usiedzieć spokojnie przez dziesięć minut. Z tego względu zamiast uczyć go w tradycyjny sposób, Akaashi postanowił wykorzystać tablicę z pokoju obrad.

Dlatego czwartego dnia, zamiast pisać litery na kartce, Bokuto spędzał swoją lekcję przy tablicy, pisząc litery kredą. Nauka w ruchu przypadła mu do gustu o wiele bardziej niż siedzenie i łatwiej koncentrował się na tym, co Akaashi mu mówił. Nie zapierał się już jak osioł, że jest na to za głupi, więc nie tracili niepotrzebnie czasu. I nawet po kilku takich lekcjach Akaashi widział, że powoli robią postępy. Bokuto uczył się wolniej niż Miya, ale nie miało to wielkiego znaczenia. Robił postępy, a tylko to się liczyło.

Kilka dni przed koronacją zmuszeni byli chwilowo zawiesić lekcje. Każda para rąk potrzebna była do pomocy przy szykowaniu bankietu. Akaashi wraz z Oikawą byli odpowiedzialni za rozlokowanie gości, udekorowanie sali tronowej oraz przypilnowanie, żeby kuchnia wyrobiła się ze wszystkim na czas. Mieli do swojej dyspozycji całą masę wojowników z plemienia oraz pałacowej służby, a i tak potrzebowali całe cztery dni, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Podczas gdy oni uwijali się jak w ukropie na zamku, pozostali, łącznie ze skonfundowanym Kenmą, zajęli się organizacją mini turnieju na cześć nowego króla oraz pokazów z różnymi rodzajami broni. Nawet Bokuto padał z nóg, gdy wreszcie wracał późnym wieczorem. Brał szybką kąpiel, wciskał się pod pierzynę i usypiał od razu po przyłożeniu głowy do poduszki. Siły wracały mu dopiero rano, kiedy mało subtelnie przyciskał mu swoją erekcję do pośladków i mamrotał błagalnie, żeby Akaashi coś z tym zrobił.


Dzień koronacji był podniosłym wydarzeniem. Do miasta zjechało się mnóstwo ludzi z okolicznych terenów, którzy chcieli zobaczyć nowego króla. Większość osób była mu niechętna, zważywszy na to, że wdarł się siłą do ich królestwa i przejął władzę, ale sparowanie się z Oikawą udobruchało większość nieprzychylnych głosów. Szybkie parowanie wolnych omeg z wojownikami z plemienia było dobrym posunięciem, bo odebrało broń większości wpływowych ludzi. Choć Akaashi sam znalazł się w grupie omeg, które szybko pokryto i oznaczano, rozumiał, dlaczego takie posunięcie mogło zapobiec dalszemu rozlewowi krwi. W niedługim czasie te wszystkie związki zaczną owocować wspólnymi potomkami, co wytrąci broń z ręki wielu osobom. I to nie było tak, że tylko Alfy z plemienia oznaczały omegi z królestwa. Sporo bet znalazło kogoś dla siebie, a i alfy z królestwa zaintrygowane były omegami z plemienia.

Cała uroczystość minęła bez większych problemów. Iwaizumi i Oikawa ochraniani byli przez wszystkich generałów z plemienia oraz najbardziej zaufanych żołnierzy z królestwa, wśród których znalazł się Sakusa oraz jego kuzyn, Komori. Co ciekawe, koronacja Oikawy na królową odbyła się z o wiele większą powagą i pompą niż zwykle miało to miejsce. Iwaizumi zszokował większość gapiów, kiedy klęknął przed Oikawą, ujął jego prawą dłoń i ucałował ją z czcią, chyląc przed nim głowę.

- To część naszej tradycji – wyjaśnił Konoha, widząc zdumienie Akaashiego. – Nasze ziemie zamieszkuje wiele różnych plemion, gdzie każde ma swego przywódcę. Omegi to najlepsi doradcy, bo dostrzegają problemy społeczne, które zwykle umykają alfom. A Oikawa już dawno dowiódł, że zasługuje na nasz szacunek.

Brzmiało to bardzo prosto i logicznie, ale Akaashi i tak nie mógł wyjść ze zdumienia, że Iwaizumi zrobił coś takiego i to jeszcze przy tylu świadkach.

Po oficjalnym zakończeniu uroczystości nadeszła pora na pokazy z bronią. Akaashi i Kenma dołączyli do Oikawy w loży królewskiej, z której mieli wspaniały widok na znajdującą się poniżej arenę. Tuż pod ich lożą znajdowała się kolejna, o wiele większa, którą zwykle wykorzystywała Izba Lordów. Akaashi wiedział, że i tego dnia tak będzie. Kuroo dostał polecenie, by wyprowadzić z lochów tych lordów, którzy przeżyli, żeby mogli zobaczyć koronację oraz późniejsze pokazy. Akaashi nie miał pojęcia, jaki był tego cel. Najważniejsze było to, że obiecano mu rozmowę z ojcem.

W pokazie brało udział sześć osób. Każdy prezentował inny styl walki lub broń. Każdy z nich po kolei wchodził do kręgu oświetlonego kilkoma okalającymi go ogniskami. Nieopodal dwie bety wybijały rytm na bębnach, dodając mistycyzmu oraz powagi.

Bokuto wszedł do kręgu jako trzeci, z nożem w każdej ręce. Przez kilka kolejnych minut zaprezentował niezwykłe umiejętności i zręczność w obchodzeniu się z nimi. Do tej pory Akaashi widział go tylko z mieczem. Nawet nie sądził, że ktoś może w tak precyzyjny sposób posługiwać się tak prostą i, wydawałoby się, niegroźną bronią.

Po Bokuto w kręgu stanął Daishou, który zaskakująco dobrze strzelał z łuku. Co ciekawe, wszystkie strzały Alfa oddawał w ruchu, co znacznie utrudniało trafienie do celu, choć dla Daishou zdawało się nie mieć to wielkiego znaczenia.

Po nim do kręgu wszedł, o dziwo, Sakusa, który zaprezentował swoje umiejętności z mieczem. Wyglądał niezwykle dziko jak na szlachcica, ubrany jak pozostali wojownicy z plemienia, w ciemne bryczesy i żołnierskie buty. Tors miał goły, a loki poskromione gumką i związane w niechlujny kok. Gdy skończył swój pokaz, jego miejsce zajął Miya, pokazując wszystkim swoje umiejętności w walce na dwa miecze. Akaashi patrzył na niego jak zahipnotyzowany. Ze wszystkich prezentujących to on zrobił na nim największe wrażenie.

Po pokazie rozpoczął się mini turniej. Dzień wcześniej wszyscy ochotnicy stanęli do losowych walk, by wyłonić najlepszych z najlepszych. Wielu śmiałków zgłosiło się tylko dlatego, że wśród ochotników z plemienia znalazła się pokaźna grupa omeg. Ostatecznie na arenę zaproszono trzydzieści osób z plemion, Aoba Johsai, Shiratorizawy i Karasuno.

A potem rozpoczęła się Battle Royal, szybko podnosząc tyłki ludzi z siedzeń. Miya i Bokuto połączyli siły, sprawnie radząc sobie z jednym przeciwnikiem po drugim. Osoby z plemion i Aoba Johsai taktownie schodziły im z drogi, ale Karasuno pchało się prosto na nich. Nie docenili Atsumu, bo był Omegą i to był ich błąd. Po drugiej stronie areny na podobny pomysł wpadł Sakusa i Komori, którzy postanowili połączyć siły i wykurzyć śmiałków znajdujących się w pobliżu. Aone miał nieszczęście na nich trafić i choć dzielnie się bronił, nie dali mu szans na wygraną, wypychając go z areny.

Gdy ilość zawodników znacząco spadła, Miya i Bokuto przybili sobie piątkę i się rozdzielili. Bokuto zaledwie chwilę później stanął naprzeciwko Kyoutaniego, kuzyna samego króla Iwaizumiego. Bokuto uniósł pięści do góry z szerokim uśmiechem na ustach. Wielu widzów zaczęło głośno krzyczeć i zagrzewać go do walki.

Bokuto nie zawodził, gdy chodziło o rozrywkę.

-  Ta walka powinna pana zainteresować, lordzie Akaashi – stwierdził Kuroo, zerkając na starszego mężczyznę z lekkim uśmiechem. – Bokuto… Ten Alfa z nastroszonymi włosami… związał się z pańskim synem.

Lord Akaashi spojrzał na niego z istną grozą. Kuroo miał ochotę wywrócić oczami, widząc tą reakcję. Oceniając tylko po jego reakcji wydawałoby się, że Bokuto codziennie przypiekał swojego Omegę żywym ogniem zamiast nadskakiwał mu na każdym kroku.

- Oddaliście mojego Omegę temu dzikusowi? – spytał lord Sakusa z niesmakiem. Bokuto zawył jak wilk z ekscytacji, kiedy Kyoutani zdołał powalić go na ziemię. Szybko jednak się pozbierał i przystąpił do ataku. Nikt z plemienia nie miał wątpliwości, jak skończy się ta walka. Kyoutani był dobry i miał spory potencjał, ale do poziomu jego przeciwnika jeszcze wiele mu brakowało.

Kuroo uśmiechnął się cwaniacko. Wiedział, że jego uśmieszek grał ludziom na nerwach i nie omieszkał tego wykorzystywać.

- Nie był podpisany – odparł spokojnie i wzruszył ramionami.

Lord Akaashi spojrzał na niego morderczo, ale Kuroo nic sobie z tego nie robił. W spokoju obserwował, jak Bokuto wreszcie dopada do swego przeciwnika. Jedno porządnie kopnięcie z półobrotu wyrzuciło Kyoutaniego z okręgu, co automatycznie zagwarantowało Bokuto zwycięstwo. Kyoutani zaklął, uderzając pięścią w piach. Bokuto podskoczył jak dziecko, napinając mięśnie. Tłum zawył.

Kuroo wywrócił oczami, kiedy zobaczył, że Bokuto schodzi, wysyłając całusy widzom.

Kolejną interesującą walkę stoczył Suna z Tanaką, członkiem wewnętrznego kręgu samego króla Sawamury. Walka była długa i zacięta, ale ostatecznie Suna zdołał pokonać Betę, kopiąc go mało subtelnie w krocze. Po tej akcji Tanaka nie miał najmniejszych szans. Suna skończył tę walkę w akompaniamencie gwizdów i buczenia. Ktoś nawet rzucił w niego butem za ten cios, dosłownie, poniżej pasa.

Sakusa i Komori rozdzielili się, decydując, że nadszedł czas walki w pojedynkę. Drugiego z nich obrał sobie za cel Bokuto. Komori był jednym z dowódców w królewskiej armii oraz kuzynem Sakusy. Chłopak radził sobie zaskakująco dobrze. Niewiele osób mogło się pochwalić pokonaniem w walce Aone.

Tutaj jednak jego szczęście się skończyło. Choć radził sobie fenomenalnie i udało mu się przyprzeć Bokuto kilka razy do muru, ostatecznie to Alfa z plemienia był górą.

Niemal w tym samym momencie naprzeciwko siebie stanęli Sakusa i Miya. Większość osób z ich otoczenia wstrzymała oddech, kiedy ta dwójka natarła na siebie. Niewiele osób wiedziało, że Sakusa oznaczył Atsumu. Akaashi patrzył z zapartym tchem, jak para wymienia się ciosami, nie oszczędzając ani siebie, ani przeciwnika. Obaj musieli walczyć ze swoim instynktem, który nakazywał im bronić swego partnera, a nie atakować. Jeśli ktoś z powodzeniem potrafił tłumić swoje pierwotne instynkty, był to właśnie Miya Atsumu.

O Sakusie nie można było tego powiedzieć. Akaashi widział, że Alfa wahał się na każdym kroku. Nie mógł się zebrać, by poważnie zaatakować w obawie, że zrobi Omedze krzywdę. Miya prowokował go, chcąc zmusić do otrząśnięcia się z tego i walczenia na poważnie, ale Sakusa od zawsze miał problem z poskramianiem swoich instynktów. To one utrudniały mu znalezienie chętnej Omegi. I to one ostatecznie pomogły mu przyprzeć Miyę do muru. Atsumu musiał mu ostro wjechać na ambicję, bo Sakusa wyraźnie się spiął, a potem dopadł go i powalił na piach, warcząc groźnie. Wydawało się, że Miya nie da za wygraną, ale on zaskoczył wszystkich, pokornie obnażając swoją szyję na znak uległości. To oznaczało wygraną Sakusy, ale Miya jeszcze nie skończył. Ku zdumieniu i zgorszeniu sporej części publiczności, Atsumu pociągnął Sakusę za włosy i złączył ich usta w namiętnym, choć krótkim pocałunku. Z szerokim uśmiechem na twarzy odepchnął Alfę od siebie i wstał, otrzepując ubranie z piachu. Zanim publika pozbierała się po takim jawnym okazywaniu sobie uczuć na arenie, Miya zszedł z pola walki.

Ostatecznie na wydzielonej arenie zostali tylko Bokuto i Sakusa. Bokuto z szerokim uśmiechem na ustach, a Sakusa z miną, jakby chciał już sobie pójść.

Walka wciągnęła publiczność od pierwszej sekundy. Sakusa i Bokuto wymieniali się ciosami. Gdy jeden trafił drugiego, ten od razu odwdzięczał się tym samym. Okładali jeden drugiego bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Akaashi skrzywił się, kiedy Bokuto zdołał uderzyć Sakusę pięścią prosto w twarz, powalając go na piach. On sam by się w życiu nie podniósł po takim ciosie, ale Sakusa potrzebował tylko chwilki, by się pozbierać z piasku i stanąć w pozycji bojowej. Udało mu się podciąć swojego przeciwnika i przerzucić go przez ramię, powalając na podłoże z hukiem. Bokuto zaatakował go z ziemi, podcinając mu nogi i przewracając zwinnie. Sakusa zarył twarzą w piach, ku rozbawieniu Miyi, który wszystko widział z brzegu areny.

Sakusa i Bokuto obaj wstali, mierząc się wzrokiem. Nie czekając długo, Sakusa nadbiegł i wyskoczył, kopiąc Bokuto podeszwami butów w pierś i wyrzucając go tym samym za linię, co automatycznie zagwarantowało mu zwycięstwo.

Stojący niedaleko sędzia podszedł do niego i uniósł jego rękę w geście zwycięstwa. 

Bokuto wydął wargi i zwiesił ramiona. Jego przyjaciele, znając jego zmienność nastrojów, zaczęli krzyczeć jego imię i gwizdać głośno. Akaashi pomachał mu, kiedy zobaczył, że Bokuto szuka go wzrokiem w tłumie. Znając go, był zawiedziony, że nie może się pochwalić wygraną. Gdy zobaczył, że Akaashi się do niego lekko uśmiecha i klaszcze, wyrzucił ręce do góry. Uścisnął dłoń Sakusie i razem zeszli z areny.

Dla większości publiczności to był koniec zabawy, ale dla dworu królewskiego wieczór się dopiero zaczynał. Akaashi wiedział, że część osób przeniesie się do sali tronowej, gdzie na gości czekało już jedzenie i wino.

- Mogę zobaczyć się z ojcem? – spytał Akaashi niepewnie, patrząc na nowego króla z nadzieją. Czuł się nieswojo, prosząc go o coś takiego. Powinien się cieszyć, że jego ojciec w ogóle żył. Mimo to musiał spróbować.

Iwaizumi zamrugał.

- Oczywiście. Ale jeśli będzie czegoś próbował, nie będę miał wyjścia – rzekł król, patrząc na niego porozumiewawczo.

Akaashi odetchnął z ulgą i skłonił mu się.

- Dziękuję.

Nie zwlekając dłużej, obrócił się na pięcie i zszedł po schodach do loży niżej, gdzie znajdowali się członkowie izby.

Lord Akaashi od razu go zobaczył.

- Keiji.

Lord Akaashi przełknął ciężko ślinę. Nie widział syna przez kilka tygodni. Nie miał pojęcia, co się z nim działo, kiedy sam gnił bezsilny w lochach.

- Ojcze. – Akaashi podbiegł do niego i objął mocno. Kamień spadł mu z serca, gdy zobaczył, że jest cały i zdrowy.

- A więc to prawda, że cię oznaczyli – stwierdził mężczyzna. Odchylił lekko tunikę na jego szyi. Znaczne ugryzienie odznaczało się ostro na bladej skórze.

- Spodobałem się jednemu z generałów – przyznał spokojnie. Twarz lorda Akaashiego spochmurniała. – Bokuto-san to dobry Alfa. Dobrze mnie traktuje – zapewnił. Wątpił, by jego ojciec zaakceptował jego partnera, bez względu na to, jaki Bokuto miał do niego stosunek. W ich kręgach związki się aranżowało dla potomstwa lub poszerzenia majątku. W opinii jego ojca Bokuto nie wnosił do tej unii nic prócz, prawdopodobnie, silnych genów. To było za mało, żeby go zadowolić.

Zanim lord Akaashi zdążył odpowiedzieć, podbiegł do nich Bokuto cały w skowronkach.

- Hej, hej, tu jesteś, Akaashi! Widziałeś? Widziałeś jak walczyłem?! – Bokuto niemal podskakiwał z podekscytowania. Uśmiechał się szeroko, czekając z zapartym tchem na pochwałę.

 - Widziałem, Bokuto-san – odparł Akaashi z delikatnym uśmiechem na ustach. Choć nie lubił przemocy, umiejętności Bokuto przyciągały uwagę. Akaashi zdał sobie sprawę, że chciał oglądać go w akcji i chciał widzieć, jak wygrywa. – Byłeś wspaniały.

Bokuto zaśmiał się tubalnie, wypinając dumnie pierś. Zaraz jednak jego uwaga spoczęła na stojącym obok jego Omegi mężczyzny. Przekrzywił głowę w bok, przyglądając mu się z zaciekawieniem.

- To mój ojciec, lord Akaashi – przedstawił go. – Ojcze, to mój Alfa, Bokuto-san.

- Hej, hej, hej! – Bokuto uścisnął lordowi dłoń, kompletnie ignorując fakt, że były skute grubymi kajdanami. – Miło poznać!! – Lord Akaashi skrzywił się i odsunął. Nikt w ich królestwie się tak nie witał. Bokuto wyprostował się i zrobił wielkie oczy. – Och! Zapomniałem!! – Z tymi słowami skłonił się lekko, naśladując sposób, w jaki Akaashi się kłaniał. Oczywiście, Bokuto zapomniał, że w ten sposób kłaniały się Omegi. Lord Akaashi zakrztusił się własną ślinę i zrobił wielkie oczy. - Yoroshiku onegai shimasu. – Bokuto spojrzał na Akaashiego. – Użyłem tego poprawnie?

Akaashi zaśmiał się.

- Zgadza się, Bokuto-san. Dobra robota.

Bokuto wyrzucił ręce do góry, uśmiechając się zwycięsko.

- Jestem najlepszy!

- Bo! – Kuroo zawołał go z wejścia. – Chodź, ktoś musi rozkręcić biesiadę. Pozwól Akaashiemu nacieszyć się ojcem.

Bokuto skinął na zgodę.

- Już idę! – zawołał. Obrócił się do Akaashiego i pocałował go w usta. – Widzimy się później? – spytał, przekrzywiając głowę w bok.

Akaashi skinął, trochę zawstydzony tym, że Bokuto pocałował go na oczach jego taty. Mina lorda Akaashiego jasno mówiła, że Bokuto ani trochę nie przypadł mu do gustu. Gdy jego Alfa zniknął w ślad za Kuroo, Akaashi spojrzał spokojnie na swego ojca.

- Ty tak na poważnie, Keiji? Mógłbyś go chociaż nie zachęcać. To plugawy uzurpator! Gdzie w tobie jakiekolwiek poczucie patriotyzmu?

- Chcesz powiedzieć, że w imię niepotrzebnego i kompletnie nieuzasadnionego „patriotyzmu”, powinienem zaprzepaścić swoją szansę na szczęśliwe życie? Przegraliśmy, ojcze. Iwaizumi jest naszym nowym królem i nic tego nie zmieni.

- To dzikus. I nie ma czegoś takiego jak uszczęśliwianie omegi. Nie po to przyszedłeś na świat, żeby być szczęśliwym!

I do tego to się w sumie sprowadzało, pomyślał Akaashi.

- Cóż, nie ty o tym zdecydujesz – odparł hardo. Ojciec nie miał już nad nim żadnej kontroli. Należał do Bokuto i tylko on mógł mu rozkazywać. – I tak się składa, że Bokuto-san czyni mnie szczęśliwym. Jest troskliwym i oddanym Alfą i traktuje mnie z szacunkiem. To więcej niż jakikolwiek wybrany przez ciebie Alfa mógłby mi dać.

Lord Akaashi westchnął cierpiętniczo.

- Już o tym rozmawialiśmy. Związanie się z tym… dzikusem tylko przysporzy nam problemów. Przez to, że dałeś się oznaczyć, nasza umowa z lordem Sakusą jest niemożliwa do spełnienia. Zaprzepaściłeś możliwość dobrej unii, Keiji, i poniesiesz tego konsekwencje.

- Bokuto-san jest jednym z sześciu generałów króla Iwaizumiego – odparował spokojnie. – Sam widziałeś jego umiejętności. Mój związek z nim dał nam możliwość zatrzymania majątku i tytułu. Nie musisz być taki zdziwiony. Iwaizumi i Tooru zdecydowali się pozostawić twój majątek w naszych rękach. Moje dzieci z Bokuto wszystko odziedziczą. Poza tym mówisz tak, jakby to była moja wina. Poszedłem na pierwszy ogień do oznaczenia przez twój status. Jeśli ktoś tutaj zawinił, ojcze, to ty.

- Widzę, że ten twój Alfa mocno ci folguje, jeśli masz czelność tak do mnie mówić.

Akaashi uśmiechnął się złośliwie i wzruszył ramionami.

- Bokuto lubi mi nadskakiwać. Nie narzekam.

- Nie mogę w to uwierzyć. Wiedziałem, że nie chcesz się związać z lordem Sakusą, ale żeby tak chętnie zaakceptować pierwszego lepszego barbarzyńcę.

- Daj mu szansę. Ludzie z plemienia starają się raczej zjednoczyć z ludźmi z królestwa. Chcą, by wspólni potomkowie pozwolili zapomnieć o dotychczasowych niesnaskach.

Akaashi chciał dodać, że Tooru ma sporo do powiedzenia w kwestii zarządzania królestwem, ale ugryzł się w język. Izba nie była zbytnim fanem księcia, który przez lata wodził ich za nos jak małe dzieci.

- Co z nową izbą? Kto w niej zasiądzie?

Akaashi zawahał się.

- Każdy z generałów otrzymał prawo wybrania sobie partnera z królestwa. Z tego, co słyszałem, z każdego tego związku w radzie zasiądzie przynajmniej jedna osoba.

- Czyli wcisną tam swoich. Oczywiście.

- Mylisz się. Kenma zajmie w izbie miejsce swego ojca. Kuroo, jeden z generałów, osobiście się za nim wstawił u króla. Miejsce lorda Sakusy zajmie jego syn, Kiyoomi. Miya pewnie tam do niego dołączy, jest zbyt… unikalny, żeby go pominąć. Będzie reprezentował omegi z plemion.

- Więc Kiyoomi naprawdę znalazł sobie Omegę? Jak to możliwe? Próbowali tyle razy i za każdym razem kończyło się katastrofą.

Akaashi przypomniał sobie wytłumaczenie Miyi i zarumienił się lekko.

- Miya-san doszedł do wniosku, że Sakusa reagował agresją na poprzednie omegi, bo wyczuwał ich strach i niechęć. Jego wewnętrzny Alfa szukał uległego i chętnego partnera i wpadał w szał, gdy stawało się jasne, że nie ma na to szans. Miya… nie bał się go i był… chętny. Tyle wystarczyło, by Sakusa …pokrył go bez większego problemu.

Czego sam był niefortunnym świadkiem.

Lord Akaashi pokręcił głową.

- Nie mogę uwierzyć, że ta banda dzikusów zdołała nas pokonać – burknął cierpko. Stojący nieopodal Konoha uśmiechnął się do niego szeroko. Lord Akaashi skrzywił się, zauważywszy jego oczywiste zadowolenie. – Trzeba było zgodzić się na tę cholerną drogę – dodał ze złością.

- Drogę? – Akaashi spojrzał na ojca z niezrozumieniem.

- Jeszcze nikt ci nie powiedział? Wódz… cóż, poprzedni, pertraktował z naszym królem. Chciał uzyskać pozwolenie na przekraczanie naszych granic w drodze do Shiratorizawy w celach handlowych. Okazuje się, że na ich terenach znajduje się sporo złota. Król odmówił. Pozwolenie im na handel nie tylko obniżyłoby wartość naszego złota, stracilibyśmy też dobrego kupca. Król zabił ich wodza i obstawił granicę, żeby nie mogli się przemknąć. Kilka lat później wypowiedzieli nam wojnę. Ale po co ja ci to właściwie mówię? Jesteś tylko Omegą. – Lord Akaashi westchnął ciężko. – Jestem na to za stary.

Akaashi pokręcił głową z niedowierzaniem. Walczyli latami i posyłali ludzi na śmierć tylko po to, by utrzymać monopol na handlu złotem?

Akaashi odetchnął i pokierował rozmowę na lżejsze tematy. Nie miał pojęcia, kiedy znowu zobaczy ojca, więc chciał wykorzystać dany im czas, nawet jeśli jego ojciec miał raniące poglądy i traktował go jako część własnego majątku. Konoha pokierował ich do pałacu, gdzie reszta wysoko postawionych urzędników i wojowników biesiadowała w najlepsze w sali tronowej. Patrząc na wino lejące się strumieniami, roztańczony tłum i króla siłującego się gdzieś w kącie, nawiedziło go uczucie déjà vu. Zwłaszcza że Bokuto znowu wywijał na parkiecie z Miyą i, o zgrozo, Kuroo. Sakusa stał skulony i niepocieszony w kącie obok rozbawionego kuzyna. Komori jako jedyny zdawał się nie zauważać jego zwieszonych ramion i oczywistego dyskomfortu. Wszyscy wiedzieli, że Sakusa Kiyoomi nie znosił tłumów i dotyku innych ludzi. Taka zabawa musiała być baaardzo daleko od jego strefy komfortu.

Kenma grał w szachy z Daishou. Hanamaki i Matsukawa dopingowali króla, a Oikawa – jego przeciwnika. Goście z Shiratorizawy i Karasuno patrzyli na ten rozgardiasz wielkimi oczami. Chłonęli wino jak gąbka, próbując się rozluźnić i zrozumieć, co się wokół nich działo.

- I to jest matka moich przyszłym wnuków? – Obok nich zmaterializował się lord Sakusa. Jego pełen dezaprobaty wzrok skupiony był na Miyi, który bujał się w rytm muzyki z szerokim uśmiechem na ustach, ściśnięty między dwoma alfami. – I ten twój Alfa, Keiji – dodał zgorszony. – Rozumiem kochankę na boku, ale obściskiwanie się na oczach wszystkich z oznaczonym Omegą?

Akaashi spojrzał na tańczących i uśmiechnął się lekko. Nie czuł zazdrości. Pewnie powinien.

- Atsumu nigdy nie stanąłby między mną a Bokuto. To dzięki niemu tak dobrze się dogadujemy – odparł z uśmiechem. – A Kuroo…

Kuroo tańczył z Bokuto i Miyą, ale jego pożądliwe spojrzenie nie było skierowane na żadnego z nich. Jego wzrok co rusz uciekał w kierunku przeciwległego stołu, gdzie był Kenma. Trochę nie miało to sensu, bo Omega siedział do niego plecami i nie mógł zauważyć…

Akaashi zamarł. Bo o ile Kenma ani razu nie spojrzał w stronę tańczących, wzrok Daishou co chwilę uciekał właśnie w tamto miejsce, przyciągnięty niczym za sprawą jakiejś niewidzialnej siły. Usta Kuroo wykrzywione były w lekkim, pełnym zadowolenia z siebie uśmiechu. To, że Daishou tak śledził go wzrokiem, musiało mocno łechtać jego ego.

- Ugh, Kuroo to Kuroo – dokończył z rozbawieniem.

Kuroo powiedział coś do Bokuto i Miyi i po chwili wyszedł z sali, rzucając Daishou ostatnie przelotne spojrzenie. Miya w tym czasie odszukał wzrokiem swego Alfę i poszedł trochę go pozaczepiać. Bokuto jak taran przedarł się przez tłum ludzi w kierunku beczek z winem, gdzie napełnił swój kielich po same brzegi. Daishou wstał i wyszedł w ślad za Kuroo. Akaashi zaczął się po cichu śmiać.

Reszta wieczoru minęła mu przyjemnie. Porozmawiał z wieloma osobami, w tym żołnierzami z Karasuno. Po pewnym czasie do niego i jego ojca dołączył Bokuto. Jego pogodne usposobienie i oczywiste zauroczenie Akaashim nieznacznie złagodziły niechęć lorda Akaashiego. Bokuto miał mnóstwo pytań o dzieciństwo swojego partnera, na które ten nie chciał wcześniej odpowiedzieć. Chętnie też opowiadał o własnym i o tym, jak poznał Kuroo (wziął go za demona i uderzył w twarz, przez co Kuroo spadł ze skarpy wprost do lodowatego jeziora; do tej pory Kuroo wpychał go do rzek i jezior w ramach odwetu za tamto zdarzenie) oraz jak chciał wypróbować łucznictwo i przepadkiem ustrzelił w tyłek wodza ich wioski. Jego historie były na tyle zabawne i nieprawdopodobne, że po jakimś czasie zebrała się wokół nich spora grupka, tylko bardziej go nakręcając. Jeden Omega z Karasuno, ze wściekle rudymi włosami, patrzył na niego oczami roziskrzonymi uwielbieniem i tęsknotą.

Po jakimś czasie do stolika dołączył też Atsumu oraz jego bliźniak. Atsumu rozsiadł się bezceremonialnie na kolanach niezręcznego Sakusy i zaczął opowiadać własne historie. Lord Sakusa przywlókł się za nimi. Choć żaden szlachcic nie chciał tego przyznać, byli ciekawi partnerów swoich dzieci. Nie mieli też za bardzo wyjścia. Kilku strażników w pomieszczeniu miało za zadanie pilnować, żeby nie zrobili niczego głupiego. Atakowanie kogokolwiek byłoby czystą głupotą, zwłaszcza że każda osoba postawiona wysoko w plemionach umiała się bić. Nawet cholerne omegi.

- I wtedy Bokkun padł jak kłoda w zaspę – mówił Atsumu, żywo gestykulując. Akaashi już słyszał tę historię, ale Miya opowiadał tak interesująco, że chciał usłyszeć dalszą wersję zdarzeń z jego ust. – Ja patrzę na tego Alfę prosiaka, który za mną polazł, on patrzy na mnie. Przez chwilę nawet nawiązała się między nami nić porozumienia.

- A potem wybiłeś mu zęby – wtrącił Suna, wywracając oczami.

Bokuto zaśmiał się.

- Tsum-Tsum minął się z powołaniem, to pewne! – zawołał.

- Sunarin, ciesz się, że Samu nie powybijał ci twoich. Obaj wiemy, że nieraz zasłużyłeś! – odszczeknął się Atsumu.

Bokuto odwdzięczył się historią o Atsumu, kiedy zakonnicy nie chcieli go wpuścić do klasztoru dla omeg, bo był „diabłem chcącym ich zwieść na pokuszenie” i oblali go z murów wiadrem wody święconej. Całe towarzystwo świetnie się bawiło. Sakusa też wydawał się zadowolony, że może ukryć się za swoim partnerem i nikt nie oczekuje od niego uczestniczenia w dyskusji.

Gdzieś w trakcie, gdy towarzystwo mocniej się spiło, Oikawa uciął sobie pogawędkę z pozostałymi członkami Izby Lordów. Akaashi nie brał w niej udziału, ale Bokuto tak.

W międzyczasie na korytarzu doszło do bijatyki, w której uczestniczył Aone. Wszyscy byli mocno zaskoczeni, bo Aone był cichym i spokojny i nie wyglądał jak ktoś, kto jest skory do pijackich bijatyk. Szybko się okazało, że generał stanął w obronie syna lorda Futakuchi, który miał zaledwie piętnaście lat i którego Alfa z plemienia próbował na siłę oznaczyć. Aone szybko się z nim rozprawił, zostawiając na Omedze swój zapach, co było jasnym sygnałem, że nikt nie miał prawa go tknąć.

Resztę wieczoru spędzili na tańcach, pogawędkach i, co niektórzy, piciu. Bokuto też nie żałował sobie napitku. Nie chcąc, by spił się jak Miya, którego Sakusa musiał wynieść z sali, wybłagał u Alfy, by przenieśli się do sypialni i tam kontynuowali własną zabawę. Bokuto nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Gdy znaleźli się w swojej komnacie, Bokuto od razu zaczął całować go po szyi.

- Bokuto-san? O czym rozmawiałeś z moim ojcem i Tooru? – spytał, nie mogąc dłużej powstrzymać ciekawości. Nie chciał pytać przy świadkach, ale musiał wiedzieć. Od tej rozmowy mogło zależeć życie jego ojca.

- Mhm… - Bokuto zamruczał, ssąc skórę w miejscu, gdzie kilka tygodni wcześniej zostawił swój znak. – O przyszłości Izby – wymruczał, kładąc go na łóżku. – I przekazaniu ci majątku a mnie tytułu, skoro nie możesz go odziedziczyć. Twój ojciec nie był zachwycony, ale Oikawa go przekonał.

- Co… co się stanie z moim ojcem?

Bokuto oderwał się od jego szyi. Spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się lekko.

- Nic. Przejdzie… na emeryturę? Tak to nazywacie? Nie będzie miał wpływu na to, co dzieje się w państwie, ale zachowa życie oraz część majątku.

Akaashi patrzył mu prosto w oczy, szukając oznak podstępu, ale Bokuto patrzył mu prosto w oczy, hipnotyzując swoim złocistym i pełnym szczerości spojrzeniem. Gdy dotarło do niego, że Bokuto mówi poważnie i jego ojciec nie zostanie stracony, poczuł ogromną ulgę. Ujął jego twarz w dłonie i pociągnął w dół, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A perfect mate [6/6]

A perfect mate [1/6]

A perfect mate [2/6]

When two forces clash [1/7]

A perfect mate [3/6]

A perfect mate [4/6]

When two forces clash [5/7]

To cheat the system [3/3]

A perfect mate [5/6]

"Wszystko albo nic" dostępne na Bucketbook!